środa, 22 stycznia 2014

(Wataha Ziemi) Od Elsy

  Jak zwykle wyszłam z nudnej fortecy. Nie było tu co robić, siedzieć samej w wielkim zamku, niby jest tu wszystko czego potrzebuję wielka służba, wybitni kucharze, większość ludzi myśli o mnie, że jestem rozpuszczoną księżniczką, ale chce doznać miłości, przyjaźni, prawdziwych wspomnień, których nigdy się nie zapomina. Lecz jak wyszłam nic ciekawego się nie działo, standard. Mimo narastającej nudy szłam dalej, aż tu nagle słyszę krzyk. Czyżby wreszcie coś się działo? Pobiegłam niczym błyskawica, gdy już dotarłam na miejsce zauważyłam wilka leżącego na ziemi i dwóch facetów a bardziej rzekłabym wieśniaków. Jednak mimo wszystko mam serce i żal mi się zrobiło tej wilczycy, więc postanowiłam jej pomóc.
-Stać- powiedziałam stojąc praktycznie nad waderą
-Odsuń się, tobą zajmiemy się później- powiedział jeden z tych prostaków, jego słowa mnie dosyć poruszyły, bo oznaczały, że miałam być tą drugą. O nie, tak to nie będzie, jeśli ktoś może świecić gracją to tylko ja, a nie jakaś wilczyca. Byłam od niej lepsza, ładniejsza, więc dlaczego miałabym być drugą. Chamy i prostaki, no po prostu wieśniaki. Gustu za grosz nie mają zoofile pierdolone. Jak się wkurzyłam na samą myśl o tym, że to ja mam być ta druga to ich roztrzaskałam i to dosłownie, bo rozjebało ich w powietrze a ich szczątki leżały na drzewach. Niech lepiej uważają co mówią, bo będą żałować. Z tej złości nawet nie zauważyłam, kiedy zamieniłam się w roślinę, lubiłam to wcielenie. Miałam w nim atrakcyjny tyłeczek. Wadera obudziła się akurat, kiedy miałam się na niej zemścić. Mimo wszystko przyszłam jej pomóc, chociaż byłam tą drugą. Na początku jak mnie zobaczyła przestraszyła się i ode mnie odpełzała w postaci człowieka. Lecz, gdy podeszłam do niej i podałam jej rękę, naprała do mnie więcej zaufania. Idealny moment na zemstę.
-Wstawaj- powiedziałam z wymuszonym uśmieszkiem. Gdy już się mnie złapała i wstała do połowy "przypadkowo" mi wypadła i wyładowała w błocie tak głębokim, że zakryło ja do połowy. Nie zaprzeczę, że ten widok mnie nie ucieszył. Zauważyłam kogoś cień za drzewa.
-Pokaż się.
-Do kogo mówisz kretynko?- Powiedziała ta w błocie. Lecz moim oczom ukazał się ciekawszy obraz. Był to mężczyzna w czarnym płaszczu i długimi włosami. Wyglądał tajemniczo, lecz jednocześnie atrakcyjnie. Pobiegłam do niego, po drodze nadeptując dziewczynie na głowie.
-Cześć- przedstawiłam się z nieznajomym, co prawda trochę się zawstydziłam przez to kretynkę krzyczącą na mnie łajzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz