Każdy żył swoim życiem, ja też zaczynałam, chociaż nie szło mi tak łatwo. Każdy jest pionkiem w rękach Boga, prawda? Ja zapomniałam o kontroli. Czułam się taka wolna, bez ograniczeń, bez przyziemnych sympatii czy obowiązków.
Jesteś żaglem, szalonym wiatrem, cherlawym drzewkiem na wietrze, które bez podpory się złamie. Tak wygląda Twój los, Twoje życie, bez kogoś, kto Cię wspiera, znikniesz.
Poszłam się przejść na polanę nicości, tam usiądę, porozmawiam z Nemezis, lub po prostu będę...
Zastałam tam moją betę, od razu mnie zaczepiła.
- Hej. - Rzuciła wilczyca ze sztucznym uśmiechem.
- Witaj. - Odparłam. - Chciałaś mi o czymś powiedzieć?
Wilczyca wahała się przez chwilę, a jej odpowiedź dogłębnie mną wstrząsnęła.
-Jestem w ciąży!
- CO?!
- To co słyszałaś. - Puściła mi oko, hm, lubię pyskate.
-Zostawić was na kilka dni w spokoju i takie rzeczy się dzieją. - Ja tych szczeniaków niańczyć nie będę, ni chuja.
-Jestem pewna, że Dastan to ten jedyny, jakby to określić. Jest jedyną
osobą pośród stek wilków, które poznałam. Tak jak ty i Scythe do siebie
pasujecie, tak ja do Dastana. Można powiedzieć, że jesteśmy dla siebie
stworzeni.
-Aha- odparłam.- No cóż, świat się nie zawali z tego powodu. To tyle co chciałaś mi powiedzieć?
-Tyle- kiwnęła głową.
Poczekałyśmy chwilę w milczeniu, aż w końcu Meyrin wstała.
-To cześć. - Mówiąc to, podniosła jakiś pakuneczek z ziemi.
-Co tam masz?- Zapytałam.
-Nic takiego- Machnęła nerwowo ręką, jakby chciała coś ukryć.
-Ach tak.
Rzuciłam jej podejrzliwe spojrzenie, po czym, gdy odchodziła, podkradłam się i rzuciłam biegiem przed siebie. Stworzyłam niewidzialna zaporę, zmieniłam się w człowieka i zaczęłam przeglądać jej rzeczy. Waliła pięściami w zaporę, ale po chwili się uspokoiła, od czasu do czasu rzucając tylko wyzwiska. W torbie, ujrzałam harfę, wyglądała na zaklętą, a jej struny mieniły się, niczym diamenty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz