czwartek, 30 stycznia 2014

(Wataha Ognia) Od Kondrakara

-Bądź dalej alfą, jesteś świetnym dowódcą, wybacz że wcześniej tego nie zauważyłam...-powiedziała Effy skinęła głową w dół, spoglądając na mnie.
-Kondro... dziękuje ci za to że zawsze próbowałeś mi pomóc, niestety nie dostrzegałam tego, przepraszam i dziękuję ci za to.- wydusiła z trudem ,pobiegłem do nie łapiąc za ramiona.
-Nie możesz zginąć. Nie wolno ci... Ja kocham cię- po tych słowach przytuliłem ją, obiecałem sobie nie zakochać się więcej..ale przed tym uczuciem nie można tak od sobie uciec...chwile potem złożyła pocałunek na mych ustach, gdy skończyła zamknęła oczy z uśmiechem na twarzy.
-Effy! Nie rób tego! nie odchodź mi tu właśnie teraz! Nie poddawaj się!-krzyczałem próbując ją obudzić
-Otwórz oczy! Jeśli naprawdę chcesz żyć otwórz je!!!- krzyczałem dalej trzymając ją na rękach.
Milczała,ale jej powieki drgnęły, jeszcze była nadzieja.
Wstałem mając ją na ramionach, pobiegłem do groty lekarskiej i położyłem Effy na łóżku.
Zdjąłem z półek wszelkie lecznicze mikstury Brisingera i podawałem Effy, rozerwałem jej koszulę, by dostać się do rany, zacząłem szyć po oczyszczeniu jej.
Effy traciła powoli oddech, przeszedłem do sztucznego oddychania.

....................................................................................................................

Zbudziłem się sam oparty o łoże operacyjne, moje dłonie i twarz były umazane krwią Effy...
-Już po wszystkim... udało ci się ją uratować.- usłyszałem alfę
-Zastanawia mnie skąd miałeś taką wiedzę o medycynie i wiedziałeś jak ją uratować...- uśmiechnął się podchodząc do mnie
-Cóż w poprzedniej watasze byłem medykiem...ale to nie ważne, jak Effy się czuje?
-O to się nie martw...jest u siebie i spokojnie odpoczywa, a ty idź się lepiej umyć...jesteś umazany od jej krwi.
-Racja, wezmę kąpiel w gorących źródłach...- powiedziałem i wybiegłem z jaskini zmieniając się w wilka i pędząc w stronę gorących źródeł.
Leżąc tak w wodzie zacząłem rozmyślać nad ostatnimi wydarzeniami...
-Może lepiej będzie jak po prostu zacznę żyć na nowo?
Przejechałem dłonią po oczodole...
-Tak, już mam dość zamartwiania się nad sobą...- powiedziałem i rozpuściłem włosy z koka zanurzając się pod ciepłą wodę.
Znalazłem na dnie jakiś czerwony kryształ, wziąłem go i wyszedłem z wody. Moje ciepłe ciało parowało, ubrałem się i pobiegłem do watahy ze znaleziskiem ,które okazało się naszyjnikiem.
Ciekawe czy spodoba się Effy?
Wszedłem do swojej groty i oczyściłem naszyjnik z glonów, czerwony kryształ błyszczał ślicznie.
Przebrałem się w płaszcz i poszedłem z naszyjnikiem do groty Effy.
Czytała w łóżku książkę.
-Witaj piękna...jak się czujesz?- zapytałem podchodząc do niej

<Effy?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz