niedziela, 26 stycznia 2014
(Wataha Powietrza) Od Amei
Moja towarzyszka na moment znieruchomiała, wydawała się zamyślona. Zafrasowana czekałam, aż na jej twarzy pojawi się przebłysk świadomości. Po chwili ocknęła się, nie musiałam używać radykalnych środków.
Bez mojej zgody wślizgnęła się na mnie i zaczęła mnie pieścić. Ale nie dzisiaj. Uciekłam z jej uścisku. Oszołomiona usiadła na kanapie wpatrzona we mnie. Kucnęłam przy niej, ujęłam jej dłoń i złożyłam delikatny pocałunek.
Następnie uśmiechnęłam się zawadiacko, wyszeptałam „Nie dzisiaj, moja najdroższa” i wyszłam z jej apartamentu.
Kraina wyglądała cudownie – przyznaję. I chociaż nie przepadałam za podziwianiem przyrody, bo prawdę mówiąc niezbyt mnie interesowały ćwierkające gadziny i sikające wszędzie gryzonie, a kopulujące kwiaty to już w ogóle.
Byłam u siebie. To znaczy, o ile mogę nazwać to miejsce swoim domem. Letnia bryza otulała moją skórę aż za bardzo, to znaczy... była taka realna. Niemal jak dotyk kogoś materialnego. Chciałam się obrócić za siebie, lecz ktoś zakrył mi oczy.
- Nie nie, moja kochana. Najpierw zgadnij kto to. - głos słodki niczym karmel drażnił mnie niemiłosiernie.
Odepchnęłam dłonie kobiety, Lanei.
- Myślałaś, że tak łatwo się ode mnie uwolnisz? - wyszeptała.
- A może wcale nie chciałam?
Zrobiła zdziwioną minę, wyglądała tak rozkosznie, swawolnie... Nie wiedzieć czemu, przypominała mi ryjówkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz