-Bądź
dalej alfą, jesteś świetnym dowódcą, wybacz że wcześniej tego nie
zauważyłam...-powiedziała Effy skinęła głową w dół, spoglądając na
mnie.
-Kondro... dziękuje ci za to że zawsze próbowałeś mi pomóc, niestety nie dostrzegałam tego, przepraszam i dziękuję ci za to.- wydusiła z trudem ,pobiegłem do nie łapiąc za ramiona. -Nie możesz zginąć. Nie wolno ci... Ja kocham cię- po tych słowach przytuliłem ją, obiecałem sobie nie zakochać się więcej..ale przed tym uczuciem nie można tak od sobie uciec...chwile potem złożyła pocałunek na mych ustach, gdy skończyła zamknęła oczy z uśmiechem na twarzy. -Effy! Nie rób tego! nie odchodź mi tu właśnie teraz! Nie poddawaj się!-krzyczałem próbując ją obudzić -Otwórz oczy! Jeśli naprawdę chcesz żyć otwórz je!!!- krzyczałem dalej trzymając ją na rękach. Milczała,ale jej powieki drgnęły, jeszcze była nadzieja. Wstałem mając ją na ramionach, pobiegłem do groty lekarskiej i położyłem Effy na łóżku. Zdjąłem z półek wszelkie lecznicze mikstury Brisingera i podawałem Effy, rozerwałem jej koszulę, by dostać się do rany, zacząłem szyć po oczyszczeniu jej. Effy traciła powoli oddech, przeszedłem do sztucznego oddychania. .................................................................................................................... Zbudziłem się sam oparty o łoże operacyjne, moje dłonie i twarz były umazane krwią Effy... -Już po wszystkim... udało ci się ją uratować.- usłyszałem alfę -Zastanawia mnie skąd miałeś taką wiedzę o medycynie i wiedziałeś jak ją uratować...- uśmiechnął się podchodząc do mnie -Cóż w poprzedniej watasze byłem medykiem...ale to nie ważne, jak Effy się czuje? -O to się nie martw...jest u siebie i spokojnie odpoczywa, a ty idź się lepiej umyć...jesteś umazany od jej krwi. -Racja, wezmę kąpiel w gorących źródłach...- powiedziałem i wybiegłem z jaskini zmieniając się w wilka i pędząc w stronę gorących źródeł. Leżąc tak w wodzie zacząłem rozmyślać nad ostatnimi wydarzeniami... -Może lepiej będzie jak po prostu zacznę żyć na nowo? Przejechałem dłonią po oczodole... -Tak, już mam dość zamartwiania się nad sobą...- powiedziałem i rozpuściłem włosy z koka zanurzając się pod ciepłą wodę. Znalazłem na dnie jakiś czerwony kryształ, wziąłem go i wyszedłem z wody. Moje ciepłe ciało parowało, ubrałem się i pobiegłem do watahy ze znaleziskiem ,które okazało się naszyjnikiem. Ciekawe czy spodoba się Effy? Wszedłem do swojej groty i oczyściłem naszyjnik z glonów, czerwony kryształ błyszczał ślicznie. Przebrałem się w płaszcz i poszedłem z naszyjnikiem do groty Effy. Czytała w łóżku książkę. -Witaj piękna...jak się czujesz?- zapytałem podchodząc do niej <Effy?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz