Rozstałam się z Aoime, która poszła doprowadzić do porządku Minsa, a reakcja Akkiego świadczyła o tym, że doskonale wiedział, co u niego było nie tak, nie... Świadczyła, że to on był powodem tego zachowania.
Osobiście Mins mnie zbytnio nie obchodził. Owszem, był członkiem mojej watahy w której byłam Betą, ale wątpiłam, żebyśmy kiedykolwiek porozmawiali na osobności. Lepiej było to zostawić Aoime.
Wróciłam do domu i przypomniało mi się o tamtym sms-ie Nadii. Przez ostatnie wydarzenia kompletnie wyleciał mi z głowy. Szybko nacisnęłam przycisk połączenia.
Od razu usłyszałam głos sekretarki "Numer z którym próbujesz się połączyć aktualnie przebywa poza zasięgiem".
Może miała rozładowany telefon? Może, ale szczerze w to wątpiłam. Nie mogłam się pozbyć uczucia, że coś jest nie tak.
Otworzyłam laptopa, a w międzyczasie moje złe przeczucia urosły do poziomu bardzo złych przeczuć.
Nerwowo wklepałam stronę na której były wszystkie nowości i ogłoszenia z Mora Soul, ale wśród informacji nie było zbytnio nic co pomogłoby mi powiedzieć, gdzie ona jest.
Dopiero teraz zauważyłam mały druczek na głowie o wzmożonej działalności hycli. Poza tym nic więcej.
Nadia coś wspominała o tym...
Wyłączyłam laptopa. Nie miałam czasu na sprawdzanie nagrań z kamer całego miasta - było ich zbyt dużo na taki okres czasu. Gdyby była to godzina i tak by to trochę zajęło, ale kilka dni?
Czasami trzeba użyć klasycznych metod poszukiwań i wyjść z domu.
Wzięłam kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Pierwsze miejsce do którego się skierowałam to była praca Nadii. Nie należała ona do miejsc w których z chęcią przebywam.
Nigdy wcześniej tam nie byłam, ale zdążyłam się już co nieco dowiedzieć o tamtejszych pracownikach i nie, nie zachęcało mnie to do bliższej znajomości z nimi.
Weszłam do środka i usiadłam przy barku. Praktycznie wszyscy byli tam dorośli, a ja nie sprawiałam takiego wrażenia z moim ciałem 15-latki.
- To nie jest miejsce dla dzieci - usłyszałam głos Toda. - Nie mamy tu nic dla ciebie.
Już niemalże zdążyłam zapomnieć o tym, że on nic nie pamięta o tamtej bójce.
- Nie jestem dzieckiem - odparłam spokojnie. - Poza tym przyszłam tutaj po informacje.
Był zaskoczony.
- W sprawie Nadii - uściśliłam. - Nie odzywała się ostatnio, więc pomyślałam, że może jest zbyt zajęta pracą, by się się spotkać.
- To nie twoja sprawa - oznajmił. - A teraz wynocha dziecko!
- Nie - odparłam. - Nie wyjdę stąd dopóki nie dacie mi się z nią spotkać.
Spojrzał się na mnie zirytowany. Byłam w stanie mniej więcej się domyślić co sądzi o mój temat, pewnie byłoby to coś w stylu "gnojek, który przeszkadza w pracy".
Uśmiechnęłam się ponuro, kiedy zawsze brali cię za dziecko było to uciążliwe.
Wziął mnie za kołnierz z zamiarem wyniesienia i wyrzucenia. Podniósł mnie.
Tylko, że ja na pewno nie miałam zamiaru pozwolić, żeby tak mnie upokarzał. Próbowałam to rozwiązać rozmową, lecz nic to nie dało, a ja raczej nie wchodziłam do umysłów innych ludzi, by ich kontrolować. Wolałam bardziej tradycyjne metody.
Złapałam go za rękę, którą mnie trzymał i powoli zaczęłam mu ją wykręcać, dopóki nie zatrzymałam się na granicy połamania słabych ludzkich kości.
- Puść mnie - uśmiechnęłam się czarująco. - Albo zaraz wylądujesz na ostrym dyżurze z połamaną ręką.
Od razu mnie wypuścił i złapał swoją obolałą kończynę zginając się w pół.
- Ty się nie przydasz - oceniłam. - Tam powinien być menadżer? - Spytałam wskazując drzwi za barkiem.
Kiwnął głową.
- Polecam ci przyłożyć lód do tego, bo masz skręconą kostkę u ręki - poszłam w stronę drzwi ignorując jego jęki.
Zza drzwiami wpadłam na osobę wyglądającą na menadżera.
- Co ty tutaj robisz? - Zapytał.
- Przyszłam sprawdzić, czy jest tutaj Nadia, ponieważ nie odzywała się do mnie ostatnio - wytłumaczyłam po raz kolejny.
- Nie ma jej tutaj - odparł. - Nie pokazywała się tutaj od dwóch dni. W mieszkaniu też jej nie ma, jak ktoś sprawdzał ostatnio.
- Dziękuję za informacje - uśmiechnęłam się. - Do zobaczenia.
Odwróciłam się i wyszłam z zaplecza, a potem z baru, a dopiero wtedy pozwoliłam sobie przestać robić ten fałszywy uśmiech.
Czyli ostatecznie nic. Żadnej poszlaki.
No może nie do końca... Brak poszlak był poszlaką swego rodzaju, że należy szukać poszlak i coś jest nie tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz