Cały czas ćwiczyłem, ćwiczyłem i jeszcze raz ćwiczyłem. Nawet po zachodzie słońca w ciemności nie robiłem sobie przerwy od męczących treningów. Co trenowałem? Magię, sztukę szybkiego zabijania, szybkość, wzmacniałem mięśnie i inne umiejętności, nawet niby takie banalne, jak refleks.
Oczywiście nie mogłem tego robić w nieskończoność, zwłaszcza, że jakiś czas temu moje umiejętności regeneracyjne miały niezłe wyzwanie i na pewno zużyło to trochę mojej siły. Poza tym, jak się daje sobie wycisk z całej siły starając się przekroczyć swój limit to również nie dasz rady się nie zmęczyć.
W końcu opadłem zmęczony pod drzewem. Wiedziałem, że taki jednorazowy trening był wystarczający. Wątpiłem, żebym od razu stał się silniejszy. Owszem na co dzień używałem swoich umiejętności, żeby nie stracić formy, ale nie starałem się wzmacniać.
Musiałem więcej ćwiczyć i cały wolny czas, który do tej pory marnowałem na drzemkach i denerwowaniu Rin musiałem przeznaczyć na treningi. W końcu to była sprawa życia i śmierci.
Ubranie było nieźle pobrudzone, podobnie, jak cała reszta mnie. Westchnąłem ciężko w momencie, kiedy udało mi się zwolnić.
Mimo zmęczenia wystarczyła tylko chwila, aby wspomnieć tamte sekundy bezsilności w obliczu zagrożenia, a to wystarczyło, żebym mimo całego zmęczenia wstał jeszcze raz i kontynuował moje ćwiczenia.
Po raz pierwszy od długiego czasu przegrałem w walce. Po raz pierwszy od długiego czasu przegrałem w walce nie mając okazji zadać nawet jednego ciosu... Co z tego, że dzięki dobremu zaplanowaniu, błyskawicznej analizy sytuacji i własnym umiejętnościom udało mi się wygrać tyle walk. Nie będzie mieć to najmniejszego znaczenia, jeżeli ten jeden raz przegram zostając tym samym odesłany na drugi świat.
W końcu uznałem, że na razie tyle wystarczy. Wróciłem do mieszkania i się przebrałem. Nie miałem zbytnio pomysłu co robić, więc po prostu włączyłem laptopa i zacząłem sprawdzać pocztę.
Nagle dostałem sms-a.
Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Od Aoime? Dawno nie rozmawialiśmy. Dosyć dużo się wydarzyło od tamtego czasu.
"Za 15 minut w Złotej Filiżance."
Właśnie zaczęło mnie zastanawiać, czy Ao przeszła chociaż przez chwilę myśl w głowie, że mogłem być zajęty i niekoniecznie móc przyjść. Nie. Chyba nie.
Szczerze mówiąc. Nie miałem ochoty siedzieć w domu, bo ciągle przypominała mi się moja przegrana walka i musiałem w końcu przestać o niej myśleć, ponieważ zaczynałem mieć wrażenie, że zwariuję.
Odpisałem jej, że będę.
Dotarłem do wspomnianej przez Alfę kafejki i znalazłem stolik przy którym siedziała Aoime... I Rin, która spojrzała na mnie niechętnie
Tak Rin, też się cieszę na twój widok - rzuciłem jej mordercze spojrzenie.
- Cześć dziewczynki - uśmiechnąłem się.
- Tylko nie dziewczynki - Rin od razu warknęła.
Nie, jednak nie potrafiłem powstrzymać się przed wkurzaniem jej. Była taka dziecinna.
- Te "dziewczynki" potrafią skopać tyłek lepiej, niż ty, chłopczyku - Ao pokazała mi język.
- No dobra, dobra. Wygrałaś - uniósłem ręce w geście "poddaję się". - Dajcie mi chwilę, idę coś zamówić.
Podszedłem do barku i zamówiłem najmocniejszą kawę, jaką w ogóle mieli chcąc zamaskować moje zmęczenie.
- A więc? Czego potrzebujecie? - Wróciłem.
- Potrzebujemy miejsca na naszą agencję. Poza tym, myślałam, że
moglibyśmy także zajmować się trochę mniej poważnymi sprawami, niż same
zabójstwa, co wy na to? - Zaproponowała Aoime.
- Jeśli dostanę za to pieniądze, to jasne - wsypałem resztę cukru z torebki.
Tak właściwie to miałem już bardzo dużo pieniędzy, ale jakoś dla mnie nigdy nie było ich za mało. Poza tym siedzenie w domu lub wykonywanie przeciętnych ludzkich prac, jak siedzenie przy kasie w spożywczym nie było dla mnie.
- A co powiecie na temat innych ludzi? - Spytała.
- Myślę, że nie potrzebujemy dodatkowych gęb do wykarmienia, a nowe
osoby mogłyby nas też komuś wydać, więc bezpieczniej będzie zostać w
takim składzie - Rin wzięła łyka kawy. - A ty, padalcu? Co o tym
myślisz?
- Muszę z bólem przyznać, że masz rację - powiedziałem.
Nie zgadzałem się jedynie z częścią w której zwracała się do mnie per padalec.
- Okej, a... ma ktoś jakieś propozycje na miejsce? - Kolejne pytanie.
- Chyba jakieś w miarę normalne - powiedziałem. - Nie musimy mieć żadnego wieżowca na trójkę osób. Co powiecie o którymś z domków w Dzielnicy Ludzi. Ostatnio wybudowali tam dużo nowych nieruchomości, więc myślę, że coś by się znalazło... No i klienci mieliby blisko, a dla wilków nie ma zbytnio znaczenia w której dzielnicy jesteśmy, bo i tak się potrafią o wiele szybciej przemieszać niż ludzie.
- To ja mogę znaleźć nieruchomość - zgłosiła się Rin. - Mogę się też zająć formalnościami, mam znajomości, więc i tak ludzie za mnie zrobią 90% mojej pracy.
- Czy ty nie próbowałaś przypadkiem nie próbowałaś budować własnego imperium władzy politycznej, kiedy miałaś wolny czas? - Spojrzałem na nią.
Uśmiechnęła:
- Bez przesady - machnęła ręką. - Ale miałam trochę problemów z moją malutką chatką przez podziemne korytarze, jak próbowałam uzyskać ich plany, więc poznałam już procedury i ludzi, którzy mają w tym fachu największą władzę.
- A kiedy będziemy przejmować klientów? - Zadała kolejne pytanie.
- Hmm... Rano musimy iść do liceum - zastanowiła się Rin.
- Wy chodzicie do liceum? - Zdziwiła się.
- Złapała ją policja w mieście - wyjaśniłem. - I jak ją zapisali to stwierdziła, że sama nie będzie cierpieć, więc mnie również wpisała na listę uczniów.
- Współczuję - powiedziała. - Ale chyba nie musicie tam chodzić.
- Gdybyśmy nie chodzili moglibyśmy mieć potem z tego dużo problemów - westchnęła Rin. - Do końca roku musimy jeszcze to przetrwać, ale ustaliliśmy plan tak, aby spędzić tam jak najmniej czasu i zdać zrywając się z jak największej liczby lekcji.
- Jak widzę macie wszystko zaplanowane - stwierdziła. - A wydarzyło się coś ostatnio.
- Można tak powiedzieć... - Przyznała Rin. - Ale to jest ten rodzaj historii, który wolałabym opowiedzieć raczej w prywatnym miejscu, gdzie nikt by jej nie usłyszał - Aoime zdawała się rozumieć, że miała aluzję, iż są w nią mieszane wilki.
- To może się do ciebie przejdziemy? - Zaproponowałem dopijając kawę.
- Jak chcecie - powiedziała i przyjrzała się mi. - Ty nie za bardzo lubisz siedzieć w moim domu? - Podświadomie uniosła jedną brew.
- No bo u ciebie można zrobić wszystko nie wychodząc z twojego domu - przyznałem. - Nie zdziwiłbym się, gdyby można było nawet z niego zdalnie odpalić bombę nuklearną.
- Przesadzasz - stwierdziła. - I to bardzo.
- Przejście się nie będzie takim złym pomysłem - powiedziała Aoime co oznaczało w tłumaczeniu "tak zdecydowałam, więc idziemy czy chcecie czy nie".
Wyszliśmy.
- A więc co się ostatnio działo? - Spytała.
W skrócie streściliśmy jej historię zgodnie pomijając tajemniczą postać, którą spotkaliśmy i wydawała się za tym wszystkim stać.
Doszliśmy do domu Rin.
- To może od razu poszukamy naszej miejscówki na Odd Jobs? - Zaproponowała Rin.
- Mi wszystko jedno - powiedziałem.
- Nie ciebie się pytałam, tylko Aoime - zignorowała moje ciężkie spojrzenie.
- To może być niezły pomysł.
Nagle przeszedł obok nas Mins, a ja zacząłem robić dobrą minę do złej gry, podobnie, jak Aoime. Nie zapomnieliśmy jeszcze ostatnich perypetii z nim. Wyglądało na to, że on też nie zapomniał sądząc po jego stanie i że bardzo na niego wpłynęły.
- O Mins mógłbyś - udałem, że chcę mu coś powiedzieć.
- Nie ku##a nie mogę - wszedł mi w słowo wkurzony.
Co prawda wkurzanie jego nie było tak zabawne, jak wkurzanie Rin, ale i tak poprawiło mi humor.
- Co mu się stało? - Spytała Rin.
- Nie wiem. Chyba będę musiała z nim porozmawiać. – powiedziała Aoime
Kiedy tylko odszedł i upewniłem się, że nie będzie mnie słyszał wybuchłem głośnym śmiechem.
- Zachowuje się niczym nastolatek z kompleksem niższości, którego nie chce okazać - podsumowałem. - Nie sądziłem, że ma jeszcze o to urazę do mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz