niedziela, 21 września 2014

(Wataha Mroku) Od Aoime

- Wpadłaś na jakiś szalony pomysł i chcesz mnie w to wciągnąć - zgadywała. - Zajęcie nie jest przeciętne, bo inaczej po prostu przyszłabyś do mnie i powiedziałabyś prosto z mostu, w dodatku jest zarobek, więc jest to praca mieszczona w ludzkich kryteriach, ale nie będzie też przeciętna, bo inaczej bym się nią nie zainteresowała, ani tym bardziej ty. Hmmm... W dodatku nie wymieniłaś też konkretnej czynności, więc podejrzewam, że ta praca musi być bardzo... - Tu zastanowiła się chwilę. - Wszechstronna? Najemnicy? Jakieś nietypowe prace? Mam rację?
Kiwnęłam głową na tak.
- Jak zwykle potrafisz tak wiele wywnioskować z kilku słów. Myślałam nad założeniem naszej własnej firmy, która będzie bardzo wszechstronna. Przynajmniej nie będziemy się nudzić i mieć zarobek. Myślałam o nazwie Odd Jobs.
- Musze przyznać, że pomysł brzmi ciekawie. Myślę, że mogę w to wejść.
- Cudownie. Zechcesz mi pomóc od razu?
- Czemu by nie.

- Okej, orientujesz się może, gdzie jest Akki? - zapytałam moją... właśnie, kim dla mnie jest? Jest moją zastępczynią, jasne, niezastąpioną pomocą, ale jest też przyjaciółką, na której mogę zawsze polegać...
- Obawiam się, że łatwiej ci będzie znaleźć stanik bez push-up'u w sklepie obok, niż Akkiego.
Skinęłam głową i wyciągnęłam telefon. Taak, świetna opcja...
"Za 15 minut w Złotej Filiżance"
Nie dodałam  żadnego "proszę" albo "czy możemy się zobaczyć?". Nie. Miałam nadzieję, że mi nie odmówi. Czas kiedyś zacząć być w końcu stanowczym.
Dostałam szybką odpowiedź "Ok".
Taak, telefony to cud techniki.
- Okej, mała, idziemy trochę nakarmić mój głód kofeinowy, a przy okazji zaciągnąć kolejną osobę - rzuciłam i poszłyśmy w kierunku dzielnicy handlowej.
- Co planujesz?
- Chcę ustalić miejsce i pierwszą ofiarę i może jakąś drobną ofiarę i przedyskutować, czy potrzebujemy wspólników.
- Ale jak będzie mnie wkurzał to dostanie w pysk.
- A czemu by nie. Trochę rozrywki przyda się każdemu - rzuciłam jej tajemniczy uśmiech.

Akki wszedł do środka od razu po tym, jak zamówiłam mokkę i usiadłam przy stoliku. Rin zadowoliła się zwykłą czarną.
- Cześć dziewczynki - uśmiechnął się.
- Tylko nie dziewczynki - warknęła Rin.
- Te "dziewczynki" potrafią skopać tyłek lepiej, niż ty, chłopczyku - pokazałam mu język.
- No dobra, dobra. Wygrałaś - uniósł ręce w geście "poddaję się". - Dajcie mi chwilę, idę coś zamówić.
Wrócił z czarną kawą i saszetką cukru w drugiej dłoni.
- A więc? Czego potrzebujecie?
- Potrzebujemy miejsca na naszą agencję. Poza tym, myślałam, że moglibyśmy także zajmować się trochę mniej poważnymi sprawami, niż same zabójstwa, co wy na to?
- Jeśli dostanę za to pieniądze, to jasne - Akki wsypał resztkę cukru do kubka i zamieszał napój.
Wzięłam łyka gorącego płynu. Był słodki i pachniał idealnie, a na moim języku właśnie otworzyły się bramy do raju. Mmm...
- A co powiecie na temat innych ludzi?
- Myślę, że nie potrzebujemy dodatkowych gęb do wykarmienia, a nowe osoby mogłyby nas też komuś wydać, więc bezpieczniej będzie zostać w takim składzie - Rin wzięła łyka kawy. - A ty, padalcu? Co o tym myślisz?
- Muszę z bólem przyznać, że masz rację.
- Okej, a... ma ktoś jakieś propozycje na miejsce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz