Witajcie, zawieszamy bloga na czas nieokreślony, sądzę, że pomoże nam to się zmobilizować w późniejszym okresie. Każdy na pewno chce skorzystać z pięknej pogody, a następnie z wakacji.
Sądzę, że wrócimy sierpień-wrzesień.
W tym czasie macie czas na przeczytanie opowiadań.
Pozdrawiamy, załoga bloga.
sobota, 18 maja 2013
czwartek, 16 maja 2013
Pożegnanie.
Witajcie.
Chciałabym ogłosić, że zawieszam działalność Alfy Powietrza- Shadow'a.
Mam za dużo roboty na głowie, i teraz ze wszystkich blogów w jakich jestem rezygnuje.
Nie wiem, czy wrócę do bloga, mam nadzieję że tak, ale trzeba wziąć życie w swoje ręce, a nie siedzieć na kompie.
Shadow.
Chciałabym ogłosić, że zawieszam działalność Alfy Powietrza- Shadow'a.
Mam za dużo roboty na głowie, i teraz ze wszystkich blogów w jakich jestem rezygnuje.
Nie wiem, czy wrócę do bloga, mam nadzieję że tak, ale trzeba wziąć życie w swoje ręce, a nie siedzieć na kompie.
Shadow.
niedziela, 12 maja 2013
(Wataha Powietrza) od Shadow'a
No cóż, ostatnio wszystko mnie denerwuję.
Wiem, że mógłbym 'normalnie' rozmawiać z tą Meyrin, bo czuje u niej potencjał który w jakiś sposób daje mi znać że warto mieć takiego sojusznika.
Dawno czegoś takiego nie czułem do jakiekolwiek istoty żywej.
Potrząsnąłem głową.
Może to jakiś wpływ Aresa? Że tak myślę?
Nagle przed mym posłaniem pojawił sie Ares w pełnej krasie.
-Czego chcesz? -Fuknąłem. Ten się zaśmiał i pogroził palcem.
-Oj nie ładnie pieseczku.
-Nie jestem twoim psem! -Krzyknąłem i rzucciłem się na Boga.
Ten bez najmniejszego wysiłku odparował mój cios.
-Nigdy mnie tak nie nazywaj. -Warknąłem.
-Oj Shadow'ie przecież wiesz że mnie nie zabijesz...
-Ty mnie także. -Przerwałem.
Bóg westchnął.
-Chciałabym z Tobą porozmawiać. Ostatnio aktywowałeś wielką moc....
Wiem, że mógłbym 'normalnie' rozmawiać z tą Meyrin, bo czuje u niej potencjał który w jakiś sposób daje mi znać że warto mieć takiego sojusznika.
Dawno czegoś takiego nie czułem do jakiekolwiek istoty żywej.
Potrząsnąłem głową.
Może to jakiś wpływ Aresa? Że tak myślę?
Nagle przed mym posłaniem pojawił sie Ares w pełnej krasie.
-Czego chcesz? -Fuknąłem. Ten się zaśmiał i pogroził palcem.
-Oj nie ładnie pieseczku.
-Nie jestem twoim psem! -Krzyknąłem i rzucciłem się na Boga.
Ten bez najmniejszego wysiłku odparował mój cios.
-Nigdy mnie tak nie nazywaj. -Warknąłem.
-Oj Shadow'ie przecież wiesz że mnie nie zabijesz...
-Ty mnie także. -Przerwałem.
Bóg westchnął.
-Chciałabym z Tobą porozmawiać. Ostatnio aktywowałeś wielką moc....
(Wataha Mroku) od Meyrin
Nie mogłam uwierzyć w to, że do cholery jasnej mnie zamknęła za zaporą, byłam jednak zbyt wściekła, aby ochłonąć i znaleźć sposób na ominięcie tej bariery. W tym samym momencie Ao rozchyliła brzegi torby ukazując moją harfę, której struny mieniły się niczym diamenty, a platynowo- złote obramowanie zalśniło w blasku słońca.
-Harfa- stwierdziła.- Jest magiczna?
-Nie wiem- odparłam szczerze, a w moim tonie dało się wyczuć zrezygnowanie.- To był prezent od przyjaciółki, na porę kiedy będę mieć ludzką postać, była wyrocznią, więc wiedziała o tym. Niedawno otworzyłam to, no i się nauczyłam na niej grać.
-Nie wygląda na zwykłą- stwierdziła.- Były jakieś niezwykłe wydarzenia podczas gry na niej?
Zamyśliłam się chwilę... Po czym odparłam.
-No chyba nie, chyba, że by wziąć pod uwagę to, że wszystkie zwierzęta milkły, nawet wiatr przestawał wiać, kiedy grałam- dopiero zdałam sobie sprawę.- No i jest jeszcze coś, kiedy gram harfa obrazuje moje uczucia i wpływa na wszystko wokół. Kiedy piosenka jest przepełniona żalem, nawet zwierzęta je odczuwają. No i...- Zamilkłam raptownie.
-No i?- Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-No i po niej, mam wizje o mojej zapomnianej przeszłości, takie wrażenie, no i słyszę głos z którego czasami udaje się coś mi wyciągnąć- mówiłam smutno.- Chociaż nie zawsze mnie to cieszy.
-Ile razy go słyszałaś i kiedy?
-Raz jak czytałam pamiętnik, no i potem za każdym razem jak grałam, bo ja jak gram na TEJ harfie to pomaga mi natrafić na jakiś trop, po moich starych uczuciach, albo wrażeniach. lub innych wilkach.
-A co mówił?
-Powiedział, że nie powinnam żyć, że od dawna, że byłam...- Tutaj się zawahałam, jednak czułam, że i tak nie będę wyboru, więc dokończyłam.- Eksperymentem. Jedna z moich hipotez wskazuje na to, że nie zostałam urodzona normalnie, tylko wyhodowana na podstawie zmienionego DNA, no i podejrzewam jeszcze jedno, że prawdopodobnie coś we mnie zaklęto, skoro sprawili, że straciłam o tym pamięć.
Spojrzała na mnie zdziwiona i zapytała:
-Z czego to wywnioskowałaś?
-,,Tajemnice w twojej głowie nie bez powodu zostały zapieczętowane, a pozostałe zapominanie to tylko efekt uboczny. W końcu byłaś tylko eksperymentem, nie powinnaś żyć"- zacytowałam.- To powiedział ostatnio, chwilę przed tym jak przyszłaś.
-Na razie sama tego nie szukaj- powiedziała Alfa.
-Tak- powiedziałam, chociaż skłamałam, tym razem nie odkryła tego.
-Może coś zagrasz?- Zapytała.
-Nie za bardzo chcę- wyznałam.- Jeszcze nikt oprócz Dastana, który podsłuchał nie słyszał jak ja śpiewam czy gram. Po za tym, to będzie moja... dopiero 3 piosenka, więc nie będzie to pewnie zbyt dobre.
Szczerze mówiąc owijałam w bawełnę, aby tylko nie zaśpiewać i nie usłyszeć głosu.
-Zaśpiewaj- przerwała mój bezsensowny wywód, a ja się poddałam.
-Okej, ale nie odpowiadam za to, jeśli ci pękną usta z powodu mojego fałszu- posłałam jej łobuzerski uśmiech, aby rozluźnić atmosferę i nawet chyba podziałało.
Wzięłam cichy wdech i przyszykowałam się na nieuchronne, postanowiłam zaśpiewać raz jeszcze tamtą piosenkę:
-,,Przyrzekając sobie, że wzbiwszy się w niebo, nigdy już nie wrócę na ziemię,
Mierzę w to modre, błękitne niebo…
Śpiewałam dalszą część, aż w końcu zakończyłam:
Wiedząc, że ostatecznie mój upadek jest nieunikniony, puszczam się w pogoń za światem…
Zamknęłam oczy spodziewając się usłyszeć tamtego głosu, wyczuwałam jego wzmożoną aktywność, w końcu siłą woli zmusiłam ją, aby się odezwała.
~I co z tego będziesz mieć?~ Zapytała, po czym uciekła przed moim naciskiem.
-To mogę zatrzymać harfę?- Zapytałam znieruchomiałą Alfę.- Aoime!!!
Ta otrząsnęła się i powiedziała:
-Weź mi tu nie wyjeżdżaj, że wcześniej nie grałaś, ani nie śpiewałaś.
-Ale ja serio tego nie robiłam- odparłam.- To pewnie tylko dzięki harfie, masz zagraj.
Wzięła i spróbowała, jednak kompletnie jej nie szło. Zmartwiło mnie to, nie wiedzieć czemu.
-To mogę zatrzymać moją harfę?- Zapytałam raz jeszcze.
-Tak- odparła po krótkiej chwili wahania.- I weź ją już zanieś do jaskini, nie musisz jej ukrywać.
-Oke- powiedziałam i wystrzeliłam w stronę nieba, jednocześnie zgarniając harfę i chowając ją do torby, poleciałam w stronę jaskini i nie zwracając na zaciekawione spojrzenia moich wilków postawiłam tą piękną torbę z jeszcze piękniejszą zawartością w moim prywatnym kącie.
-Harfa- stwierdziła.- Jest magiczna?
-Nie wiem- odparłam szczerze, a w moim tonie dało się wyczuć zrezygnowanie.- To był prezent od przyjaciółki, na porę kiedy będę mieć ludzką postać, była wyrocznią, więc wiedziała o tym. Niedawno otworzyłam to, no i się nauczyłam na niej grać.
-Nie wygląda na zwykłą- stwierdziła.- Były jakieś niezwykłe wydarzenia podczas gry na niej?
Zamyśliłam się chwilę... Po czym odparłam.
-No chyba nie, chyba, że by wziąć pod uwagę to, że wszystkie zwierzęta milkły, nawet wiatr przestawał wiać, kiedy grałam- dopiero zdałam sobie sprawę.- No i jest jeszcze coś, kiedy gram harfa obrazuje moje uczucia i wpływa na wszystko wokół. Kiedy piosenka jest przepełniona żalem, nawet zwierzęta je odczuwają. No i...- Zamilkłam raptownie.
-No i?- Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-No i po niej, mam wizje o mojej zapomnianej przeszłości, takie wrażenie, no i słyszę głos z którego czasami udaje się coś mi wyciągnąć- mówiłam smutno.- Chociaż nie zawsze mnie to cieszy.
-Ile razy go słyszałaś i kiedy?
-Raz jak czytałam pamiętnik, no i potem za każdym razem jak grałam, bo ja jak gram na TEJ harfie to pomaga mi natrafić na jakiś trop, po moich starych uczuciach, albo wrażeniach. lub innych wilkach.
-A co mówił?
-Powiedział, że nie powinnam żyć, że od dawna, że byłam...- Tutaj się zawahałam, jednak czułam, że i tak nie będę wyboru, więc dokończyłam.- Eksperymentem. Jedna z moich hipotez wskazuje na to, że nie zostałam urodzona normalnie, tylko wyhodowana na podstawie zmienionego DNA, no i podejrzewam jeszcze jedno, że prawdopodobnie coś we mnie zaklęto, skoro sprawili, że straciłam o tym pamięć.
Spojrzała na mnie zdziwiona i zapytała:
-Z czego to wywnioskowałaś?
-,,Tajemnice w twojej głowie nie bez powodu zostały zapieczętowane, a pozostałe zapominanie to tylko efekt uboczny. W końcu byłaś tylko eksperymentem, nie powinnaś żyć"- zacytowałam.- To powiedział ostatnio, chwilę przed tym jak przyszłaś.
-Na razie sama tego nie szukaj- powiedziała Alfa.
-Tak- powiedziałam, chociaż skłamałam, tym razem nie odkryła tego.
-Może coś zagrasz?- Zapytała.
-Nie za bardzo chcę- wyznałam.- Jeszcze nikt oprócz Dastana, który podsłuchał nie słyszał jak ja śpiewam czy gram. Po za tym, to będzie moja... dopiero 3 piosenka, więc nie będzie to pewnie zbyt dobre.
Szczerze mówiąc owijałam w bawełnę, aby tylko nie zaśpiewać i nie usłyszeć głosu.
-Zaśpiewaj- przerwała mój bezsensowny wywód, a ja się poddałam.
-Okej, ale nie odpowiadam za to, jeśli ci pękną usta z powodu mojego fałszu- posłałam jej łobuzerski uśmiech, aby rozluźnić atmosferę i nawet chyba podziałało.
Wzięłam cichy wdech i przyszykowałam się na nieuchronne, postanowiłam zaśpiewać raz jeszcze tamtą piosenkę:
-,,Przyrzekając sobie, że wzbiwszy się w niebo, nigdy już nie wrócę na ziemię,
Mierzę w to modre, błękitne niebo…
Śpiewałam dalszą część, aż w końcu zakończyłam:
Wiedząc, że ostatecznie mój upadek jest nieunikniony, puszczam się w pogoń za światem…
Zamknęłam oczy spodziewając się usłyszeć tamtego głosu, wyczuwałam jego wzmożoną aktywność, w końcu siłą woli zmusiłam ją, aby się odezwała.
~I co z tego będziesz mieć?~ Zapytała, po czym uciekła przed moim naciskiem.
-To mogę zatrzymać harfę?- Zapytałam znieruchomiałą Alfę.- Aoime!!!
Ta otrząsnęła się i powiedziała:
-Weź mi tu nie wyjeżdżaj, że wcześniej nie grałaś, ani nie śpiewałaś.
-Ale ja serio tego nie robiłam- odparłam.- To pewnie tylko dzięki harfie, masz zagraj.
Wzięła i spróbowała, jednak kompletnie jej nie szło. Zmartwiło mnie to, nie wiedzieć czemu.
-To mogę zatrzymać moją harfę?- Zapytałam raz jeszcze.
-Tak- odparła po krótkiej chwili wahania.- I weź ją już zanieś do jaskini, nie musisz jej ukrywać.
-Oke- powiedziałam i wystrzeliłam w stronę nieba, jednocześnie zgarniając harfę i chowając ją do torby, poleciałam w stronę jaskini i nie zwracając na zaciekawione spojrzenia moich wilków postawiłam tą piękną torbę z jeszcze piękniejszą zawartością w moim prywatnym kącie.
(Wataha Mroku) Od Aoime
Każdy żył swoim życiem, ja też zaczynałam, chociaż nie szło mi tak łatwo. Każdy jest pionkiem w rękach Boga, prawda? Ja zapomniałam o kontroli. Czułam się taka wolna, bez ograniczeń, bez przyziemnych sympatii czy obowiązków.
Jesteś żaglem, szalonym wiatrem, cherlawym drzewkiem na wietrze, które bez podpory się złamie. Tak wygląda Twój los, Twoje życie, bez kogoś, kto Cię wspiera, znikniesz.
Poszłam się przejść na polanę nicości, tam usiądę, porozmawiam z Nemezis, lub po prostu będę...
Zastałam tam moją betę, od razu mnie zaczepiła.
- Hej. - Rzuciła wilczyca ze sztucznym uśmiechem.
- Witaj. - Odparłam. - Chciałaś mi o czymś powiedzieć?
Wilczyca wahała się przez chwilę, a jej odpowiedź dogłębnie mną wstrząsnęła.
-Jestem w ciąży!
- CO?!
- To co słyszałaś. - Puściła mi oko, hm, lubię pyskate.
-Zostawić was na kilka dni w spokoju i takie rzeczy się dzieją. - Ja tych szczeniaków niańczyć nie będę, ni chuja.
-Jestem pewna, że Dastan to ten jedyny, jakby to określić. Jest jedyną osobą pośród stek wilków, które poznałam. Tak jak ty i Scythe do siebie pasujecie, tak ja do Dastana. Można powiedzieć, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Aha- odparłam.- No cóż, świat się nie zawali z tego powodu. To tyle co chciałaś mi powiedzieć?
-Tyle- kiwnęła głową.
Poczekałyśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu Meyrin wstała.
-To cześć. - Mówiąc to, podniosła jakiś pakuneczek z ziemi.
-Co tam masz?- Zapytałam.
-Nic takiego- Machnęła nerwowo ręką, jakby chciała coś ukryć.
-Ach tak.
Rzuciłam jej podejrzliwe spojrzenie, po czym, gdy odchodziła, podkradłam się i rzuciłam biegiem przed siebie. Stworzyłam niewidzialna zaporę, zmieniłam się w człowieka i zaczęłam przeglądać jej rzeczy. Waliła pięściami w zaporę, ale po chwili się uspokoiła, od czasu do czasu rzucając tylko wyzwiska. W torbie, ujrzałam harfę, wyglądała na zaklętą, a jej struny mieniły się, niczym diamenty.
Jesteś żaglem, szalonym wiatrem, cherlawym drzewkiem na wietrze, które bez podpory się złamie. Tak wygląda Twój los, Twoje życie, bez kogoś, kto Cię wspiera, znikniesz.
Poszłam się przejść na polanę nicości, tam usiądę, porozmawiam z Nemezis, lub po prostu będę...
Zastałam tam moją betę, od razu mnie zaczepiła.
- Hej. - Rzuciła wilczyca ze sztucznym uśmiechem.
- Witaj. - Odparłam. - Chciałaś mi o czymś powiedzieć?
Wilczyca wahała się przez chwilę, a jej odpowiedź dogłębnie mną wstrząsnęła.
-Jestem w ciąży!
- CO?!
- To co słyszałaś. - Puściła mi oko, hm, lubię pyskate.
-Zostawić was na kilka dni w spokoju i takie rzeczy się dzieją. - Ja tych szczeniaków niańczyć nie będę, ni chuja.
-Jestem pewna, że Dastan to ten jedyny, jakby to określić. Jest jedyną osobą pośród stek wilków, które poznałam. Tak jak ty i Scythe do siebie pasujecie, tak ja do Dastana. Można powiedzieć, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Aha- odparłam.- No cóż, świat się nie zawali z tego powodu. To tyle co chciałaś mi powiedzieć?
-Tyle- kiwnęła głową.
Poczekałyśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu Meyrin wstała.
-To cześć. - Mówiąc to, podniosła jakiś pakuneczek z ziemi.
-Co tam masz?- Zapytałam.
-Nic takiego- Machnęła nerwowo ręką, jakby chciała coś ukryć.
-Ach tak.
Rzuciłam jej podejrzliwe spojrzenie, po czym, gdy odchodziła, podkradłam się i rzuciłam biegiem przed siebie. Stworzyłam niewidzialna zaporę, zmieniłam się w człowieka i zaczęłam przeglądać jej rzeczy. Waliła pięściami w zaporę, ale po chwili się uspokoiła, od czasu do czasu rzucając tylko wyzwiska. W torbie, ujrzałam harfę, wyglądała na zaklętą, a jej struny mieniły się, niczym diamenty.
(Wataha Mroku) od Meyrin
No i to tyle z prób poznania kogokolwiek, Shadow musiał oczywiście coś popsuć, nie zdziwiłabym się, gdyby w końcu przez przypadek wszczął wojnę przez swoje głupie zachowania. A chciałam przekonać Aoime, że wilki powietrza to nie tacy idioci. No cóż, jedyne co wyniosłam z tego spotkania, to fakt iż Shadow to jest idiota. Trudno się mówi, jego strata, ja z powodu tego zadufanego w sobie, snobistycznego basiora nie zamierzam jakoś się załamywać. Biedny Shadow, ktoś musiał go na głowę upuścić, dlatego jest opóźniony w rozwoju.
Najlepiej było udać przerażenie i po prostu stamtąd się taktycznie wycofać, ponieważ a) jestem z kimś umówiona b) chciałabym jednak poznać z powietrza kogoś poza Shadowem i lepiej za bardzo nie zrażać do siebie nawet jego, bo będzie stał mi na przeszkodzie i c) ponieważ z pewnych przyczyn walka nie jest najlepszym rozwiązaniem oraz d) bo mam taki kaprys, że mi się nie chce.
Rozłożyłam skrzydła i pomknęłam przecinając niebo ciemną smugą, która powstała z powodu mojej prędkości podczas lotu. Kochałam latać, mimo że to była domena powietrza, czułam się, że mogłam się wtedy poczuć całkowicie wolną, bez zmartwień i przyziemnych spraw.
Kilka chwil później byłam już na miejscu spotkania, jednak miałam do niego jeszcze trochę czasu, wyjęłam więc ukrytą tam harfę, aby się trochę rozluźnić. Uznałam, że jedna pioseneczka, której nikt nie usłyszy nie zaszkodzi. Zagrałam śpiewając:
-"Przyrzekając sobie, że wzbiwszy się w niebo, nigdy już nie wrócę na ziemię,
Mierzę w to modre, błękitne niebo…
Pamiętając niedawny żal, zaczęłam rozumieć znaczenie bólu,
Uczucia, które nas łączyły zaczynają stawać się tylko słowami.
Budząc się z włóczęgi po snach tego nieznanego świata,
Rozpościeram swe skrzydła, wzbijając się w niebo.
Przyrzekając sobie, że wzbiwszy się w niebo, nigdy już nie wrócę na ziemię,
Mierzę w te nieskazitelnie białe chmury.
Wiem, że kiedy wyzwolę się z ich objęć,
Przedarłszy się przez nie, zobaczę to modre, błękitne niebo.
To modre, błękitne niebo,
To modre, błękitne niebo…
Rozbrzmiawszy dźwiękiem irytacji, stare, zaniedbane okno roztrzaskało się w drobny mak,
Zmęczona patrzeniem na swoją klatkę, odrzucę ją i nigdy już nie będę oglądać się za siebie.
Dostrajając mój oddech do bicia serca,
Uderzam we framugę tego okna i wzbijam się w niebo.
Powtarzam sobie, że mogę osiągnąć cel, tylko jeśli zacznę lot,
Ten głos, tak odległy, wabi mnie do siebie,
Czując się oślepiona, muszę mocno chwycić twoją dłoń,
Żeby móc dalej szukać tego modrego, błękitnego nieba…"
Nagle poczułam ukucie w głowie, jakbym była blisko jakiegoś odkrycia. Ja tą piosenkę słyszałam od... Jeszcze przed wypadkiem, do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, po prostu ją pamiętałam.
~Brawo~ usłyszałam głos w mojej głowie.~ Zastanawiało mnie kiedy na to wpadniesz, lecz będę musiała cię powstrzymać, jeśli spróbujesz się dowiedzieć o swojej przeszłości czegoś więcej, to jest zbyt niebezpieczne. Grozi ci to śmiercią!
~Gdybym bała się śmierci, nie zaszłabym tak daleko. To te miesiące cierpień ukształtowały mnie taką jaką jestem, ale...~ powiedziałam w myślach sama do siebie.
~Ale?~ Zapytał głos.
~Ale chce wiedzieć jaka byłam wcześniej, oraz mam wrażenie, że przez ten okres otarłam się o coś ważnego, co pomoże mi ostatecznie rozwiązać tą całą zagadkę, dlaczego utraciłam pamięć.~ Odparłam jej w myślach.
~Tajemnice w twojej głowie nie bez powodu zostały zapieczętowane, a pozostałe zapominanie to tylko efekt uboczny. W końcu byłaś tylko eksperymentem, nie powinnaś żyć~ głos zamilkł zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo.
~Co przez to chcesz powiedzieć?~ Błagałam o jakąś informację, ale nic nie odpowiedziało mi ze środka.
Trudno, będę wydobywać tą wiedzę kawałek po kawałki i ułożę to wszystko w spójną całość. Dopiero, gdy to zrobię, będę mogła iść dalej naprzód, na dzisiaj i tak już wiele osiągnęłam.
Zobaczyłam Aoime wchodzącą na polanę i starałam się przybrać uśmiech (chociaż marnie mi to szło).
-Hej- powiedziałam.
- Witaj- odparła.- Chciałaś mi coś powiedzieć?
Zawahałam się chwilę po czym wypaliłam:
-Jestem w ciąży!
-CO?~!- Zdziwiła się.
-To co słyszałaś- odparłam.
-Zostawić was na kilka dni w spokoju i takie rzeczy się dzieją- skomentowała Alfa.
-Jestem pewna, że Dastan to ten jedyny, jakby to określić. Jest jedyną osobą pośród stek wilków, które poznałam. Tak jak ty i Scythe do siebie pasujecie, tak ja do Dastana. Można powiedzieć, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Aha- odparła.- No cóż, świat się nie zawali z tego powodu. To tyle co chciałaś mi powiedzieć?
-Tyle- kiwnęłam głową.
Poczekałyśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu ja wstałam:
-To cześć- wzięłam mój pakunek, aby znaleźć sobie inne miejsce do grania i śpiewania.
-Co tam masz?- Zapytała Alfa.
-Nic takiego- odparłam pospiesznie machając wolną ręką.
-Ach tak- zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem, ale uznała, że nie jest to coś nie w porządku.
Najlepiej było udać przerażenie i po prostu stamtąd się taktycznie wycofać, ponieważ a) jestem z kimś umówiona b) chciałabym jednak poznać z powietrza kogoś poza Shadowem i lepiej za bardzo nie zrażać do siebie nawet jego, bo będzie stał mi na przeszkodzie i c) ponieważ z pewnych przyczyn walka nie jest najlepszym rozwiązaniem oraz d) bo mam taki kaprys, że mi się nie chce.
Rozłożyłam skrzydła i pomknęłam przecinając niebo ciemną smugą, która powstała z powodu mojej prędkości podczas lotu. Kochałam latać, mimo że to była domena powietrza, czułam się, że mogłam się wtedy poczuć całkowicie wolną, bez zmartwień i przyziemnych spraw.
Kilka chwil później byłam już na miejscu spotkania, jednak miałam do niego jeszcze trochę czasu, wyjęłam więc ukrytą tam harfę, aby się trochę rozluźnić. Uznałam, że jedna pioseneczka, której nikt nie usłyszy nie zaszkodzi. Zagrałam śpiewając:
-"Przyrzekając sobie, że wzbiwszy się w niebo, nigdy już nie wrócę na ziemię,
Mierzę w to modre, błękitne niebo…
Pamiętając niedawny żal, zaczęłam rozumieć znaczenie bólu,
Uczucia, które nas łączyły zaczynają stawać się tylko słowami.
Budząc się z włóczęgi po snach tego nieznanego świata,
Rozpościeram swe skrzydła, wzbijając się w niebo.
Przyrzekając sobie, że wzbiwszy się w niebo, nigdy już nie wrócę na ziemię,
Mierzę w te nieskazitelnie białe chmury.
Wiem, że kiedy wyzwolę się z ich objęć,
Przedarłszy się przez nie, zobaczę to modre, błękitne niebo.
To modre, błękitne niebo,
To modre, błękitne niebo…
Rozbrzmiawszy dźwiękiem irytacji, stare, zaniedbane okno roztrzaskało się w drobny mak,
Zmęczona patrzeniem na swoją klatkę, odrzucę ją i nigdy już nie będę oglądać się za siebie.
Dostrajając mój oddech do bicia serca,
Uderzam we framugę tego okna i wzbijam się w niebo.
Powtarzam sobie, że mogę osiągnąć cel, tylko jeśli zacznę lot,
Ten głos, tak odległy, wabi mnie do siebie,
Czując się oślepiona, muszę mocno chwycić twoją dłoń,
Żeby móc dalej szukać tego modrego, błękitnego nieba…"
Nagle poczułam ukucie w głowie, jakbym była blisko jakiegoś odkrycia. Ja tą piosenkę słyszałam od... Jeszcze przed wypadkiem, do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, po prostu ją pamiętałam.
~Brawo~ usłyszałam głos w mojej głowie.~ Zastanawiało mnie kiedy na to wpadniesz, lecz będę musiała cię powstrzymać, jeśli spróbujesz się dowiedzieć o swojej przeszłości czegoś więcej, to jest zbyt niebezpieczne. Grozi ci to śmiercią!
~Gdybym bała się śmierci, nie zaszłabym tak daleko. To te miesiące cierpień ukształtowały mnie taką jaką jestem, ale...~ powiedziałam w myślach sama do siebie.
~Ale?~ Zapytał głos.
~Ale chce wiedzieć jaka byłam wcześniej, oraz mam wrażenie, że przez ten okres otarłam się o coś ważnego, co pomoże mi ostatecznie rozwiązać tą całą zagadkę, dlaczego utraciłam pamięć.~ Odparłam jej w myślach.
~Tajemnice w twojej głowie nie bez powodu zostały zapieczętowane, a pozostałe zapominanie to tylko efekt uboczny. W końcu byłaś tylko eksperymentem, nie powinnaś żyć~ głos zamilkł zdając sobie sprawę, że powiedział za dużo.
~Co przez to chcesz powiedzieć?~ Błagałam o jakąś informację, ale nic nie odpowiedziało mi ze środka.
Trudno, będę wydobywać tą wiedzę kawałek po kawałki i ułożę to wszystko w spójną całość. Dopiero, gdy to zrobię, będę mogła iść dalej naprzód, na dzisiaj i tak już wiele osiągnęłam.
Zobaczyłam Aoime wchodzącą na polanę i starałam się przybrać uśmiech (chociaż marnie mi to szło).
-Hej- powiedziałam.
- Witaj- odparła.- Chciałaś mi coś powiedzieć?
Zawahałam się chwilę po czym wypaliłam:
-Jestem w ciąży!
-CO?~!- Zdziwiła się.
-To co słyszałaś- odparłam.
-Zostawić was na kilka dni w spokoju i takie rzeczy się dzieją- skomentowała Alfa.
-Jestem pewna, że Dastan to ten jedyny, jakby to określić. Jest jedyną osobą pośród stek wilków, które poznałam. Tak jak ty i Scythe do siebie pasujecie, tak ja do Dastana. Można powiedzieć, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
-Aha- odparła.- No cóż, świat się nie zawali z tego powodu. To tyle co chciałaś mi powiedzieć?
-Tyle- kiwnęłam głową.
Poczekałyśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu ja wstałam:
-To cześć- wzięłam mój pakunek, aby znaleźć sobie inne miejsce do grania i śpiewania.
-Co tam masz?- Zapytała Alfa.
-Nic takiego- odparłam pospiesznie machając wolną ręką.
-Ach tak- zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem, ale uznała, że nie jest to coś nie w porządku.
sobota, 11 maja 2013
(Wataha Powietrza) od Shadow'a
Obudziłem się wcześnie rano.
Postanowiłem zapolować dla zabawy, nie byłem głody gdyż wczoraj wieczorem zjadłem niezłą kolację.
Chodziłem po lesie z nosem ku ziemi, próbując znaleść trop jakiegoś jelenia.
Tak, tak wiem. Shadow i takie polowanie. No cóż, trzeba czasami urozmaicić polowania a nie tylko latać po terenach lub używać magii.
Na mojej drodze stanęła Meyrin. Wilczyca Mroku, Nowa Beta w Watasze. W swojej ludzkiej postaci. Co ona do cholery tu robi? Podszedłem do niej zmieniając swą formę na człowieczą
-Hejka!- Rzuciła rozluźniona chociaż widać że była spięta.
-Hej- odparłem dość niechętnie. Nie byłem chętny do rozmawiania z nią.
-Co Ty do cholery na moich terenach robisz? -Rzuciłem ostro.
-A co nie można? -Zapytała z podniesionym podbródkiem.
-Nie, nie można. Wynoś się stąd albo ja Cię stąd wyprowadzę.
-Ale ja kulturalnie przechadzam się po tych terenach. - Rzuciła.
-Co mnie to obchodzi?! Dałem Ci pozwolenie? Nie?! A teraz wynocha na swoje tereny.
Wilczyca prychnęła i już miała coś powiedzieć ale jej przerwałem.
-Idź się na skarż Aoime. -Uśmiechnąłem się złośliwie.
Zmieniłem się w wilka i rozłozyłem skrzydła, ta to samo zrobiła i podleciała za mną.
-Chcesz szukac guza? -Rzuciłem.
-Tak. -Odparła.
-Nie jesteś na swoim terenie. Liczę do trzech i masz spadać.
Wadera spojrzała na mnie zaciekawiona.
-3.....2..... -Tutaj robiła się przerażona -1!
Rzuciłem w nią kulą powietrza, ta minęła ją z trudem. -Idź. Już. -Powiedziałem z naciskiem.
Ta szybko poleciała na swoje tereny. Westchnąłem zirytowany.
Poleciałem do swojej jaskini i ułożyłem się na swoim posłaniu.
Postanowiłem zapolować dla zabawy, nie byłem głody gdyż wczoraj wieczorem zjadłem niezłą kolację.
Chodziłem po lesie z nosem ku ziemi, próbując znaleść trop jakiegoś jelenia.
Tak, tak wiem. Shadow i takie polowanie. No cóż, trzeba czasami urozmaicić polowania a nie tylko latać po terenach lub używać magii.
Na mojej drodze stanęła Meyrin. Wilczyca Mroku, Nowa Beta w Watasze. W swojej ludzkiej postaci. Co ona do cholery tu robi? Podszedłem do niej zmieniając swą formę na człowieczą
-Hejka!- Rzuciła rozluźniona chociaż widać że była spięta.
-Hej- odparłem dość niechętnie. Nie byłem chętny do rozmawiania z nią.
-Co Ty do cholery na moich terenach robisz? -Rzuciłem ostro.
-A co nie można? -Zapytała z podniesionym podbródkiem.
-Nie, nie można. Wynoś się stąd albo ja Cię stąd wyprowadzę.
-Ale ja kulturalnie przechadzam się po tych terenach. - Rzuciła.
-Co mnie to obchodzi?! Dałem Ci pozwolenie? Nie?! A teraz wynocha na swoje tereny.
Wilczyca prychnęła i już miała coś powiedzieć ale jej przerwałem.
-Idź się na skarż Aoime. -Uśmiechnąłem się złośliwie.
Zmieniłem się w wilka i rozłozyłem skrzydła, ta to samo zrobiła i podleciała za mną.
-Chcesz szukac guza? -Rzuciłem.
-Tak. -Odparła.
-Nie jesteś na swoim terenie. Liczę do trzech i masz spadać.
Wadera spojrzała na mnie zaciekawiona.
-3.....2..... -Tutaj robiła się przerażona -1!
Rzuciłem w nią kulą powietrza, ta minęła ją z trudem. -Idź. Już. -Powiedziałem z naciskiem.
Ta szybko poleciała na swoje tereny. Westchnąłem zirytowany.
Poleciałem do swojej jaskini i ułożyłem się na swoim posłaniu.
piątek, 10 maja 2013
(Wataha Mroku) od Meyrin
Było tak spokojnie dla mnie, poprawka, zbyt spokojnie. Tęskniłam do starego życia wypełnionego sensacją, oraz momentami w których możesz zginąć. Decyzji, które musiało się podjąć teraz, a zły wybór groził śmiercią. Stare życie... To nie było złe, ale wciąż mam od czasu do czasu potrzebę zrobienia czegoś nieodpowiedzialnego i odważnego jak kiedyś, tylko, że wcześniej podróżowałam sama i odpowiadałam tylko za siebie, a teraz jestem Betą watahy, więc muszę zachowywać się w miarę przynajmniej pozorną poczytalność.
Mijały dni za dniem, według tego samego grafiku: polowanie, czas wolny, wieczór, polowanie, czas wolny, wieczór. Ja znajdowałam, aż za dużo tego wolnego czasu. Byłam przyzwyczajona do tego, że ciągle coś się dzieje.
Może by tak kogoś poznać z innych watah?
Nie wiedziałam gdzie pójść... Potem chyba coś głupiego strzeliło mi do głowy, bo poszłam na teren powietrza. A relacje mrok- powietrze nie były w najlepszym stanie. Co było jeszcze bardziej zwariowane, że ze wszystkich wilków powietrza trafiłam na Alfę, Shadowa, który niezbyt lubił wilki Mroku. Ironia losu? Przynajmniej może nie będzie nudno. Przez chwile chciałam się wycofać, ale mnie zauważył i podszedł:
-Hejka!- Rzuciłam rozluźniona przez ramię w mojej ludzkiej postaci.
-Hej- odparł.
Mijały dni za dniem, według tego samego grafiku: polowanie, czas wolny, wieczór, polowanie, czas wolny, wieczór. Ja znajdowałam, aż za dużo tego wolnego czasu. Byłam przyzwyczajona do tego, że ciągle coś się dzieje.
Może by tak kogoś poznać z innych watah?
Nie wiedziałam gdzie pójść... Potem chyba coś głupiego strzeliło mi do głowy, bo poszłam na teren powietrza. A relacje mrok- powietrze nie były w najlepszym stanie. Co było jeszcze bardziej zwariowane, że ze wszystkich wilków powietrza trafiłam na Alfę, Shadowa, który niezbyt lubił wilki Mroku. Ironia losu? Przynajmniej może nie będzie nudno. Przez chwile chciałam się wycofać, ale mnie zauważył i podszedł:
-Hejka!- Rzuciłam rozluźniona przez ramię w mojej ludzkiej postaci.
-Hej- odparł.
czwartek, 9 maja 2013
(Wataha Mroku) Od Minsa
Obudziłem się wczesnym rankiem wszyscy
jeszcze spali. Wstałem i pomaszerowałem w stronę Love. Próbowałem ja w
miarę delikatnie obudzić. Gdy wreszcie się obudziła spytała zaspana
-Mins… Czemu mnie budzisz?
-Wstawaj i choć ze mną. Ale musisz być cicho aby nikogo nie obudzić.
-Dobrze
Wybiegliśmy z jaskini. Biegliśmy w stronę Polany Nicości. Gdy wreszcie dotarliśmy usiedliśmy na środku.
-Love
-Tak?
-Słuchaj. Chciała byś zostać moją partnerką?
-Tak-mówiąc to rzuciła mi się na szyję
-Spokojnie , bo mnie udusisz.
-Przepraszam.
Nagle nadleciał Zefir. Też wybrał sobie moment.
-Więc, jesteście partnerami?
-Co cię to obchodzi? Spytała ostro Love
-Obchodzi bo jeśli jesteś jego partnerką to będziesz mogła uczestniczyć w treningach.
-Serio? Spytałem
-Niestety- odpowiedział
-A teraz zostaw nas samych.
-Dobrze, dobrze- odpowiedział Zefir
Gdy zostaliśmy z Love sam na sam pocałowałem ją i przytuliłem ją. Zaczęła się pierwsza szczera rozmowa o swoich przeżyciach i w ogóle .Gdy nastało południe wyruszyliśmy na polowanie. Wpadliśmy na trop dużego łosia. Gdy go wreszcie znaleźliśmy ruszyliśmy na niego. Love gryzła go w brzuch a ja w szyje. Gdy łoś wreszcie padł, zabraliśmy się do jedzenia. Gdy skończyliśmy jeść wpadliśmy na pomysł aby zaciągnąć go do jaskini aby inni też się najedli. Łoś był całkiem spory więc nieźle się zmęczyliśmy. Gdy wreszcie zaciągaliśmy go przed jaskinie zaczęło się ściemniać. Weszliśmy wiec do jaskini. Ułożyliśmy się w kącie i patrząc sobie w oczy zasnęliśmy.
-Mins… Czemu mnie budzisz?
-Wstawaj i choć ze mną. Ale musisz być cicho aby nikogo nie obudzić.
-Dobrze
Wybiegliśmy z jaskini. Biegliśmy w stronę Polany Nicości. Gdy wreszcie dotarliśmy usiedliśmy na środku.
-Love
-Tak?
-Słuchaj. Chciała byś zostać moją partnerką?
-Tak-mówiąc to rzuciła mi się na szyję
-Spokojnie , bo mnie udusisz.
-Przepraszam.
Nagle nadleciał Zefir. Też wybrał sobie moment.
-Więc, jesteście partnerami?
-Co cię to obchodzi? Spytała ostro Love
-Obchodzi bo jeśli jesteś jego partnerką to będziesz mogła uczestniczyć w treningach.
-Serio? Spytałem
-Niestety- odpowiedział
-A teraz zostaw nas samych.
-Dobrze, dobrze- odpowiedział Zefir
Gdy zostaliśmy z Love sam na sam pocałowałem ją i przytuliłem ją. Zaczęła się pierwsza szczera rozmowa o swoich przeżyciach i w ogóle .Gdy nastało południe wyruszyliśmy na polowanie. Wpadliśmy na trop dużego łosia. Gdy go wreszcie znaleźliśmy ruszyliśmy na niego. Love gryzła go w brzuch a ja w szyje. Gdy łoś wreszcie padł, zabraliśmy się do jedzenia. Gdy skończyliśmy jeść wpadliśmy na pomysł aby zaciągnąć go do jaskini aby inni też się najedli. Łoś był całkiem spory więc nieźle się zmęczyliśmy. Gdy wreszcie zaciągaliśmy go przed jaskinie zaczęło się ściemniać. Weszliśmy wiec do jaskini. Ułożyliśmy się w kącie i patrząc sobie w oczy zasnęliśmy.
(Wataha Mroku ) od Lovley Loyal
Mieliśmy dużą imprezę po powrocie do naszej krainy...oczywiście tam po raz pierwszy zmieniliśmy się w ludzi.
Nie widzialam jak wyglądam, wtedy bawilam się na imprezie nawet nie przejmując sie wyglądem.
Po powrocie do jaskini wszyscy od razy zasnęliśmy...mieliśmy mocnego kaca,bo trochę wypiliśmy.
Zasnęlam od razu...obudzilam się jednak późnej nocy i postanowilam zobaczyć swą postać.
Zmieniłam się w nią ...wyszłam z jaskini i pobiegłam w las
tam stanęłam na dużym kamieniu i przybrałam postać człowieka.
Spojrzałam na moje dłonie i nogi, poruszyłam palcami i się uśmiechnęłam.
Położyłam rękę na mojej głowie i poczułam gładkie włosy...miałam dziwne uczucie będąc w tej postaci...świat widziałam zupełnie inaczej.
Nagle pojawił się starzec i powiedział:
- Brawo, wybrałaś swoją postać człowieka. Dbaj o siebie i pamiętaj ,że to był twój ostateczny wybór, ta postać pozostanie z tobą już na zawsze. Życzę miłego życia.- powiedział i znikł.
Przeszłam się kawałek po lesie, napilam się wody w rzece i zobaczylam swoje odbicie po czym wróciłam do jaskini gdzie zmieniłam się w wilka.
Mins dalej spal nie chcialam go budzić, polożylam się obok i też zasnęlam przytulona do niego.
(Wataha Ognia) od Kondrakara
Wróciliśmy do Forever Young...nareszcie po długiej podróży z chochlikami.Nie mogłem się doczekać by zobaczyć jak wyglądam. Jak tylko doszliśmy wszyscy pozmieniali się w ludzi..Jak zobaczyłem jaka Sunshine jest piękna aż nie mogłem od niej oczu oderwać! Oderwałem jednak ,bo Shadow,alfa powietrza zorganizował imprezę. Coś mnie rozpaliło do szaleństwa! Wszyscy skakali do muzyki rozchodzącej się na cały las w tym tłumie ja skakałem najwyżej. Nie piłem jednak alkoholu... wyczaiłem jakiś napój ,,Fanta'' ,który bardziej mi smakował, smakował jak piwo. Pierwsze puszki zostały wykorzystane do szaleństwa. Pryskałem napojami na dziewczyny, przez co zrobiło się trochę zamieszanie, ale żeby było śmieszniej jak przestałem one chciały jeszcze raz. Wymigałem się dając puszkę jakiemuś basiorowi przechodzącemu obok i dziewczyny prosiły o popryskanie sokiem jego.Znalazłem różowe lusterko jakiejś dziewczyny. Spojrzałem jak wyglądam...Widziałem moje lekko długie czerwone włosy, jakiś naszyjnik ,ciemną zieloną kurtkę i...zielone oczy? Dziwne ,bo ja mam piwne,ale może być. Nagle podeszła do mnie Love
- Och Kondro, znalazłeś moje lusterko.- powiedziała
- Tak, leżało na ziemi. Weź skoro jest twoje.- powiedziałem oddając jej lusterko i poszedłem do koszyka gdzie były puszki fanty. Otworzyłem kolejną fantę, która wytrysnęła mi na twarz. Mrugnąłem oczami przetarłem ręką twarz i zobaczyłem śmiejące się Sunshine i Kate... Uśmiechnąłem się do nich i za chwilę napiłem napoju.To nieco głupie ,ale postanowiłem rozdawać drinki przy blacie po jakiejś godzinie szaleństwa...gdy inni dalej szaleli do upadłego, ja siedziałem na blacie i słuchałem muzyki rocka lecącej w tle imprezy popijając fantą. Chciałem tańczyć z Sunshine ,ale zniknęła mi z oczu w tłumie, więc szalałem na swój inny sposób. Trochę potańczyłem z Kate i Yuki, trochę z Love , potem sam, zaczepiłem kilka nieznanych mi dziewczyn z watahy mroku i znów wróciłem do rozdawania drinków.Impreza skończyła się dla mnie około pierwszej rano ,bo byłem strasznie śpiący, w końcu to moja pierwsza impreza. Na następnej dłużej może wytrzymam, przede mną pewnie nie jedna taka impreza. Wyszedłem z tłumu i zmieniłem się w wilka.Poszedłem do naszej jaskini gdzie położyłem się na jakimś kocu i zasnąłem.Rano nie miałem kaca, ale głowa mnie bolała od zbyt wielu wrażeń...Wszyscy inni spali do południa, tylko ja i Sunshine wstaliśmy rano ,bo ona też nie miała kaca.
- Hej Sun! Jak tam na imprezie, wyspałaś się?- zapytałem
- Było świetnie jak to na imprezach, widziałam ,że też świetnie się bawiłeś pryskając dziewczyny fantą.- uśmiechnęła się
- Heh, no tak, wzięło mnie na szaleństwo.- zawstydziłem się.
-Dokąd zmierzasz?- zapytała Sun
- A tak sobie chodzę i cię szukam...- odpowiedziałem schylając pysk
- Coś chcesz mi powiedzieć?- zapytała pewnie i podniosła mi głowę do góry
- Kocham cię! Sun już dawno chciałem o to spytać...czy zechcesz być moją partnerką?- zapytałem i czekałem co odpowie
niedziela, 5 maja 2013
(Wataha Mroku) od Meyrin
Po spacerku z Aoime i spółką znalazłam ustronne miejsce, aby wyjąć prezent od przyjaciółki z poprzedniej watahy, napis na nim głosił: ,,Kiedy będziesz miała ludzką postać" i jakimś cudem go nie otworzyłam (wszystko inne jak nie powinnam otwierać, to o razu to robiłam).
Zamieniłam się w swoje ludzkie wcielenie i westchnęłam, mój wygląd niewiele odbiegał od wyglądu ludzkiego Aoime, nie żebym była z tego powodu zła, tylko, że to jest trochę dziwne. Wzięłam do ręki ogromny karton, był mniej więcej wysokości około półtora metra. Zdarłam folie i otworzyłam pudełko, tylko po to, aby ukazało mi się kolejne pudełko wraz z owiniętą wokół niego folią ozdobną, no i w końcu kiedy dotarłam do ostatniego pudełeczka (cud), okazało się, że samo opakowanie zajmowało około 30 cm, zamiast max 1, na żarty jej się zebrało chyba.
Otworzyłam ostatnie pudełko i moim oczom ukazała się ręcznie rzeźbiona harfa, z wysokiej jakości ornamentami i ozdobnikami. Był tylko jeden problem: nie umiałam grać na harfach. Postanowiłam jednak mimo wszystko spróbować, najwyżej wszystkim wilkom w promieniu trzech kilometrów odpadną uszy.
Przejechałam delikatnie palcami po strunach i usłyszałam miły dla ucha dźwięk, właśnie wtedy okazało się, że mam smykałkę do muzyki, następnie kolejno wypróbowałam każdą możliwą kombinacje i uznałam, że mogę spróbować coś zagrać.
Przypomniałam sobie kiedyś taką pewną delikatną piosenkę, co prawda delikatność i ja nie idą w parze, ale można poudawać. Hmmm... Pamiętam jak jakaś dziewczynka śpiewała kiedyś piosenkę, wtedy nie za bardzo rozumiałam o co w niej chodzi, ale teraz już tak.
-,,Seiippai meippai imi wo ikiyou
Sou yatte ikite kita kedo
Ienai ienai sayonara nante
Konna ni daisuki na no ni
Mou wakareyou to
Kimi no koe ga kikoeta shunkan
Mou masshiro ni natte
Karadajuu ni hashitta hibana
Kimi no koto wo wasureru koto ga
Mae ni susundeku koto na no?
Wakaranai yo nakete kuru yo
Seiippai meippai ima wo ikiyou
Sou yatte ikite kita kedo
Ienai ienai sayonara nante
Konna ni daisuki na no ni"
Zwykła piosenka o pożegnaniu i życiu, sensie itd. Zastanawiało mnie, że kiedyś się wzruszyłam widząc tamta dziewczynę. Było oczywiście więcej zwrotek, ale nie widziałam sensu ich śpiewać.
-Nie wiedziałem, że taka dusza artystyczna z ciebie- zażartował Dastan wyłaniając się zza drzew.
-Podsłuchiwałeś?- Zrobiłam się cała czerwona, ale nie ze wstydu, zrobiłam się czerwona ze złości.- Radzę ci następnym razem nie podglądać, ani nie podsłuchiwać, bo przekonasz się o mojej sile w ludzkiej postaci...- Na koniec już żartowałam.
-Dlaczego nigdy nie mówiłaś, że grasz?- Zapytał.- Ani, że pięknie śpiewasz?
-Bo nie gram, ani nie śpiewam- powiedziałam.- To mój pierwszy raz.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć, brzmiałaś jak profesjonalistka- westchnął.- Chciałbym tak umieć wzruszać serca, jeszcze nigdy o tej pory się tak nie poczułem.
-Ale nikomu o tym nie mów- powiedziałam.- Że mam harfę, że na niej grałam i że śpiewam- powiedziałam.- Pewnie nasza Alfa i tak się o tym dowie, ale mimo wszystko nie muszą o tym wiedzieć wszyscy.
-Dlaczego nie chcesz o tym powiedzieć?- Dociekał.
-Bo nie- dałam mu moją ulubioną odpowiedź.- Lubię mieć sekrety.
Poderwałam się łapiąc go za rękę i mówiąc:
-To co wracamy? A tak w ogóle to jak się niby wzruszyłeś skoro pewnie nie wiesz co to za słowa?
-Eeeeee... chodźmy już lepiej- powiedział momentalnie wstając i niemal mnie ciągnąć w stronę jaskini. Ciekawe.
Zamieniłam się w swoje ludzkie wcielenie i westchnęłam, mój wygląd niewiele odbiegał od wyglądu ludzkiego Aoime, nie żebym była z tego powodu zła, tylko, że to jest trochę dziwne. Wzięłam do ręki ogromny karton, był mniej więcej wysokości około półtora metra. Zdarłam folie i otworzyłam pudełko, tylko po to, aby ukazało mi się kolejne pudełko wraz z owiniętą wokół niego folią ozdobną, no i w końcu kiedy dotarłam do ostatniego pudełeczka (cud), okazało się, że samo opakowanie zajmowało około 30 cm, zamiast max 1, na żarty jej się zebrało chyba.
Otworzyłam ostatnie pudełko i moim oczom ukazała się ręcznie rzeźbiona harfa, z wysokiej jakości ornamentami i ozdobnikami. Był tylko jeden problem: nie umiałam grać na harfach. Postanowiłam jednak mimo wszystko spróbować, najwyżej wszystkim wilkom w promieniu trzech kilometrów odpadną uszy.
Przejechałam delikatnie palcami po strunach i usłyszałam miły dla ucha dźwięk, właśnie wtedy okazało się, że mam smykałkę do muzyki, następnie kolejno wypróbowałam każdą możliwą kombinacje i uznałam, że mogę spróbować coś zagrać.
Przypomniałam sobie kiedyś taką pewną delikatną piosenkę, co prawda delikatność i ja nie idą w parze, ale można poudawać. Hmmm... Pamiętam jak jakaś dziewczynka śpiewała kiedyś piosenkę, wtedy nie za bardzo rozumiałam o co w niej chodzi, ale teraz już tak.
-,,Seiippai meippai imi wo ikiyou
Sou yatte ikite kita kedo
Ienai ienai sayonara nante
Konna ni daisuki na no ni
Mou wakareyou to
Kimi no koe ga kikoeta shunkan
Mou masshiro ni natte
Karadajuu ni hashitta hibana
Kimi no koto wo wasureru koto ga
Mae ni susundeku koto na no?
Wakaranai yo nakete kuru yo
Seiippai meippai ima wo ikiyou
Sou yatte ikite kita kedo
Ienai ienai sayonara nante
Konna ni daisuki na no ni"
Zwykła piosenka o pożegnaniu i życiu, sensie itd. Zastanawiało mnie, że kiedyś się wzruszyłam widząc tamta dziewczynę. Było oczywiście więcej zwrotek, ale nie widziałam sensu ich śpiewać.
-Nie wiedziałem, że taka dusza artystyczna z ciebie- zażartował Dastan wyłaniając się zza drzew.
-Podsłuchiwałeś?- Zrobiłam się cała czerwona, ale nie ze wstydu, zrobiłam się czerwona ze złości.- Radzę ci następnym razem nie podglądać, ani nie podsłuchiwać, bo przekonasz się o mojej sile w ludzkiej postaci...- Na koniec już żartowałam.
-Dlaczego nigdy nie mówiłaś, że grasz?- Zapytał.- Ani, że pięknie śpiewasz?
-Bo nie gram, ani nie śpiewam- powiedziałam.- To mój pierwszy raz.
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć, brzmiałaś jak profesjonalistka- westchnął.- Chciałbym tak umieć wzruszać serca, jeszcze nigdy o tej pory się tak nie poczułem.
-Ale nikomu o tym nie mów- powiedziałam.- Że mam harfę, że na niej grałam i że śpiewam- powiedziałam.- Pewnie nasza Alfa i tak się o tym dowie, ale mimo wszystko nie muszą o tym wiedzieć wszyscy.
-Dlaczego nie chcesz o tym powiedzieć?- Dociekał.
-Bo nie- dałam mu moją ulubioną odpowiedź.- Lubię mieć sekrety.
Poderwałam się łapiąc go za rękę i mówiąc:
-To co wracamy? A tak w ogóle to jak się niby wzruszyłeś skoro pewnie nie wiesz co to za słowa?
-Eeeeee... chodźmy już lepiej- powiedział momentalnie wstając i niemal mnie ciągnąć w stronę jaskini. Ciekawe.
(Wataha Mroku) Od Aurory
Od czasu gdy wróciłam do watahy,
poczułam, że mój świat się zmienił. Zaczęłam patrzeć na niego, z innego
punktu widzenia. Świat przestał być ciekawy, interesujący, stał się
nudny, szary, taki jak zawsze był. Jednak zawsze starałam się go
malować, ubarwiać, zachwycałam się jego pięknem. Teraz już po prostu nie
chciało mi się bezsensownie śmiać z byle powodu. Zmarszczki by mi się
jeszcze porobiły.
Jedynie niebo pozostało dla mnie nie zmienione, tajemnicze i tak dobrze znane, pełne mroku, a jednocześnie pełne światła. Niebo było wyjątkowe, jedyne w swoim rodzaju. Gdyby niebo mogło mnie zabrać... do siebie. Do wiecznej krainy, do której tak dawno temu odeszła moja rodzina. Oni czekali tam na mnie. Ale mi się nie śpieszyło do nich. Tego dnia, po raz pierwszy zmieniłam się w człowieka. Nawet nie było ze mną źle, ale faktycznie, od śmiechu mogły mi się teraz robić zmarszczki. Z resztą, nie chciało mi się już śmiać. Kiedyś moja babcia, opowiadała mi, że ludzie potrafili wyrabiać instrumenty muzyczne, w tym flet, którego dźwięk niezwykle mi się podobał. Teraz, kiedy przednie kończyny nie były zajęte podtrzymywaniem ciała, chciałam sobie sprawić coś takiego. Mogłabym się nauczyć grać. Niestety, potrzebowałabym pomocy, przy wystruganiu czegoś takiego. Szawa mi w tym na pewno by nie pomógł, bo nie miał ludzkiej formy. I skąd ja mam wziąć jakieś ostre narzędzie, którym ja mam wystrugać ten flet? Może Alfy by mi pomogły... nie! Sama sobie poradzę! Znalazłam nad rzeką, kawałek szkła. Nie miałam pojęcia skąd się tam wziął. Może niebo mi go zesłało..? Nie, po prostu ktoś kiedyś gdzieś roztrzaskał coś szklanego i prąd poniósł kawałek aż tutaj. Szkło było ostre, ale całe wieki by mi zajęło struganie fletu.. ale.. czy ma miałam coś innego do roboty? Znalazłam długi, chudy kawałek drewna, pusty w środku. Zaczęłam robić w nim dziury, a potem nadawać mu właściwy kształt. Prace trwały kilka dni, pod koniec, szkiełko było już zbyt stępione by mi jakoś posłużyć; Jednak schowałam je do kieszeni. Potem wypróbowałam swój instrument. Był bardzo prosty, ale brzmiał dość ładnie. Usiadłam sobie nad rzeką, zanurzyłam nogi w zimnej wodzie, i zaczęłam grać. Zastanawiałam się, czy wracać na noc do jaskini. Ale w sumie po co? I tak nikt nie zauważy mojego zniknięcia. Może tylko Szawa, ale on się ucieszy. A ja? Byłam zbyt szczęśliwa tutaj, nad rzeką, grając na flecie, niż patrząc co dzień, na te same pyszczki ograniczonych istot wilczych. |
(Wataha Mroku) Od Aoime
Zima ustępowała wiośnie, śnieg się roztapiał, czasem na kilka drogocennych chwil, przedzierało się słońce, niektóre ptaki latały, głosząc, że wiosna już tuż-tuż.
Po polowaniu (którym przewodziła Meyrin, tak, oddawałam jej coraz więcej obowiązków), poszłam na spacer ze Scythe'm, Meyrin i Dastanem. Ci dwoje coś kręcą, czuję to.
Zaprowadziłam ich przed grotę, nadal zachowywaliśmy postać wilczą, z racji, iż Dastan nie posiadał ludzkiej, hm, będę musiała porozmawiać z Nemezis.
Szłam raźnie, na przedzie, z tyłu słuchać było nerwowe szepty, a czasem głośne wibracje, gdy któreś z młodych wilków wpadło na skałę bądź stalagmit czy stalaktyt.
Doszliśmy do mojej groty, wbiegłam do wody, jak ostatnia idiotka. Za mną wbiegła Nikita, a Scythe i Dastan patrzyli na nas w osłupieniu.
Puściłam do Nikity oko, podpłynęłyśmy do brzegu i zaciągnęłyśmy podstępem basiory do wody.
Muszę powiedzieć, że ten nowy przypadł mi do gustu.
Wkrótce wyszli, zostawiając mnie sam na sam ze Scythe'm.
Wyszliśmy na brzeg, momentalnie wyschnęliśmy, a następnie zmieniliśmy się w ludzi. O tak, to jest to.
Scythe przyciągnął mnie do siebie, objął w pasie i pocałował w kark. Przeszedł mnie dreszcz, odgarnęłam mu włosy z twarzy, a on uśmiechnął się do mnie, pocałował, długo i namiętnie, a ja znowu cała topniałam.
Zaczął mnie rozbierać.
- Hej, zachowajmy jednakowe tępo. - Wymruczałam, chichocząc i zaczęłam go rozbierać.
Gdy byliśmy już obydwoje w bieliźnie, usiadłam na nim, przejeżdżając paznokciem po jego torsie, a ten mocował się z haftkami mojego stanika.
Noc spędziłam upojnie, a rano cała promieniałam.
Po polowaniu (którym przewodziła Meyrin, tak, oddawałam jej coraz więcej obowiązków), poszłam na spacer ze Scythe'm, Meyrin i Dastanem. Ci dwoje coś kręcą, czuję to.
Zaprowadziłam ich przed grotę, nadal zachowywaliśmy postać wilczą, z racji, iż Dastan nie posiadał ludzkiej, hm, będę musiała porozmawiać z Nemezis.
Szłam raźnie, na przedzie, z tyłu słuchać było nerwowe szepty, a czasem głośne wibracje, gdy któreś z młodych wilków wpadło na skałę bądź stalagmit czy stalaktyt.
Doszliśmy do mojej groty, wbiegłam do wody, jak ostatnia idiotka. Za mną wbiegła Nikita, a Scythe i Dastan patrzyli na nas w osłupieniu.
Puściłam do Nikity oko, podpłynęłyśmy do brzegu i zaciągnęłyśmy podstępem basiory do wody.
Muszę powiedzieć, że ten nowy przypadł mi do gustu.
Wkrótce wyszli, zostawiając mnie sam na sam ze Scythe'm.
Wyszliśmy na brzeg, momentalnie wyschnęliśmy, a następnie zmieniliśmy się w ludzi. O tak, to jest to.
Scythe przyciągnął mnie do siebie, objął w pasie i pocałował w kark. Przeszedł mnie dreszcz, odgarnęłam mu włosy z twarzy, a on uśmiechnął się do mnie, pocałował, długo i namiętnie, a ja znowu cała topniałam.
Zaczął mnie rozbierać.
- Hej, zachowajmy jednakowe tępo. - Wymruczałam, chichocząc i zaczęłam go rozbierać.
Gdy byliśmy już obydwoje w bieliźnie, usiadłam na nim, przejeżdżając paznokciem po jego torsie, a ten mocował się z haftkami mojego stanika.
Noc spędziłam upojnie, a rano cała promieniałam.
(Wataha Powietrza) od Shadow'a
Weszliśmy do jaskini. Moje wadery z watahy od razu z merdnięciami ogona nas powitały, i zaczęły pytam jak tam było.
Ja bez słowa przeszedłem obok, lecz wilczyce z wyprawy chętnie odpowiadały na pytania.
Rzuciłem się na swoje posłanie i zamknąłem oczy.
I co teraz? Będziemy latać po krainie w wilczej i ludzkiej postaci? To takie monotonne.
Nudne. Myślałem, ze teraz będę tonął w tej nudzie.
Nagle do mojej głowy wpadła myśl
* Może odejdę z watahy i wyruszę w podróż? Oddałbym wtedy watahę Rapix, ona by była szczęśliwa a ja? Nie wiem*
Zobaczymy co będzie, ale będę musiał tą 'propozycję' rozpatrzyć poważnie.
Tymi myślami zasnąłem twardym snem.
Ja bez słowa przeszedłem obok, lecz wilczyce z wyprawy chętnie odpowiadały na pytania.
Rzuciłem się na swoje posłanie i zamknąłem oczy.
I co teraz? Będziemy latać po krainie w wilczej i ludzkiej postaci? To takie monotonne.
Nudne. Myślałem, ze teraz będę tonął w tej nudzie.
Nagle do mojej głowy wpadła myśl
* Może odejdę z watahy i wyruszę w podróż? Oddałbym wtedy watahę Rapix, ona by była szczęśliwa a ja? Nie wiem*
Zobaczymy co będzie, ale będę musiał tą 'propozycję' rozpatrzyć poważnie.
Tymi myślami zasnąłem twardym snem.
piątek, 3 maja 2013
(Wataha Mroku) Od Aurory
Po otrzymaniu postaci ludzkich, wszyscy poszli na imprezie. Ja osobiście wymknęłam się szybko, bo nie zamierzałam się zamieniać w człowieka. Ta forma u mnie zostanie tylko w ostateczności. Wolałam siebie, jako siebie. I nie chciałam siebie zmieniać. Całą imprezę przeczekałam, a potem wszyscy ruszyliśmy z powrotem do Forever Young, do domu. Nareszcie do domu..
Gdy tak szliśmy, zaczęła mnie nurtować ta moja ludzka postać. Z jednej strony, przerażała mnie myśl, że mogłabym być w innym ciele, a jednak ciekawił mnie mój wygląd. Oddaliłam się trochę od grupy, i usiadłam przed kałużą. Trochę nad nią medytowałam, a potem pokręciłam głową i wróciłam do reszty. Nie, nie zmienię się.
Kiedy ujrzałam nasze terytorium, zapiszczałam z radości, tak że Mins idący obok mnie, podskoczył ze zdziwienia. Całą następną noc i dzień, spędziłam w jaskini, rozmawiając z Szawą, lub śpiąc za te wszystkie dni drogi.
(Wataha Mroku) Od Mins'a
Byliśmy już blisko terenów Forever Young. Nagle Scythe kazał nam iść w innym kierunku. Gdy się wreszcie zatrzymał, pytał wszystkich czy widzą jakąś kopułę. Myślałem ,że zwariował ale gdy kazał nam wyciągnąć łapy do przodu poczułem jakbym przerwał jakąś mistyczną barierę. Wszyscy ruszyli przed siebie. Gdy weszliśmy do tej kopuły wszyscy przybraliśmy ludzką postać. Podbiegłem do jeziorka aby zobaczyć swoją twarz. Miałem ciemne niebieskie oczy i czarne włosy. Na szyi tak jak w wilczej postaci wisiał rodzinny kryształ do tego miałem na sobie czarna koszulkę na to białą koszule i czarną kurtkę. Do Czarnych spodni miałem przypięty plecak.Gdy większość uczestników wyprawy oswoiła się ze swoją ludzką postacią zaczęła się impreza. Na ziemi rosły sobie podejrzane roślinki. Domyśliłem się, że robi się z nich narkotyki. Zerwałem garść i schowałem do plecaka. Każdy bawił się nie myśląc o skutkach. Bo skutki takiej zabawy mogą być nie miłe na przykład potężny kac i wiele innych. Ale ludzką postać trzeba oblać, więc i ja sięgnąłem po koktajle i inne alkohole. Bawiliśmy się całą noc. Rano wszyscy mieli strasznego kaca. Jednak Aoime dała rozkaz abyśmy wyszli z kopuły i szli dalej. Gdy wyszliśmy z kopuły byliśmy nadal ludźmi ale do Forever Young była jeszcze dobra godzina drogi więc zmieniliśmy się w wilki. Maszerowałem w środku grupy obok Love która czekała na mnie przed kopułą. Po tym jak Love wyznała mi miłość zaczęła być dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką. Gdy wreszcie dotarliśmy do naszej krainy wilki rozbiegły się po terenach swoich watach. Love pobiegła w stronę rzeki a ja w stronę Polany Nicości. Gdy byłem na miejscu zobaczyłem mojego ojca.
-Tato, gdzie ty byłeś tyle czasu. Wyruszyłem na tereny gdzie kiedyś mieszkaliśmy po twój kryształ rodzinny.
-Przecież już mam kryształ. Popatrz
-Tak. Ale to kryształ twojej matki.
-Jak to?
-Przed śmiercią prosiła mnie abym dopilnował abyś nosił go do piątej rocznicy jej śmierci.
Mówiąc to wyczarował skrzyneczkę.
-Otwórz synu
-Dobrze
-Wyjmij kryształ i załóż go naszyje a kryształ twojej matki włóż do szkatułki.
-Tak jest.
Gdy włożyłem kryształ mamy szkatułka zamknęła się i znikła.
-Teraz idź.
-Dobrze. A co z tobą?
-O mnie się nie martw.
Ruszyłem w stronę jaskini. Wtedy przypomniały mi się słowa stwórcy. Mówił, że możemy używać swojej ludzkiej postaci dopiero w Forever Young. Zmieniłem się więc w człowieka i ruszyłem dalej. Nagle nadleciał Zefir
-Więc tak wyglądasz jako człowiek.
-Jak mnie poznałeś?
-Po krysztale.
-Aha. Siadaj mi na ramieniu a nie tak lecisz.
-Skąd ta zmiana?
-Jaka zmiana, jestem taki sam jak przed wyprawą.
Gdy doszedłem do jaskini zmieniłem się w wilka i położyłem się obok Love która już spała. Zasnąłem myśląc jak się jej spytać czy chce być moją partnerką.
(Wataha Powietrza) od Shadow'a
Wparowaliśmy do kopuły. Rozpoczęła się impreza, wszyscy zmienili się w ludzką postać, ale nie ja. Ja jeszcze nie chciałem.
-Dlaczego nie zmieniasz się w człowieka? -Zapytał Mins już w człowieczej formie.
-Bo nie chce jeszcze. Warknąłem, a ten się roześmiał.
-Boisz się? -Zapytał. Zdenerwowałem się, zmieniłem się w człowieka i złapałem chłopaka za szyję i przyparłem do ściany.
-Nigdy nie mów że się czegoś boję, bo pożałujesz. -Syknąłem, po czym rzuciłem nim w rośliny.
Oddaliłem się od niego i szukałem czegoś w czym mogę się przejrzeć. Znalazłem, malutki zbiornik wodny, pochyliłem się nad nim i zobaczyłem przystojnego chłopaka, czarne włosy były przeplatany białymi pasmami. Złote oczy świeciły jak latarnie. Ubrany był w czarny płaszcz i rękawiczki, bił od niego mrok i tajemniczość.
I to byłem cały ja. Moja ludzka postać. Wyprostowałem się i odwróciłem głowę w kierunku gdzie pozostałe wilki bawiły się świetnie. Postanowiłem zrobić Wejście Smoka. Okryłem się niewidzialność i pobiegłem na środek całej imprezy. Zrobiłem czarną mgłę, dalej nie ujawniając się. Zobaczyłem, że wilki spojrzały na 'to' z iskierką strachu i zdziwienia, po czym 'ujawniłem' się.
Nie poznawały mnie wiec ustawiły się w bojowych, ludzkich pozycjach aby w każdej chwili mnie zaatakować.
-Ale Wy jesteście tępi. -Powiedziałem męskim głosem. Ktoś z tłumu westchnął na znak ulgi.
-Przecież to Shadow. -Powiedziała jakaś wilczyca.
-A jeśli nie to co? Zrobicie mi coś? -Zaśmiałem się po czym podszedłem do pewnego krzaka. Zacząłem robić skręty, kiedy zrobiłem kilkanaście sztuk zawołałem Sunshine by podpaliła koniec jednego i zacząłem palić. Później pojawiły się napoje z alkoholem. To dobrze.
Nie wiadomo kiedy wszyscy zasnęli, a później wszyscy skacowani zaczęliśmy iść w wilczej postaci do swoich terenów.
Zwołałem swoje wilki i kierowaliśmy się do naszej jaskini.
Moją głowę zaprzątała myśl, że nie wiedziałem Kiche w postaci ludzkiej.
-Dlaczego nie zmieniasz się w człowieka? -Zapytał Mins już w człowieczej formie.
-Bo nie chce jeszcze. Warknąłem, a ten się roześmiał.
-Boisz się? -Zapytał. Zdenerwowałem się, zmieniłem się w człowieka i złapałem chłopaka za szyję i przyparłem do ściany.
-Nigdy nie mów że się czegoś boję, bo pożałujesz. -Syknąłem, po czym rzuciłem nim w rośliny.
Oddaliłem się od niego i szukałem czegoś w czym mogę się przejrzeć. Znalazłem, malutki zbiornik wodny, pochyliłem się nad nim i zobaczyłem przystojnego chłopaka, czarne włosy były przeplatany białymi pasmami. Złote oczy świeciły jak latarnie. Ubrany był w czarny płaszcz i rękawiczki, bił od niego mrok i tajemniczość.
I to byłem cały ja. Moja ludzka postać. Wyprostowałem się i odwróciłem głowę w kierunku gdzie pozostałe wilki bawiły się świetnie. Postanowiłem zrobić Wejście Smoka. Okryłem się niewidzialność i pobiegłem na środek całej imprezy. Zrobiłem czarną mgłę, dalej nie ujawniając się. Zobaczyłem, że wilki spojrzały na 'to' z iskierką strachu i zdziwienia, po czym 'ujawniłem' się.
Nie poznawały mnie wiec ustawiły się w bojowych, ludzkich pozycjach aby w każdej chwili mnie zaatakować.
-Ale Wy jesteście tępi. -Powiedziałem męskim głosem. Ktoś z tłumu westchnął na znak ulgi.
-Przecież to Shadow. -Powiedziała jakaś wilczyca.
-A jeśli nie to co? Zrobicie mi coś? -Zaśmiałem się po czym podszedłem do pewnego krzaka. Zacząłem robić skręty, kiedy zrobiłem kilkanaście sztuk zawołałem Sunshine by podpaliła koniec jednego i zacząłem palić. Później pojawiły się napoje z alkoholem. To dobrze.
Nie wiadomo kiedy wszyscy zasnęli, a później wszyscy skacowani zaczęliśmy iść w wilczej postaci do swoich terenów.
Zwołałem swoje wilki i kierowaliśmy się do naszej jaskini.
Moją głowę zaprzątała myśl, że nie wiedziałem Kiche w postaci ludzkiej.
(Wataha Mroku) Od Meyrin
Wstałam i wróciłam z Dastanem przed jaskinię, zauważyłam zbliżającą się Aoime, oraz Scythe, który zawsze wiernie chciał jej bronić, wraz z innymi wilkami.
- Kim jesteś? - Wadera Alfa podeszła przyczajona.
- To jest Dastan, mój przyjaciel... - Speszyłam się lekko, Jakby to wytłumaczyć... Może lepiej dać temu spokój, moje kontakty z tym basiorem, były w przeszłości dosyć zawiłe.- Nie rób mu krzywdy.
- Twój 'przyjaciel' umie mówić chyba sam? - Spojrzała na niego pytająco, a ja spojrzałam, że mój basior wystąpił naprzód.
- Jestem Dastan, jeśli pozwolisz, chciałbym dołączyć do Twojej watahy.- Przedstawił się.
Na twarzy Aoime pojawił się lekki cień uśmiechu.
- Będziesz tu mile widziany, opiekuj się moją betą- powiedziała.
- Co? - Byłam zaskoczona. Chyba coś mnie ominęło, jeśli chodzi o jej tok rozumowania - Przecież ja...
- Od dzisiaj jesteś moją zastępczynią, kochanieńka. - Uśmiechnęła się i weszła do jaskini.
Pokiwałam głową.
-No cóż witam w watasze- powiedziałam do Dastana.- Ta wadera to była Aoime nasza Alfa, a ten basior to Scythe, jej partner- powiedziałam.
-Skąd wróciła taka ilość wilków?- Zapytał się.
-No więc byliśmy na wyprawie, a to wiesz jest...- Mówiłam mu.
-Długa historia- dokończył śmiejąc się.- Zawsze tak mówiłaś jak się czegoś próbowałem dowiedzieć.
-I zawsze będę tak mówić- powiedziałam.
-Nie sądziłem, że gdzieś zostaniesz- powiedział.
-Ja też nie, ale jedyny problem jaki stał mi na przeszkodzie został rozwiązany- odparłam.
-Jaki problem?- Zapytał się.
-Amnezja- odpowiedziałam.
-To mnie nie pamiętasz?- Zapytał się.
-Hmmm... Znalazłam skuteczny sposób, aby zapamiętać ważne dla mnie rzeczy i osoby, po prostu starannie powtarzałam sobie swoje uczucia i historie co odpowiedni czas, pamiętałam ostatnie 12 h swojego życia i tak ciągle, koło się zamknęło, prawdopodobnie dlatego, że miałam kiedyś wypadek, ale ciebie pamiętam.
-Ciesze się z tego- powiedział.
- Późno już jest- zauważyłam.
-Nom- odparł.- Może wejdziemy do jaskini.
Wstałam uśmiechając się, po raz drugi od 3 lat i po raz drugi w ciągu tej godziny. Można powiedzieć, że się dziwiłam, że jeszcze pamiętam jak się śmiać.
-Chodź- powiedziałam.
Wstał posyłając mi swój popisowy uśmiech i wszedł za mną.
- Kim jesteś? - Wadera Alfa podeszła przyczajona.
- To jest Dastan, mój przyjaciel... - Speszyłam się lekko, Jakby to wytłumaczyć... Może lepiej dać temu spokój, moje kontakty z tym basiorem, były w przeszłości dosyć zawiłe.- Nie rób mu krzywdy.
- Twój 'przyjaciel' umie mówić chyba sam? - Spojrzała na niego pytająco, a ja spojrzałam, że mój basior wystąpił naprzód.
- Jestem Dastan, jeśli pozwolisz, chciałbym dołączyć do Twojej watahy.- Przedstawił się.
Na twarzy Aoime pojawił się lekki cień uśmiechu.
- Będziesz tu mile widziany, opiekuj się moją betą- powiedziała.
- Co? - Byłam zaskoczona. Chyba coś mnie ominęło, jeśli chodzi o jej tok rozumowania - Przecież ja...
- Od dzisiaj jesteś moją zastępczynią, kochanieńka. - Uśmiechnęła się i weszła do jaskini.
Pokiwałam głową.
-No cóż witam w watasze- powiedziałam do Dastana.- Ta wadera to była Aoime nasza Alfa, a ten basior to Scythe, jej partner- powiedziałam.
-Skąd wróciła taka ilość wilków?- Zapytał się.
-No więc byliśmy na wyprawie, a to wiesz jest...- Mówiłam mu.
-Długa historia- dokończył śmiejąc się.- Zawsze tak mówiłaś jak się czegoś próbowałem dowiedzieć.
-I zawsze będę tak mówić- powiedziałam.
-Nie sądziłem, że gdzieś zostaniesz- powiedział.
-Ja też nie, ale jedyny problem jaki stał mi na przeszkodzie został rozwiązany- odparłam.
-Jaki problem?- Zapytał się.
-Amnezja- odpowiedziałam.
-To mnie nie pamiętasz?- Zapytał się.
-Hmmm... Znalazłam skuteczny sposób, aby zapamiętać ważne dla mnie rzeczy i osoby, po prostu starannie powtarzałam sobie swoje uczucia i historie co odpowiedni czas, pamiętałam ostatnie 12 h swojego życia i tak ciągle, koło się zamknęło, prawdopodobnie dlatego, że miałam kiedyś wypadek, ale ciebie pamiętam.
-Ciesze się z tego- powiedział.
- Późno już jest- zauważyłam.
-Nom- odparł.- Może wejdziemy do jaskini.
Wstałam uśmiechając się, po raz drugi od 3 lat i po raz drugi w ciągu tej godziny. Można powiedzieć, że się dziwiłam, że jeszcze pamiętam jak się śmiać.
-Chodź- powiedziałam.
Wstał posyłając mi swój popisowy uśmiech i wszedł za mną.
(Wataha Mroku) Od Aoime
Scythe zaprowadził nas do jakieś kopuły, w której rosły jakieś podejrzane roślinki, najprawdopodobniej robiło się z nich narkotyki. Hm, uroczo.
Świętowaliśmy ludzkie postacie, Meyrin poprosiła mnie o pozwolenie wyjścia z imprezy, naturalnie, zgodziłam się, nie miałam prawa jej zatrzymywać. Tak szczerze, to lubiłam ją. Od samego przybycia tutaj, okazała się bardzo szczera, sumienna i wierna. Wahałam się, czy nie dać jej pozycji bety.
Wracając do biegu wydarzeń, gdy tylko weszliśmy, wszyscy rozpierzchli się na różne strony, Scythe poleciał do niewielkiego jeziorka, poszłam za nim.
No cóż, dużo by tu mówić, rozkleiłam się, gdy go zobaczyłam. Kochałam go za wnętrze, a teraz... teraz jest tak strasznie seksowny, wykorzystam to.
Był szatynem, miał dłuższe, zwichrzone włosy, które chaotycznie opadały po opalonej cerze. Miał szkarłatne oczy, uwodzicielski uśmiech, od którego cała w środku topniałam. Nie ważne, zostawimy to na później.
Miał cienką, bawełnianą bluzkę, na którą zarzucona była czekoladowa bluza z kapturem, miał dość ciasne spodnie, nie przyglądałam się butom, bo ciągle wodziłam wzrokiem po jego ciele. Uch.
Widziałam, że też badał mnie wzrokiem, gdy już skończył, przyciągnął mnie do siebie i pocałował długo i namiętnie, całował tak, jakby od tego zależało nasze życie, a świat się walił.
W końcu, odsunęłam się od niego, błagając o litość, póki nie byliśmy sami lepiej... nie zaczynać. Uśmiechnęłam się uwodzicielsko, chwyciłam jego dłoń i dystyngowanym krokiem ruszyliśmy ku grupie.
Całą noc imprezowaliśmy, nie wiem, skąd wytrzasnęli ten tajemniczy, kuszący napój, ale chyba był z alkoholem, bo trochę kręciło mi się w głowie i stawałam się coraz to bardziej rozluźniona, Shadow uczył robić skręty. W końcu, gdy zaczynało świtać wszyscy padliśmy wykończeni po całej nocy zabawy.
Było wczesne popołudnie, gdy każdy, zaspany (i prawdopodobnie na kacu) zaczynał się rozbudzać. Patrzyłam na nich rozbawiona.
- Jeżeli dzisiaj chcemy dotrzeć do Forever Young, proponuję ruszyć w drogę. - Popatrzyłam, jak rzednie im mina. - To co, wrócimy tu jeszcze kiedyś? - Zaśmiałam się, a inni pokiwali energetycznie głową.
Po krótkim czasie, ruszyliśmy w drogę, już w postaci wilków. Jak zwykle, pilnowałam tyłów, wraz ze Scythe'm, zauważyłam, że ma szramę na wewnętrznej stronie lewej łapy.
Pożegnaliśmy się z wilkami na Polanie Pojednania, poprowadziłam wilki iluzji do naszej jaskini. Zauważyłam tam Meyrin z obcym wilkiem. Scythe zaczął warczeć i wystąpił przede mnie, rzuciłam mu spojrzenie pełne miłości, prosząc, aby się odsunął, to było bardzo miłe i jakże kusicielskie, ale sama umiem się obronić.
- Kim jesteś? - Szłam w kierunku nieznajomego, jak tygrys, polujący na swoją ofiarę, nie spuszczałam z niego wzroku.
Meyrin wystąpiła przed niego, jak wcześniej Scythe. Otworzyła usta i nerwowo zaczęła paplać.
- To jest Dastan, mój przyjaciel... - Speszyła się. Ha, pewnie coś robili pod moją nieobecność, zostawić ich bez opieki na kilka godzin... - Nie rób mu krzywdy.
- Twój 'przyjaciel' umie mówić chyba sam? - Przekręciłam pytająco głową.
Wilk wystąpił na przód.
- Jestem Dastan, jeśli pozwolisz, chciałbym dołączyć do Twojej watahy.
Kąciki warg powędrowały do góry.
- Będziesz tu mile widziany, opiekuj się moją betą.
- Co? - Meyrin była zaskoczona. - Przecież ja...
- Od dzisiaj jesteś moją zastępczynią, kochanieńka. - Uśmiechnęłam się.
Pokiwała głową, a ja weszłam do jaskini.
Świętowaliśmy ludzkie postacie, Meyrin poprosiła mnie o pozwolenie wyjścia z imprezy, naturalnie, zgodziłam się, nie miałam prawa jej zatrzymywać. Tak szczerze, to lubiłam ją. Od samego przybycia tutaj, okazała się bardzo szczera, sumienna i wierna. Wahałam się, czy nie dać jej pozycji bety.
Wracając do biegu wydarzeń, gdy tylko weszliśmy, wszyscy rozpierzchli się na różne strony, Scythe poleciał do niewielkiego jeziorka, poszłam za nim.
No cóż, dużo by tu mówić, rozkleiłam się, gdy go zobaczyłam. Kochałam go za wnętrze, a teraz... teraz jest tak strasznie seksowny, wykorzystam to.
Był szatynem, miał dłuższe, zwichrzone włosy, które chaotycznie opadały po opalonej cerze. Miał szkarłatne oczy, uwodzicielski uśmiech, od którego cała w środku topniałam. Nie ważne, zostawimy to na później.
Miał cienką, bawełnianą bluzkę, na którą zarzucona była czekoladowa bluza z kapturem, miał dość ciasne spodnie, nie przyglądałam się butom, bo ciągle wodziłam wzrokiem po jego ciele. Uch.
Widziałam, że też badał mnie wzrokiem, gdy już skończył, przyciągnął mnie do siebie i pocałował długo i namiętnie, całował tak, jakby od tego zależało nasze życie, a świat się walił.
W końcu, odsunęłam się od niego, błagając o litość, póki nie byliśmy sami lepiej... nie zaczynać. Uśmiechnęłam się uwodzicielsko, chwyciłam jego dłoń i dystyngowanym krokiem ruszyliśmy ku grupie.
Całą noc imprezowaliśmy, nie wiem, skąd wytrzasnęli ten tajemniczy, kuszący napój, ale chyba był z alkoholem, bo trochę kręciło mi się w głowie i stawałam się coraz to bardziej rozluźniona, Shadow uczył robić skręty. W końcu, gdy zaczynało świtać wszyscy padliśmy wykończeni po całej nocy zabawy.
Było wczesne popołudnie, gdy każdy, zaspany (i prawdopodobnie na kacu) zaczynał się rozbudzać. Patrzyłam na nich rozbawiona.
- Jeżeli dzisiaj chcemy dotrzeć do Forever Young, proponuję ruszyć w drogę. - Popatrzyłam, jak rzednie im mina. - To co, wrócimy tu jeszcze kiedyś? - Zaśmiałam się, a inni pokiwali energetycznie głową.
Po krótkim czasie, ruszyliśmy w drogę, już w postaci wilków. Jak zwykle, pilnowałam tyłów, wraz ze Scythe'm, zauważyłam, że ma szramę na wewnętrznej stronie lewej łapy.
Pożegnaliśmy się z wilkami na Polanie Pojednania, poprowadziłam wilki iluzji do naszej jaskini. Zauważyłam tam Meyrin z obcym wilkiem. Scythe zaczął warczeć i wystąpił przede mnie, rzuciłam mu spojrzenie pełne miłości, prosząc, aby się odsunął, to było bardzo miłe i jakże kusicielskie, ale sama umiem się obronić.
- Kim jesteś? - Szłam w kierunku nieznajomego, jak tygrys, polujący na swoją ofiarę, nie spuszczałam z niego wzroku.
Meyrin wystąpiła przed niego, jak wcześniej Scythe. Otworzyła usta i nerwowo zaczęła paplać.
- To jest Dastan, mój przyjaciel... - Speszyła się. Ha, pewnie coś robili pod moją nieobecność, zostawić ich bez opieki na kilka godzin... - Nie rób mu krzywdy.
- Twój 'przyjaciel' umie mówić chyba sam? - Przekręciłam pytająco głową.
Wilk wystąpił na przód.
- Jestem Dastan, jeśli pozwolisz, chciałbym dołączyć do Twojej watahy.
Kąciki warg powędrowały do góry.
- Będziesz tu mile widziany, opiekuj się moją betą.
- Co? - Meyrin była zaskoczona. - Przecież ja...
- Od dzisiaj jesteś moją zastępczynią, kochanieńka. - Uśmiechnęłam się.
Pokiwała głową, a ja weszłam do jaskini.
czwartek, 2 maja 2013
(Wataha mroku) od Meyrin
Siedziałam pod jaskinią watahy mroku w mojej nowej ludzkiej postaci, nagle słysząc szelest wstałam gwałtownie, kroki były znajome, jakbym już je kiedyś słyszała. Nagle ujrzałam sylwetkę wilka z moich rysunków z pamiętnika. Tego co się we mnie zakochał... Czyli Dastan.
-Meyrin?- Zapytał.- Co ty tu robisz? I dlaczego jesteś w formie człowieka?
-Hmm... Była wyprawa, potem impreza no i się z niej wymknęłam. No i wzięłam trochę tych ziół, ale nie wiem co to za zioła- mówiłam owijając w bawełnę.
Pokazałam mu plecak, licząc, że zwróci na niego uwagę i nic nie wspomni o przeszłości.
-Skąd to masz?- Zapytał.
-Z imprezy- powiedziałam.- Ale ja nie lubię imprez, szybko się stamtąd ulotniłam.
-To może pobędziesz trochę ze mną?- Zaproponował.
Kiwnęłam głową, a widząc jego radość pomyślałam, że jest prosty do rozszyfrowania. Heh, te basiory. Na co oni liczą? Nagle jednak mnie zaskoczył:
-Może zostaniesz moją partnerką?- Zaproponował.
Tak naprawdę, wydawał mi się nawet spoko. Dlaczego by nie i tak wątpię, żeby ktoś inny się dla mnie nadał i mnie zniósł, a Dastan jest nawet spoko.
Znaleźliśmy cichy spokojny kącik i się w nim położyliśmy, nagle basior powiedział:
-Chciałabyś mieć ze mną szczeniaki?
Zastanowiłam się chwilę po czym odparłam z powściągliwym szacunkiem:
-Trochę nie za wcześnie?
A on odparł:
-Szukałem ciebie ten cały czas, te wszystkie lata. Dla mnie to nie jest za wolno.
Milczałam przez chwilę, po czym powiedziałam:
-Skoro jesteśmy partnerami, to czemu nie?
-Teraz?- Zapytał.
-Teraz- odparłam.
No i od tego zaczęła się nasza pierwsza wspólna noc...
-Meyrin?- Zapytał.- Co ty tu robisz? I dlaczego jesteś w formie człowieka?
-Hmm... Była wyprawa, potem impreza no i się z niej wymknęłam. No i wzięłam trochę tych ziół, ale nie wiem co to za zioła- mówiłam owijając w bawełnę.
Pokazałam mu plecak, licząc, że zwróci na niego uwagę i nic nie wspomni o przeszłości.
-Skąd to masz?- Zapytał.
-Z imprezy- powiedziałam.- Ale ja nie lubię imprez, szybko się stamtąd ulotniłam.
-To może pobędziesz trochę ze mną?- Zaproponował.
Kiwnęłam głową, a widząc jego radość pomyślałam, że jest prosty do rozszyfrowania. Heh, te basiory. Na co oni liczą? Nagle jednak mnie zaskoczył:
-Może zostaniesz moją partnerką?- Zaproponował.
Tak naprawdę, wydawał mi się nawet spoko. Dlaczego by nie i tak wątpię, żeby ktoś inny się dla mnie nadał i mnie zniósł, a Dastan jest nawet spoko.
Znaleźliśmy cichy spokojny kącik i się w nim położyliśmy, nagle basior powiedział:
-Chciałabyś mieć ze mną szczeniaki?
Zastanowiłam się chwilę po czym odparłam z powściągliwym szacunkiem:
-Trochę nie za wcześnie?
A on odparł:
-Szukałem ciebie ten cały czas, te wszystkie lata. Dla mnie to nie jest za wolno.
Milczałam przez chwilę, po czym powiedziałam:
-Skoro jesteśmy partnerami, to czemu nie?
-Teraz?- Zapytał.
-Teraz- odparłam.
No i od tego zaczęła się nasza pierwsza wspólna noc...
(Wataha Mroku) od Dastana
Dotarłem na te piękne tereny tropiąc pewną wilczycę, nie miałem żadnej pewności, że ją tu znajdę, więc zdałem się na instynkt. Zastanawiało mnie co się z nią działo, od ostatniego czasu, kiedy ją widziałem. Pojawiła się wtedy na terenach mojej watahy, była taka dziwna i tajemnicza, a każdego dnia inna, nawet z charakteru. Odbyłem z nią tylko jedną rozmowę, a już zakochałem się w niej po uszy. Meyrin, wadera mroczna i niebezpieczna, czyli idealna dla mnie.
Zawędrowałem tutaj na miejsce tutejszej Watahy Mroku, miałem nadzieję, ją spotkać, zamiast tego ujrzałem dziewczynę o czarnej opasce oraz prostym gotyckim stroju, jedyne co mi się wydawało w niej znajomego to jej spojrzenie, pogardliwe i zdziwione, zupełnie jak Meyrin. Chwila... Meyrin?
-Meyrin?- Zapytałem.- Co ty tu robisz? I dlaczego jesteś w formie człowieka?
-Hmm... Była wyprawa, potem impreza no i się z niej wymknęłam. No i wzięłam trochę tych ziół, ale nie wiem co to za zioła.
Spojrzałem do jej plecaka wypchanego różnego rodzaju zielskiem, chwila to były ero- zioła!!!???
-Skąd to masz?- Zapytałem.
-Z imprezy- powiedziała.- Ale ja nie lubię imprez, szybko się stamtąd ulotniłam.
-To może pobędziesz trochę ze mną?- Zaproponowałem.
Kiwnęła głową, zapowiadał się cudowny wieczór.
Zawędrowałem tutaj na miejsce tutejszej Watahy Mroku, miałem nadzieję, ją spotkać, zamiast tego ujrzałem dziewczynę o czarnej opasce oraz prostym gotyckim stroju, jedyne co mi się wydawało w niej znajomego to jej spojrzenie, pogardliwe i zdziwione, zupełnie jak Meyrin. Chwila... Meyrin?
-Meyrin?- Zapytałem.- Co ty tu robisz? I dlaczego jesteś w formie człowieka?
-Hmm... Była wyprawa, potem impreza no i się z niej wymknęłam. No i wzięłam trochę tych ziół, ale nie wiem co to za zioła.
Spojrzałem do jej plecaka wypchanego różnego rodzaju zielskiem, chwila to były ero- zioła!!!???
-Skąd to masz?- Zapytałem.
-Z imprezy- powiedziała.- Ale ja nie lubię imprez, szybko się stamtąd ulotniłam.
-To może pobędziesz trochę ze mną?- Zaproponowałem.
Kiwnęła głową, zapowiadał się cudowny wieczór.
Dastan- Wataha Mroku
Imię: Dastan
Płeć: Samiec
Wiek: 5 lat
Stanowisko: Zwiadowca
Żywioł: Mrok
Umiejętności Specjalne: Niewidzialność, bezszelestne poruszanie się
Charakter: Tajemniczy, małomówny i uparty. Nigdy nie lubi jak wiesz o nim coś więcej niż to co powiedziałeś i jak się wtyka nos w jego sprawy
Rodzina: Nieznana
Partner/Partnerka: Zakochany w Meyrin
Właściciel: patro. skype (na skype)
(Wataha Mroku) Od Scythe'a
Wyszliśmy z świątyni i udaliśmy się w drogę do Forever Young. Po krajobrazie domyśliłem się, że byliśmy na zachód od krainy. Wskazałem Shadow'owi kierunek aby prowadził stado, ja trzymałem się tyłów razem z Aoime. Jak zwykle śmialiśmy się i dokazywaliśmy. Mins w tym czasie prezentował swojego lotnego towarzysza, a reszta po prostu szła.
Teren, po którym wędrowaliśmy był rozległy, całkiem płaski, tylko nieliczne wzgórza "urozmaicały" widoki.
Moim oczom ukazała się kopuła. Taka sama jak wcześniej, niebieska powłoka z której emitowało światło.
-Patrz! To tam, zaraz tam dojdziemy.- krzyknąłem z entuzjazmem do Aoime. Wadera rozejrzała się ze zdumieniem i popatrzyła na mnie jak na wariata.
-No co jest? Nie widzisz?- wskazałem łapą w stronę kopuły. Pokręciła głową na "nie", a ja wybiegłem na przód grupy.
-Widzicie tą kopułę?- Zapytałem z nadzieją. Wilki rozejrzały się i stwierdziły, że nic tam nie ma.
Wzdychnąłem i postanowiłem, że sprawdzę o co chodzi. Objąłem prowadzenie i zaprowadziłem stado pod kopułę. Stali kilka kroków od niej.
-Widzicie?- Zapytałem niepewnie.
Pewnie wszyscy uznali mnie za idiotę, bo nic nie zobaczyli. Podniosłem łapę i dotknąłem powłoki. Poprosiłem pozostałych aby zrobili podobnie. Ku wielkiemu zdziwieniu odczuli kopułę pod swoimi łapami.
-Wejdźcie do środka!- Wszyscy przeskoczyli przez niewidzialną ścianę po czym zamienili się w ludzi, ja również. Popatrzyłem na swoje dłonie, ubranie. Jednak chciałem zobaczyć twarz. Podszedłem do małego jeziorka i przejrzałem się w lustrze wody. Uśmiechnąłem się i przejechałem dłonią po twarzy.
Odwróciłem się i zobaczyłem młodą dziewczynę stojącą za mną i przyglądającą się mi.
-Aoime? Czy to Ty?- Byłem oszołomiony
-Tak.- uśmiechnęła się nieśmiało.
Była piękna: jasne i długie włosy, czerwone, głębokie oczy, które błyszczały w świetle słońca. Morelowe, słodkie ciało. Ponętne, delikatne usta i dziecinnie zadarty, zgrabny nos... no i to zmysłowe spojrzenie.Nosiła jednoczęściową, czarną sukienkę do kolan z wycięciem na plecach. Widać też było seksowny gorset pod spodem. We włosy wplecioną miała czarną opaskę, a szyję oplatała również czarna, satynowa obroża z koronką.
Teren, po którym wędrowaliśmy był rozległy, całkiem płaski, tylko nieliczne wzgórza "urozmaicały" widoki.
Śnieg był wysoki ale nie aż tak jak wtedy, kiedy Maglor prowadził mnie tu, żeby pokazać mi kopułę. Swoją drogą, zastanawiam się skąd ona się tu wzięła. Może to jakaś baza wypadowa dla bogów? Zaśmiałem się cicho.
Aoime popatrzyła na mnie zainteresowana.
-Co jest?- Zapytała.
-Pokażę ci coś... pewne miejsce, to po drodze.
-Pewnie znowu szykujesz na mnie jakiegoś psikusa, co?- Przekręciła oczami
-Nie, to nie z tego się śmieję.-Dotknąłem czubkiem nosa do jej pyska.
Moim oczom ukazała się kopuła. Taka sama jak wcześniej, niebieska powłoka z której emitowało światło.
-Patrz! To tam, zaraz tam dojdziemy.- krzyknąłem z entuzjazmem do Aoime. Wadera rozejrzała się ze zdumieniem i popatrzyła na mnie jak na wariata.
-No co jest? Nie widzisz?- wskazałem łapą w stronę kopuły. Pokręciła głową na "nie", a ja wybiegłem na przód grupy.
-Widzicie tą kopułę?- Zapytałem z nadzieją. Wilki rozejrzały się i stwierdziły, że nic tam nie ma.
Wzdychnąłem i postanowiłem, że sprawdzę o co chodzi. Objąłem prowadzenie i zaprowadziłem stado pod kopułę. Stali kilka kroków od niej.
-Widzicie?- Zapytałem niepewnie.
Pewnie wszyscy uznali mnie za idiotę, bo nic nie zobaczyli. Podniosłem łapę i dotknąłem powłoki. Poprosiłem pozostałych aby zrobili podobnie. Ku wielkiemu zdziwieniu odczuli kopułę pod swoimi łapami.
-Wejdźcie do środka!- Wszyscy przeskoczyli przez niewidzialną ścianę po czym zamienili się w ludzi, ja również. Popatrzyłem na swoje dłonie, ubranie. Jednak chciałem zobaczyć twarz. Podszedłem do małego jeziorka i przejrzałem się w lustrze wody. Uśmiechnąłem się i przejechałem dłonią po twarzy.
Odwróciłem się i zobaczyłem młodą dziewczynę stojącą za mną i przyglądającą się mi.
-Aoime? Czy to Ty?- Byłem oszołomiony
-Tak.- uśmiechnęła się nieśmiało.
Była piękna: jasne i długie włosy, czerwone, głębokie oczy, które błyszczały w świetle słońca. Morelowe, słodkie ciało. Ponętne, delikatne usta i dziecinnie zadarty, zgrabny nos... no i to zmysłowe spojrzenie.Nosiła jednoczęściową, czarną sukienkę do kolan z wycięciem na plecach. Widać też było seksowny gorset pod spodem. We włosy wplecioną miała czarną opaskę, a szyję oplatała również czarna, satynowa obroża z koronką.
Subskrybuj:
Posty (Atom)