Ostatnio znowu moje dni wygladały wybitnie dziwacznie. Z oczywistych przyczyn (żadnych kontaktów) moje dni wyglądały tak samo, co oczywiście było nurzące i bezsensowne. Wzięłam dupę w troki i wybiłam na miasto. Dużo to mi nie dało, bo nie mam znajomych, na których bym mogła polegać i czasem z nimi wyjść, wiec dzień generalnie różnił sie tym, że gdzieś wyszłam. Chciałam znaleźć jakas koleżankę czy kogoś, ale chyba jestem zbyt nie miła na takie coś. Usiadłam na ławce rozkraczajac się jakbym była puszystym szczylem, albo wielorybem. Napiłam się jakiegoś gazowanego napoju i odpaliłam papierosa. Jak zwykle wszyscy patrzyli się na mnie z oczywistą myślą: "To jest trans, czy tylko się wygłupia?!". Westchnęłam głośno i zgasiłam papierosa oraz wyrzuciłam puszkę do kosza na odpadki. Wstałam i włożyłam ręce w kieszenie. Ruszyłam przed siebie,a kiedy szłam przez jakiś zapyziały tunel usłyszałam kroki około 3 facetów.
- Ej! Kochana, może chcesz zarobić trochę groszy?! - Roześmiał się jeden.
Zatrzymałam się i odwróciłam ze wzrokiem, który gdyby mógł zabijać, to by zabił ich w sekundę.
- Ty chłystku, jak brak c|i zabawy to masz kumpli, niech się Tobą odpowiednio zajmą, bo nie każda dziewczyna bedzie klękać, bo jej za to zapłacisz. - Powiedziałam niedbale.
- Masz się za bystrą, czy mozę jakąś gengsterkę, ze gadasz tak do nas? - Zapytał jeden z przydupasów.
- Przydupasie jeden, nie rozmawiam z Tobą, więc się nie wtrącaj. - Wrknęłam.
- Ou. Ostra. - Zaśmiał się drugi chłystek.
- Chcecie umrzeć, czy być tylko pobici? - Zapytałąm łaskawie.
- Mówi to Panienka o drobnej posturze, która zaraz będzie jęczęć. - Powiedział szefuncio.
- To bez litości. - Wzruszyłam ramionami.
Najpierw rzucił się na mnie z łapami przydupas pierwszy. Z miejsca dostał cios w żebra, które zostały zmiażdżone w liczbie 3. Prawdopodobnie przebite płuco i jeszcze jakiś organ. Padł na ziemię, a ja wyprostowałam się i uśmiechnęłam jak na morderczynię przystało. Następnie zaatakował szefuncio i przydupas drugi. Wskoczyłam na jedno ramię mężczyzny prawą stopą, a na drugiego ramię lewą stopą i zeskoczyłam. To było mniej więcej jak zabawa z bykami. Poczułam, że ktoś to obserwuje. Gdy zeskoczyłam odwróciłam się i zadałam im oczywisty cios w szyję ręką, tak, że padli od razu na ziemię. Nie mogli się ruszyć, ale byli przytomni.
- Chcieliście umrzeć, ale to nie znaczy, że chce mi się z wami walczyćcały czas w ten sam sposób. - Objaśniłam i złapałam jednego za włosy, usadawiajac się na jego plecach. - Patrz. - Mruknęłam do szefunia.
Zaczęłam nawalać jego głową o ziemię, aż nie zdobyłam pewności,zęjest martwy.
- Teraz pewnie masz mnie za potwora, czy coś w tym guście. Jednak wiedz jedno - ja dałam wam wybór. - Po tych słowach rzuciłam ciężki kamień na jego głowę.
Popatrzyłam na to wszystko z obrzydzeniem, ponieważ nie lubiłam widoku krwi. Mimo, ze to się kłóci z porzeraniem ludzi, to nic na to nie poradzę. Odwróciłam się i poszłam ochłonąć do jakiegoś parku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz