wtorek, 21 stycznia 2014

(Wataha Ognia) Od Valmai

18 lat temu Bogini życia i Bóg śmierci próbowali się pogodzić. Bogini życia nie zgadzała się z tym, że Bóg śmierci zabierał ludzi już na zawsze, a Bóg był przeciwko nieśmiertelności. Niestety, nie poszło im za dobrze jednak każde z nich chciało aby chociaż zgoda była "na papierku" więc podali sobie ręce. Gdy się dotknęli z ich uścisku powstała iskra. Bogini życia gdy ją ujrzała tchnęła w nią życie i wysłała na ziemię. Jednak w drodze jeden z Bogów wiatru na zlecenie Boga Śmierci chciał zniszczyć iskierkę i silnym podmuchem pchnął ją na skałę. Iskierka rozpadła się na pół spadając na ziemię - tak powstały dwie bliźniaczki, jedną z nich jestem ja. Obydwie zostałyśmy wychowane u zwykłych prostych ludzi. Jednak my wiedziałyśmy, że jesteśmy inne. W wieku 4 lat odkryłam, że potrafię podpalać rzeczy patrząc na nie, jednak nie używałam tego często. Moi rodzice czasami załamywali ręce bo charaktery miałyśmy jak mówiono "złośliwe i okropne". Obok naszego miasta nie było ani jednego lasu dlatego bardzo źle się czułyśmy tam. Prawda o nas nie była łatwa do ukrycia, czasami człowiek głupieje gdy ma jakąś wielką tajemnicę przed całym światem - tak było z moją siostrą. Potrafiła podpalić dom sąsiadów za to, że ich pies za głośno w nocy szczekał. W wieku 18 lat zostałyśmy same, nasi rodzice umarli, moja siostra całkowicie zgłupiała a ja nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Gdy leżałam na łóżku myśląc co dalej wpadła do pokoju moja siostra.
- Zabiję ją! - Krzyknęła i usiadła koło mnie.
- Kogo ?
- Sąsiadkę. Wtrąca się w nie swoje sprawy.
- Daj jej spokój, to staruszka
Jednak ona szybko wstała i wyszła. Nie wróciła na noc, przez to nie mogłam spać. Następnego dnia usłyszałam, że sąsiadka została rozszarpana. Od razu wiedziałam kogo to sprawka. Veto  wróciła do domu dwa dni później w tym czasie w naszym mieście doszło do trzech zabójstw.
- Czy Ty sobie kpisz?! - Stanęłam nad siostrą która jak gdyby nic położyła się.
- O co Ci chodzi? - Zapytała.
- Hm, nie było Cię trzy dni a w tym czasie doszło do czterech zabójstw i to Twoich wrogów. Przestań w końcu bo ludzie dowiedzą się, że to ty.
- Ty też nie jesteś lepsza. - Spojrzała mi w oczy, gdy usłyszałam szelest w kuchni. Był to sąsiad zmarłej sąsiadki, przyszedł chyba coś pożyczyć a wyszło jak wyszło.
- Morderczynie ! - Zaczął wrzeszczeć. - Ludzie!
W jednym ułamku sekundy sąsiedzi uzbroili się w kosy, pochodnie, łopaty oraz noże bądź miecze. Nie było innego wyjścia - jedynie ucieczka. Ludzie nie chcieli nam odpuścić i gonili nas aż do pól. Gdy tylko zdobyłyśmy delikatną przewagę, zatrzymałyśmy się i złapałyśmy za ręce. Całą naszą energię przekierowałyśmy w głąb ziemi tak, że powstała fala energi która kierowała się na tłum goniących nas ludzi. Kosztowało nas to bardzo dużo energii oraz zdrowia jednak opłacało się bo nikt nie przeżył. Upadłam na ziemię i odetchnęłam z ulgą. Patrzyłam na wyczerpaną siostrę która wymiotowała.
- Tu się zatrzymam na chwilę jutro ruszymy dalej. - Powiedziałam i podeszłam do siostry która ledwo co trzymała się na nogach.
- Mhm..
Całą noc siedziałam przy niej jednak z nią było coraz gorzej, była bardzo słaba i blado wyglądała.
- Valmai bądź dzielna. - Veto czuła się coraz gorzej. - Będę z tobą zawsze pamiętaj.
- Co Ty gadasz?!
- Każda iskra kiedyś gaśnie.
Ona zgasła tamtej nocy.
Ruszyłam dalej i wyczułam, że natrafiłam na teren jakieś watahy. Szłam dalej i już byłam pewna, że to wataha Powietrza.
- Hej co tu robisz ? - Usłyszałam głos za sobą.
- Szukam watahy ognia, wiesz może gdzie ją znajdę? - Odwróciłam się a przede mną stał wysoki mężczyzna z nizbyt miłym spojrzeniem.
- Chodź zaprowadzę Cię.
- Dzięki.
Szliśmy w milczeniu aż w końcu stanęłam przed Alfą Ognia.
- Witam. Czy mogłabym dołączyć do Twojej watahy? - Zapytałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz