Gdy zacząłem powoli odzyskiwać przytomność, czułem się...dziwnie. Wszystko było rozmyte, jakiekolwiek źródło światła raziło mnie niemiłosiernie. Ale najdziwniejsze było to, że czułem każdy przedmiot naokoło siebie. Wiedziałem, jaką ma fakturę lub wagę, mimo że nigdy go nie dotykałem. Czułem się w jakiś sposób powiązany z każdym otaczającym mnie atomem. Specyficznemu uczuciu towarzyszyło wrażenie spowolnionego czasu i niebotyczny ból głowy. Usłyszałem jęk. Ze zdziwieniem zauważyłem, że pochodził z moich ust. Zaraz przy mojej twarzy przyklęknął mężczyzna, z którym wcześniej walczyłem. W tle zauważyłem jeszcze dwójkę obwiesiów, gotowych do ataku. Zapewne w razie, gdybym stanowił jakieś zagrożenie. Ja jednak nie czułem się na siłach, żeby zrobić cokolwiek oprócz leżenia i czekania, aż minie świdrujący ból głowy. Gdzieś w zakamarku świadomości usłyszałem, że ktoś coś do mnie mówi, ale nie byłem w stanie rozróżnić słów. Po chwili przebił się do mnie jakiś hałas, a mężczyzna wstał gwałtownie. Raczej poczułem, niż zobaczyłem (co było dla mnie nowym doświadczeniem), że ktoś - kobieta - wbiega do pomieszczenia i robi chłopakom niezłą jatkę. Gdy podeszła do mnie, byłem już w stanie normalnie słyszeć. Zapytała, czy jestem w stanie iść. Nie wydawało mi się, żeby moje ciało było do tego zdolne, ale odważnie kiwnąłem głową i spróbowałem. Już myślałem, że mi się udało, kiedy ziemia nagle zaczęła się przybliżać w niebezpiecznym tempie. Najpewniej miałbym z nią bliskie spotkanie trzeciego stopnia, gdyby dziewczyna mnie nie podtrzymała.
- Kim jesteś? - wydukałem z trudem.
- Rin - odpowiedziała. W tym momencie zza jednego ze stołów wychynął facet z niechybnym zamiarem utłuczenia nas na miejscu. Chciałem krzyknąć, żeby ostrzec Rin, ale pytanie o tożsamość dziewczyny całkowicie wyczerpało moje siły. Chyba zorientowała się po wyrazie mojej twarzy, że coś jest nie tak, bo szybko odwróciła się i uniknęła ciosu. W tej chwili musiałem chyba na chwilę odpłynąć, bo następnym, co zakodowałem był brutalny chwyt za ramię i dotyk zimnej stali na gardle. Odruchowo pozbyłem się tego uczucia, wbijając łokieć głęboko w miękkie podbrzusze przeciwnika. Kątem oka zauważyłem jeszcze dziwnie ubraną kobietę. Przypominała mi szamana lub kogoś podobnego. Potem wysiłek związany z gwałtownym ruchem ramienia znów odebrał mi przytomność.
Wydawało mi się, że minęła ledwie sekunda, kiedy znów otworzyłem oczy, ale jednocześnie wiedziałem, że musiało minąć dużo więcej czasu. Z trudem odwróciłem głowę. Byłem w pokoju hotelowym. Po mojej lewej, na kanapie leżała śpiąca Angel. Ku swojemu zdziwieniu zauważyłem, że ma spuchnięte oczy. Czyżby płakała? Nie miałem jednak czasu zastanowić się nad tym, bo moją uwagę przyciągnęła druga postać, która właśnie okrywała moją siostrę kocem. W wysokim, ciemnowłosym mężczyźnie rozpoznałem swojego starego przyjaciela. Z trudem poruszyłem ustami, szepcząc jego imię. Odwrócił się gwałtownie i obdarzył mnie jednym z tych swoich szerokich uśmiechów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz