niedziela, 21 września 2014

Od Akatriela

Nawet nie interesowało mnie, co robi Zakiel, dopóki robił to cicho. Włączyłem jakąś denną telenowelę, bo nie było w niej ostrej muzyki czy krzyków, które tylko spotęgowałyby ból głowy. Po dwóch odcinkach maratonu do pokoju wszedł wyglądający na zawiedzionego Zakiel. Do zawodu dołączyło zdziwienie, kiedy spojrzał na mnie.
- Długo tu jesteś? - zapytał, siadając koło mnie.
- Od kiedy wszedłeś plus pół minuty - odpowiedziałem podając mu popcorn z pytającym wyrazem twarzy. Wziął garść i spojrzał na telewizor.
- Czemu oglądasz telenowelę? - zmarszczył brwi.
- Bo przy filmach akcji głowa zaczyna mnie mocniej nawalać
- Moje lekarstwo nie pomogło? - spojrzał na fiolki na udzie, pewnie z zamiarem nafaszerowania mnie kolejną miksturą domowej roboty. Ku mojemu zdziwieniu wyjął plakietkę tabletek i wręczył mi ją.
- Maksymalnie 2 dziennie - powiedział i sięgnął po butelkę wody, stojącą obok kanapy.
- Nie wiedziałem, że robisz cokolwiek oprócz tych swoich magicznych płynów - powiedziałem, łykając jedną pigułkę.
- Bo nie robię, z tabletkami jest za dużo roboty i działają wolniej. To zwykłe przeciwbólowe, kupiłem je wczoraj w aptece - prawie się zachłysnąłem, kiedy zacząłem się śmiać z własnej głupoty. Było to dość oczywiste wytłumaczenie. Zakiel też się uśmiechnął, skacząc po programach.
- Świeże powietrze też dobrze by ci zrobiło - zasugerował po chwili, trzeci raz przeskakując tą samą stację i nie znajdując nic ciekawego.
- Zrozumiałem aluzję. Gdzie chcesz iść? - zapytałem. Wzruszył ramionami.
- Nie znam miasta, co tu jest ciekawego?
- Hmmm, możemy iść do portu, albo pohasać wesoło po lesie... - powiedziałem z uśmiechem.
- Polatajmy jak nienormalni po lesie.
- Gdzie idziecie - krzyknęła z sąsiedniego pokoju Angel, siedząc przy komputerze.
- Pobiegać nago po łące z jointem w ręce! - krzyknął z uśmiechem Zakiel, imitując wesołe skoki ćpuna.
- Jesteście nienormalni - westchnęła i pokręciła głową, wracając do monitora.
- Nie przypomina ci to dawnych czasów? - zapytałem, gdy jechaliśmy windą. Pokiwał w zamyśleniu głową. Pewnie to zdanie wywołało u niego falę wspomnień, podobnie jak u mnie. Przypomniałem sobie, jak poznaliśmy się pierwszego dnia szkoły. To, jak wagarowaliśmy razem, olewając wszystkie przedmioty, oprócz techniki i fizyki w moim przypadku oraz bilogii i chemii u niego. Łączyły nas nie tylko konkretnie sformułowane zainteresowania, ale także wiele innych spraw - obydwoje mamy zielone oczy, podobny gust filmowy i muzyczny oraz oczywiście możliwość zmiany w wilka. To ostatnie odkryliśmy dość przypadkowo, podczas ucieczki przed kilkoma drabami w nocy. Spanikowałem i przemieniłem się przy nim, chcąc uciec, nie zważając na towarzysza. Ku mojemu zdziwieniu, po chwili dogonił mnie, też w wilczej formie. W ten sposób obydwoje uniknęliśmy wtedy kilku połamanych żeber i prawdopodobnie częściowego kalectwa. Od tego czasu zaczęliśmy ze sobą spędzać jeszcze więcej czasu. A potem on zniknął.
- Pamiętasz, jak cię otrułem, próbując pierwszy eliksir na ból głowy? - zapytał, chichocząc, gdy szliśmy ulicą.
- Trudno byłoby zapomnieć, przez tydzień miałem biegunkę... - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ej, ale to w końcu ja podałem ci coś, dzięki czemu mogłeś wrócić do normalności - przypomniał.
- Tak. Po tym czymś znów zaczęła boleć mnie głowa i wróciliśmy do punktu wyjścia - spojrzałem na niego znacząco. Rozłożył ręce, jakby mówił "na to już nic nie mogłem poradzić". Doszliśmy do lasu. Zrobiliśmy kilka kółek w ludzkich postaciach, żeby upewnić się, że nikogo nie ma w pobliżu, po czym ustaliliśmy, że jako wilki urządzimy sobie mały wyścig do jednego z drzew, kilkaset metrów od miejsca, w którym staliśmy. Na komendę "start!" skoczyłem, przemieniając się w locie. Gdy po chwili nie słyszałem jego kroków tuż za mną, obejrzałem się. Wciąż stał w miejscu, patrząc na swoje dłonie. Zaniepokojony wróciłem do niego i przekrzywiłem pytająco głowę. Spojrzał na mnie. W jego oczach zobaczyłem przerażenie.
- Ja... ja nie mogę się zmienić - wydukał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz