Wszystko co mówiła Rin mnie w żadnym stopniu nie porywało na kolana. Moje sprawy osobiste załatwaim samodzielnie, więc nie rozumiem czemu ona się do czegokolwiek wtrąca, to samo reszta.
- Rin, wyjdź z mojego mieszkania i nie kłopocz się mną. Jeżlei jednak coś Ciebie do ego skusi, to powstrzymaj Akatsukiego. Nie ma znaczenia co Ciebie korci w tej sprawie. Nie ma żadnego zagrożenia, póki nikt się nie dowie kim jesteście. Jeżeli jednak będziesz się kręcić razem z resztą wokół mnie, to w końcu zaczyna się na nas wszystkich ataki. Jeżeli dążysz do wielkiej wojny tutaj, przy ludziach i innych nadludzkich stworzeniach to rozkładam ręcę. - Stanęłam do niej z rozłożonymi rękoma i patrzyłam prosto w oczy.
- Jeszcze zobaczymy co zrobię. - Przymknęła złowieszczo ślepia i wyszła.
Westchnęłąm tylko i napiłam się trochę kawy, któa przed chwilą zrobiłam. Następnie wygrzebałam jakieś luźne spodnie, do tego jakąś bluzkę i na to kurtkę czarną. Pochowłam wszędzie broń i zwiazałam włosy w kitkę. Zblirzał się wieczór, wiec podejrzewałam, że ojczulek już zdaje sobie ze wszystkiego sprawę. Od razu wzięłam telefon do ręki i w tym momencie przyszła wiadomość. Ruszyłam na most, gdzie mieliśmy się spotkać. Po chwili już tam byłam, ale nikogo wiecej nie było. Po jakichś 10 minutach czekania parę matrów przede mną zatrzymał sie ciag czarnych samochodów, skąd wyszli ludzie, których znam,a byli przyodziani w garnitury. Wygladało to na spotkanie z osobami gotowymi an zamordowanie mnie.
- To twoja sprawka. - Mężczyzna stał daleko przede mną, a za nim cała gromada.
- Czy to nie oczywiste? - Zapytałam.
- Giń. - Nagle rzuciło się na mnie parę wilków z ogromną prędkością, które szybko zestrzeliłam.
Tak zaczęli po kolei się na mnie rzucać. Amunbicja szybko się pokończyła, a potem wszystkie trucizny i noże oraz inne tego typu przedmioty. Przygotowałam się na walę w ręcz. Nagle rzuciło się na mnie duże stadko samców. Powlaiłam je w pół godziny,a w tym czasie dołączali się jacyś nowi. Gdy zostało parę wilków i szef ja już byłam lekko zmęczona.
- Dobrze, a więc wybiłaś mi 3/4 stada. Teraz pora na to byś zaczęła tracić na sle, bym na końcu zabił Cię. - Mówił spokojnie, ale czuć było w jego głosie głeboką wśiekłość.
- Czekam. - Wyprostowałam się.
Walczyłamz różnego rodzaju wilkami, które były niezwykle silne. Poległy oczywiście i został tylko szef. Spojrzał na mnie wściekle i ruszył z pęłną parą do walki. Mimo jego lat był niesamowicie szybki i dokładny. Nasza walka zajęła około 2 dni. Pod wieczór poległ, a jego ostatnimi słowami było: "Księżniczko... Nie odnajdziesz swych rodziców." . Wszystkie dowody zbrodni usunęłam. Następnie ruszyłam do miejsca, gdzie znajdowała się ich niegdysiejsza baza. Znalazłam dwie zaufane mi osoby, jak można przypuszczać, to te, które ostatnio ze mną rozmawiały. Oddali mi rodziców. Wróciłam do domu i połóżyłam ich w łóżku,a następnie zemdlałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz