Głowa nadal bolała mnie niemiłosiernie. Była to pierwsza i zarazem jedyna rzecz, jaką zakodowałem. Z jękiem wsunąłem ją pod poduszkę i oddychałem głęboko, czekając aż zniknie pulsująca obręcz, uciskająca mi mózg. Niestety, gdy po 10 minutach nie poczułem poprawy, z westchnieniem wyczołgałem się z łózka i poszedłem do łazienki. Opłukałem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro. Zobaczyłem trochę bladego, ale ogólnie zdrowo wyglądającego faceta. Nie czułem się nawet tak źle, jeśli pominąć tą cholerną głowę. Zrobiłem sobie coś do jedzenia i zwaliłem się na kanapę przed telewizorem. Ku mojemu zdziwieniu mebel zaczął się ruszać i wyzywać mnie od najgorszych.
- Przepraszam, Angel, nie zauważyłem cię... - mruknąłem, nawet nie próbując przebić się przez te wiązanki przekleństw. Spojrzała na mnie dziwnie, milknąc.
- Dobrze się czujesz? - zapytała podejrzliwie.
- Całkiem ok - odpowiedziałem, siadając tym razem na poduszce.
- No nie wiem... Nie kłócisz się, nie patrzysz na mnie tym swoim wzrokiem "zamknij mordę, mam cię dość"... - przyłożyła mi dłoń do czoła. Odepchnąłem ją, lekko podenerwowany.
- Nic mi nie jest - powiedziałem, mocno akcentując pierwsze słowo.
- Jesteś nerwowy i masz temperaturę. Marsz do łóżka - wskazała ręką w stronę posłania, jakby myślała, że to coś da. Ostentacyjnie olałem ją i włączyłem telewizor, zarzucając nogi na stół. Chyba zorientowała się, że w tej chwili nie ma ze mną rozmowy, bo tylko szturchnęła mnie lekko w ramię dla zasady, po czym wyszła z pokoju. Odetchnąłem głęboko i wyłączyłem telewizor. Mimo całkowitej ciszy, od której aż dzwoniło mi w uszach, pulsujący ból w głowie nie zmalał. Wtedy ktoś gwałtownie otworzył drzwi. Tym kimś okazał się Zakiel, który mamrocząc coś pod nosem podreptał do kuchni, jakby w ogóle mnie nie zauważając. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do obżerania się przed telewizorem, delektując się względnym spokojem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz