Hmmm... Zastanawiało mnie co mogłam zrobić:
a) zwiać zabierając Akatriela
b) zostawić Akatriela i rzucić się w pogoń za uciekinierką
c) walczyć z tymi tutaj, pomóc Akatrielowi i dopiero potem rzucić się w pogoń za uciekinierką, która do tego czasu prawdopodobnie się stąd ewakuuje.
d) walczyć z tymi tutaj i potem uciec z Akatrielem
Żadna opcja zbytnio mi nie odpowiadała, ale nie zamierzałam zostawiać Akatriela ani tym bardziej zostawić niedokończone sprawy tutaj.
Czyli zostaje opcja c lub d. Czyli najpierw muszę wyeliminować tych tutaj.
Zamierzałam już rzucić się do walki zostawiając go w kącie tak, żebym nie dopuściła do niego żadnego wroga, ale w tym momencie przede mną pojawiła się znikąd dziewczyna.
Teleportacja? Wyglądało mi na coś w tym stylu. W dodatku wyczuwałam, że ta dziewczyna była wilkiem.
Chyba los się do mnie w końcu uśmiechnął.
- Hej ty - powiedziałam do niej. - Chyba przyda mi się twoja pomoc. Co powiesz na taki układ, że wytłumaczę ci sytuację, jeśli pomożesz mi się uporać z tymi płotkami, które postanowiły mi utrudnić pracę. Pasuje?
Rozejrzała się.
- Chyba tak. W końcu nie mam się ochoty zbytnio z nimi sprzymierzać - wskazała na ludzi wokół nas.
Uśmiechnęłam się.
W mojej prawej ręce zmaterializował się miecz, a w lewej mój ulubiony pistolet. Nie musiałam się zbytnio przejmować nabojami, gdyż wystarczyło użyć siły woli, żeby zmaterializować następne w magazynku.
- Taka broń... Raczej nie jestem zbyt dobra w jej obsłudze - stwierdziła dziewczyna patrząc na pistolet.
- Hm? Masz na myśli to? - Uniosłam mój Desert Eagle 50. AE.
Kiwnęła głową.
- Każdy ma swój styl walki - wzruszyłam ramionami strzelając w najbliższego gościa. - Jak sami nie zamierzacie ze mną walczyć to zamorduję was tak, jak tam stoicie w tamtym miejscu - zapowiedziałam głośniej w stronę otaczających nas tłumów.
Aby udowodnić, że nie żartuję przestrzeliłam stojącemu najbliżej mnie głowę.
- Czyli nikt stąd nie wyjdzie żywy oprócz nas - dodała dziewczyna.
Uśmiechnęłam się.
- Jest dokładnie tak, jak ona powiedziała!
Dopiero teraz ocknęli się i rzucili w naszą stronę, a ja niedbale zaczęłam ścinać głowy tym którzy dostali się bliżej mnie jednocześnie strzelając w głowy tych dalej.
Spojrzałam kątem oka, żeby sprawdzić, jak sobie radzi dziewczyna. Była całkiem niezła. Używała swojej teleportacji, aby unikać ciosów i pojawiać się na tyłach przeciwników, żeby ich potem zaatakować nożem. Wyglądało to na dosyć skuteczną metodę walki.
Jednocześnie zauważyłam, że jeden z nich dostał się za Akatriela i chwycił go za gardło przystawiając mu gardło. Kompletnie zapomniałam o nim podczas walki, tymczasem nieznana mi dziewczyna, która została moim sprzymierzeńcem również była zajęta walką.
Nie mogłam również go zestrzelić, gdyż ustawił się tak, żeby się zasłonić swoim zakładnikiem. Chyba będę musiała użyć mocy.
Tymczasem Akatriel zdawał się dochodzić do siebie i szybko zrozumiał w jakiej sytuacji się znajduje. Kopnął napastnika w piszczel i wykorzystał chwilę w której rozluźnił uścisk na gardle, aby się uwolnić z jego ramion, a potem go tak walnął na tyle mocno, że odrzuciło go pięć metrów od niego.
Skierowałam swoją lewą rękę w stronę krwawiącego mężczyzny i zakończyłam jego żywot. Dziewczyna również kończyła swoją część, a z mojej już nikt dawno nie został.
W końcu zostaliśmy tylko we trójkę. Trójka nieznajomych sobie wilków wśród podłogi wysłanej trupami. Muszę przyznać, że nasze pierwsze spotkanie było w ciekawych okolicznościach. Brakowało jeszcze tylko Akatsukiego.
- Miło mi was poznać, jestem Rin z Mroku - oznajmiłam. - Dziękuję za pomoc w pracy i wyeliminowanie tych pachołków. Domyślam się, że ty jesteś Akatriel - powiedziałam w stronę chłopaka. - Pasujesz do podanego mi opisu przez Akatsukiego. A ty...?
- Jestem Mico - przedstawiła się. - A teraz powiedz mi co się tutaj dzieje.
- Zdecydowałam się zająć tymi niedobitkami z laboratorium, które zgromadziły się tutaj, lecz wygląda na to, że osoba, którą chciałam najbardziej dorwać uciekła. Będę musiała ją wyeliminować następnym razem. Czyli na razie już po wszystkim i chyba możemy się udać na powierzchnię.
- Nie zapomniałaś o kimś? - Usłyszałam głos Akatsukiego, który stał oparty o wejście.
- Och... Ty żyjesz - powiedziałam zawiedziona. - Miałam nadzieję, że ktoś ciebie zasztyletował, tymczasem ty nie masz ani zadrapania... Podobnie, jak ja - spojrzałam na swoje ręce. - Za to nie wiem, czy ta krew zejdzie z ubrań - skrzywiłam się. - I co ty robiłeś, że nie było cię przez tyle czasu.
- Jestem Akatsuki - powiedział w stronę dziewczyny. - A jeśli o to co robiłem to jest temat na inną rozmową.
W końcu Akatriel go znał i nie było się sensu mu jeszcze raz przedstawiać. Za to zdziwiło mnie to co potem powiedział Akki. Zwykle nie odkładał takich odpowiedzi na później.
- Co tutaj robi tyle wilków? - Spytała Mico. - Co to za miejsce?
- Tyle wilków? - Zdziwiłam się. - Jest nas tutaj tylko czwórka z tobą. O wiele więcej jest w mieście. W końcu tutaj mieszkamy.
Wyszliśmy na powierzchnię.
- Mora Soul - powiedziałam jej. - Miasto wilków. Chociaż radzę nie paradować od tak w wilczej postaci, bo ludzie nie są świadomi kim, a raczej czym jesteśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz