A tutaj jak zwykle jest nudno. O ile nie walczymy na śmierć i życie to nic się nie dzieje. Powinienem chyba pogadać z Alfą by pomyślała o zorganizowaniu jakiś ciekawych wydarzeń towarzyskich. Tylko jakich...
Moje rozmyślania przerwał mi wybuch perlistego śmiechu. Nigdy nie słyszałem go na tych terenach, chociaż głos brzmiał znajomo.
Zaciekawiony kto może się tak pięknie śmiać podążyłem za źródłem dźwięku.
Za jakieś 230 metrów zobaczyłem cienie rzucane przez dziwną łunę zza drzew. Ostrożnie tam zajrzałem i zamarłem w zaskoczeniu.
Osobą, posiadającą taki piękny śmiech była Meyrin, ale nikt nie mógł o tym wiedzieć, ponieważ ona nigdy się nie śmiała w watasze, chyba że szyderczo. O wiele częściej można była ją zobaczyć syczącą groźby, niż chociażby cień przyjaznego uśmiechu na jej twarzy.
A więc ona także ma swoją miękką stronę... Chociaż na co dzień stara się jej nie pokazywać.
- Daj spokój La Folia - powiedziała Meyrin, wciąż się uśmiechając. - U nas nie ma takich rzeczy.
La Folia? Przyjrzałem się powierzchni dziwnego świetlistego lustra i nagle obraz się wyostrzył. W jego odbiciu zobaczyłem piękną dziewczynę o długich białych włosach, była ubrana w długą suknię, jakby wybierała się na jakieś wytworne przyjęcie.
- A powiedź tak szczerze - dziewczyna wyjrzała przez lustro i przedostała się do naszego wymiaru, przez ten dziwny portal, a następnie usiadła koło Merin. - Mey... Czy tobie ktoś się tutaj podoba?
Nachyliła się do niej, a mojej uwadze nie uniknął fakt, że jej piersi były niesamowicie duże, a ona mówiąc "Mey" kogo miała na myśli?
Mey? Mey... Mey-rin?
- Niemożliwe - odparła Meyrin. - Nie ma tutaj nikogo interesującego.
- To dlatego, że ty jesteś ślepa w takich sprawach - powiedziała La Folia. - Musisz zacząć się rozglądać za kimś ciekawym, jeśli w kimś się zakochasz, każdy dzień będzie ciekawszy.
- Nie jestem zainteresowana miłością.
- A więc ten młody dżentelmen, który tam jest nie jest twoim chłopakiem - dziewczyna uśmiechnęła się wlepiając we mnie spojrzenie.
Ups... Chyba mnie zauważyły. W zgrozie patrzyłem, jak Meyrin powoli się odwraca, a włosy wokół niej podnoszą się, wokół niej było dużo iskierek elektryczności.
- Akatsuki - uśmiech Meyrin nagle stał się zapowiedzią Jesieni Średniowiecza. - Masz może jakieś ostatnie słowa, które umieszczę na twoim nagrobku.
- To mogą być wymiary La Folii z podpisem ujrzałem cud - powiedziałem, zaskoczony tak wielkim rozmiarem piersi dziewczyny.
- Wymiary piersi księżniczki?! - Osłupiała. - Nie wiedziałam, że jesteś aż takim zboczeńcem, czyli muszę wyeliminować cię jak najszybciej, nim twój wpływ mógłby udzielić się księżniczce La Folii.
- Ale ja tylko słyszałem jak się śmiejesz - zaprotestowałem. - Nie umrzesz, jeśli ktokolwiek dowie się, że potrafisz się ładnie śmiać.
- Owszem - uśmiechnęła się pogodnie, ale to były tylko pozory. - Ponieważ nikt się o tym nie dowie.
- Mey - złapała ją za ramię księżniczka. - Uspokój się. Proszę cię. Nie rób mu krzywdy przy mnie.
- Wybacz, ale muszę cię prosić, byś się nie wtrącała - zdjęła ze swojego ramienia jej rękę. - Tacy jak on nie zasługują na litość.
- Wiem! - Na jej twarzy wymalowało się olśnienie. - Myślisz, że on usłyszał o tej grze w butelce.
- Być może - potwierdziła. - A być może nie.
- Ale o czym wy mówicie? - Spytałem. - Nie słyszałem o żadnej grze w butelkę?
- Och... No to Mey, zanim jeszcze zrezygnowała była nazywana Mistrzynią gry w butelkę, miała wiele tytułów, a potem nagle zniknęła - wyjaśniła mi La Folia. - Była najbardziej bezwzględną graczką, nie sposób było jej pokonać.
- La Folia, wiem, że jesteś księżniczką, ale... Jeśli powiesz przy nim jeszcze jedno słowo to będę musiała sprawić, żeby nie ujrzał światła dziennego raz jeszcze czy tego chcesz czy nie.
- A potem odmieniła nagle jej się osobowość - kontynuowała księżniczka. - I stała się o wiele bardziej wstydliwa, ale uważam, że jest teraz o wiele słodsza i dziewczęca, traktuje ją niczym moją siostrzyczkę. Mogłabym z nią spać, brać wspólne kąpiele w zamkowej łaźni, robić jej masaże, ochh jest taka słodka~!
- Nie znałem ciebie z takiej strony M-E-Y - uśmiechnąłem się. - Myślałem, że jesteś babochłopem na sterydach...
- Co mam zrobić, żebyś o tym nikomu nie powiedział - przerwała mi chłodno.
- Och, a może zagramy wszyscy w butelkę? - Zaproponowała księżniczka w ogóle nie zwracając uwagę na to, że Meyrin jest w fazie, że ma mnie ochotę zabić. - Ale nie tylko we trójkę, zaprośmy całą watahę, to znaczy wy zagracie - nagle się przeraziła. - W zamku znowu będą na mnie źli, że się wymykam bez pozwolenia, no bo to niebezpieczne i tak dalej.
Rzuciła się na Meyrin, która próbowała się przed nią uchylić i ją wyściskała.
- Do zobaczenia wkrótce - powiedziała i wskoczyła do portalu, który się za nią zamknął.
- Kto to tak właściwie był? - Spytałem.
- Księżniczka La Folia Rihavein, najstarsza córka Króla Lucasa władającego terenami Aldegyr ' u - odparła i po chwili dodała. - I jeśli spróbujesz położyć na niej swoje brudne ręce spotkasz się z gilotyną.
- A co myślisz o pomyśle gry w butelkę? - Spróbowałem zmienić temat. - Może moglibyśmy faktycznie tutaj coś takiego urządzić.
Zastanowiła się chwilę.
- Mogę ci pomóc - powiedziała powoli i ostrożnie. - Ale nikomu nie powiesz o tym spotkaniu i nikt nie straci dziewictwa. Powiedzmy gra na wyzwanie, bądź całowane i ja nie zamierzam brać w tym udziału.
... Potem doprowadzę i tak do takiej sytuacji, żeby nie miała wyjścia i wzięła udział w grze, ale teraz nie ma sensu, skoro już i tak znam jej sekret to nie ma wyboru i będzie musiała się mnie słuchać.
Pora na spotkanie z Aflą w sprawie zorganizowania towarzyskiego eventu zwanego grą w butelkę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz