niedziela, 2 lutego 2014

(Wataha Powietrza) od Shadow'a

      Wiadomości Kiche że odchodzi nie była miła. Spędziłem z nią wiele wspólnych chwil ale miałem dalej nadzieje że wróci.

        W mojej głowie zabrzmiał głos Aoime o jakieś grze w butelce. Moją twarzy wykrzywił podły uśmieszek, miałem nadzieje że to gra bardziej gorąca niż zwykły " Kto Ci się podoba z watahy?" bo to takie pytania to w przedszkolu się zadawało.
Szybkim krokiem poszedłem do swojej jaskini. Zamierzałem wybrać się na to małe spotkanko ale wypadało założyć coś co zasłoniło cięcia się. Po co natrętne spojrzenia?
     Podszedłem do wielkiej zakurzonej skrzyni, otworzyłem ją i wyjąłem czarny płaszcz. Założyłem go i zaciągnąłem kaptur na oczy. Mmmm groźnie. Dumnym krokiem skierowałem się na Polanę Pojednania.
Było sporo wilków które chyba pierwszy raz w to grały. Były albo podniecone albo zaciekawione, a
albo to i to. Głupcy. Stanąłem na linii drzew w cieniu wielkiej wierzby. Obserwowałem czujnym okiem co się działo a w powietrzu czuć było coś dziwnego.
Nagle jedna z wader zemdlała. Ojej czyżby za duże emocje? Zrobiło się małe zamieszanie bo nie jaki Akatsuki, Meyrin i Aoime, Brisinger gdzieś odeszli na bok.
Postanowiłem iść za nimi. Och jak zabawnie było oglądać kłótnie Meyrin i Akatsuk'iego tak słodko wyglądali ze aż rzygam tęczą.
Tylko najbardziej co mnie interesowało to atmosfera wokół nas. Powietrze zgęstniało i zwilgotniało. Były przebłyski różnych obrazów. Różnych miejsc.
Przenosimy się w czasie.
No słodko. Kiedy miałem z tym do czynienia miałem kilka dni zawroty głowy i rzyganie, inni to już dedli od silnych impulsów czasoprzestrzennych więc moja reakcja była jak najładniejsza mówiąc o pierwszy razie.
   Zaczęło się. Przez chwilę widziałem obrazy które nie powinienem nawet zobaczyć więc zamknąłem oczy i rzuciło mnie na ziemie.
.
.
.
.
O tknąłem się. Podniosłem głowę i zobaczyłem że pozostałe wilki jeszcze są jakby tu powiedzieć, w transie? W uśpieniu?
Kiedy się obudzili tylko czekali na basiora mroku. Ja za to zacząłem chodzić po nowym otoczeniu już nie zważając na tą czwórkę.
Podszedłem do tabliczki która głosiła " Mora Soul ". Och coś mi świta. I nie wiem czy nasza kraina powinna się cieszyć bo teraz to miasto kiedyś tętniące życiem będzie nasze.
    Hm powinienem iść do pozostałych powiedzieć co wiem o tym miejscu. Ale po co? Niech sami się pobawią ja za to pójdę do miejsca które aż za nadto znam.
Otrzepałem płaszcz z niewidzialnego kurzu, poprawiłem miecz w pochwie i zaciągnąłem kaptur na głowę.
Jak mroczny cień przecinałem uliczki by dotrzeć do celu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz