Rozstałem się z Aoime i Rin, a następnie wędrowałem po mieście nie mając co robić. Ostatecznie wróciłem za miasto do lasu, żeby trenować. Wybrałem to miejsce co ostatnio bo nie chciałem łamać kolejnych drzew bez potrzeby (przeszkadzały mi zabierając miejsce, więc je powaliłem).
W momencie kiedy zamierzałem zacząć trening usłyszałem niedaleko mnie kroki. Zaintrygowany kogoś obecnością podążyłem za źródłem dźwięku dopóki nie ujrzałam grupę składającą się z dwójki dziewczyn i jednego chłopaka. Parę razy ich widziałem w Forever Young, a to wystarczyło, żeby domyślić, iż to są wili. Jedynie jednej osoby wśród nich nie kojarzyłem. Enet, Agnes... I Farfalee o ile się nie mylę.
Podążyłem za nimi bezszelestnie wykorzystując ogromne pnie drzew i inną okoliczną roślinność, aby ukryć się w ich cieniu.
Dotarli do miejsca w którym ujrzałem czwartą sylwetkę pod krzakiem bzu. Przyjrzałem się jej... To był ten stuknięty lekarz Zakiel.
- Jest sam - stwierdził Enet. - Będzie całkiem łatwą ofiarą.
- Wiecie co, polowanie na ludzi to całkiem niezła rozrywka - przyznała Anges.
Polowanie na ludzi? Nie wątpiłem, żeby coś takiego było przeciwko zasadom watahy. W końcu to tylko przyciągało do nas uwagę ludzi. To by wyjaśniało również skąd wzięły się plotki o nadnaturalnie silnych osobach wśród ludzi.
To musiała być zasługa tych idiotów, którzy myśleli, że mogą sobie robić co chcą nie zważając na konsekwencje.
- Polowanie na wilki byłoby ciekawsze - dodała Farfalee.
- Ale tym zajmuje się Jacklyn, Lenea i Kali - stwierdził inny.
- Cóż koniec rozmowy, pora na zabawę - podsumował Enet.
Tymczasem Zakiel usiadł przyglądając się im. Był blady i miał zaczerwienione oczy. Wyciągnął pistolet i zaczął strzelać, ale tak mu się trzęsły ręce, że ani jeden z kilkunastu wystrzelonych pocisków nie trafił, gdyż wilki z łatwością ich uniknęły. Spróbował wyszarpać drugi pistolet, ale utknął zaczepiony o coś w jego pasku. Nerwowo zaczął szukać kolejnego magazynka, żeby zmienić, jednocześnie odsuwając się w tył przed napastnikami, dopóki nie natrafił na drzewo, które odcięło mu dalszą drogę ucieczki.
Agnes podeszła, złapała go za kołnierz i uniosła w górę z zamiarem uduszenia. Przez kilka sekund patrzyłem, jak jej palce zacisnęły się na szyi Zakiela.
Chyba pora ukrócić ich zabawę. Poza tym wisiałem mu przysługę po tym, jak mi pomógł...
Wyjąłem średniej długości nóż i pistolet, który trzymałem w lewej ręce.
- Co powiecie na to, żeby zakończyć tą zabawę w tym momencie? - Błyskawicznie znalazłem się przy dziewczynie i odciąłem jej jedną z rąk.
Obezwładniony brakiem powietrza chłopak wypadł z jej uścisku przy okazji zostając zabryzgany krwią, która wystrzeliła w jego kierunku.
Złapała się w miejsce, gdzie od łokcia w dół brakowało jej całej kończyny
Odwróciłem się w stronę Eneta i drugiej dziewczyny, jednocześnie lewą ręką celnie przestrzeliwując kolano dziewczyny z mojego pistoletu.
Upadła. Wątpiłem, żeby przeżyła o ile nie otrzyma natychmiastowej pomocy medycznej. Leżała w kałuży własnej krwi nie mogąc się nawet podnieść. Tak właśnie kończą słabi. Tego właśnie losu zamierzałem uniknąć.
- Następni jesteście wy - rzuciłem w ich stronę.
Enet zniknął. Czyli potrafił stać się niewidzialny. To nieco komplikowało sprawę.
Wytężyłem słuch, by wychwycić każdy najcichszy dźwięk okolicy. Oddech. Kroki. Wszystko co pozwalało mi wykryć obecność moich przeciwników.
Nagle rozległ się cichy świst, który można było porównać do noża przecinającego powietrze. Nie. Chwila, nie porównać - to był nóż przecinający powietrze.
Szybko uniknąłem ciosu i strzeliłem w stronę, gdzie powinien się znajdować.
Po chwili sylwetka Eneta stała się widoczna. Przestrzeliłem sam środek jego czoła. Celnie i śmiertelnie.
- No i teraz zostałeś tylko ty - odwróciłem się uśmiechnięty w stronę Farfalee.
Sekundę później oddzieliłem głowę od reszty jej ciała.
______________________________________
Ten nieznajomy to Zaren.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz