poniedziałek, 27 stycznia 2014

(Wataha Ognia) Od Brisingera

-Zostawię ci je na pamiątkę, żeby ci przypominały, że pokonała cię zwyczajna wadera.-powiedziała Effy.
Ukrywał nie będę. Wkurwiła mnie. Coś mną ruszyło. Czy to..? O! Szaleństwo! Dawno cię nie było. Co u ciebie słychać?
-Stój!- powiedział Kondrakar łapiąc waderę za rękę.
-Nie mam tu czego szukać.- odrzekła.
-Czekaj... Chcę rewanżu- Powiedziałem nagle. Szaleństwo, serio?
-Gdzie i kiedy?
-Możemy tu i teraz
Gorzej wybrać nie mogłem.
-Może dorzucimy trochę ognia do tej walki?- zasugerowała.
-Czyli?
-Jeśli przegram odchodzę z Forever, ale jeśli ja wygram przestajesz być alfą.
-Zgoda.
Kurwa mać! Pojebało mnie czy co? Ehh.. Cóż. Słowo się rzekło. 
Rzuciła się na mnie z toporem. Ja niestety byłem zbyt wolny. Wyciągałem mieczy gdy ona była jakieś pół metra ode mnie. Chciałem zablokować atak automatem, jednak w ostatniej chwili dziewczyna teleportowała się nade mnie i z całej siły chciała uderzyć w mój kark naelektryzowanym toporem. Na szczęście udało mi się zrobić unik i skończyło się na lekkim zadrapaniu. Biedna podłoga. Co ona ci zrobiła Effy? Naelektryzowała się ta panienka. Włosy jej dęba stanęły. Oczy zaświeciły na niebiesko. Pijana? Cóż. Trzeźwa czy nietrzeźwa, walkę trzeba skończyć. Ruszyłem w jej stronę.
-Za wolno!- krzyknęła i skoczyła za mnie.
Przywaliła toporem w moje plecy, co poskutkowało moim kilkumetrowym lotem. Podniosłem się, i chciałem jednym celnym trafieniem skończyć z nią raz na zawsze. Przebiłem jej brzuch. Z ust wadery zaczęła lecieć krew. To takie fajne uczucie, zabijać. Parłem z mieczem coraz dalej.
-Przestań, bo ją zabijesz!- krzyknął Kondrakar.
-Jednym draśnięciem mnie nie zabijesz- powiedziała Effy łapiąc mnie za szyję i rażąc prądem. Upadłem na ziemię.
-Szach i mat.
-Dość tego!!!- krzyknął Kondrakar i cisnął w nas kulami mocy.
-Chcecie wykazać się swoją psychiczną siłą czy co?! Brisinger, mało ci ran na ciele i w sobie?! Effy, jak długo jeszcze będziesz straszyć wszystkich naokoło i odrzucać ich dobroć?!- wykrzyczał.
-Nie powinno cię to obchodzić! Nie wtrącaj się w cudze życie! Brisinger przegrał więc stracił stanowisko alfy!- krzyczała Effy.
-Co chcesz przez to powiedzieć?! Że ty zostaniesz teraz alfą?! 
-Brawo za inteligencję!
-Nie nadajesz się na alfę Effy! Jeśli masz zamiar tak wszystkim okazywać swoją siłę, zastraszać ich, poganiać do roboty i sobie leniuchować jak lalunia ,której wszystko dają pod nos to naprawdę jesteś głupia! Alfa to nie tylko władca wszystkiego! Opiekuje się wilkami,wspiera je w trudnej sytuacji, nie pozwala by ktokolwiek z jego poddanych się źle czuł w swoim domu, zbiera informacje co się dzieje w świecie, w razie niebezpieczeństwie jest zorganizowany, jest zawsze gotowy na kontratak w razie niebezpieczeństwa, a przede wszystkim szanuje innych otaczających go!!! Wbij se to do głowy!
Być alfą to zaszczyt i obowiązek...i nie zasłużyłaś na bycie alfą. Poza tym to nie tylko wina Effy...Brisinger gdybyś nie chwalił się tak swojej Love jak to musisz se radzić z takimi jak Effy i nie wyzywał jej, nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji! Dodatkowo jesteś tak podekscytowany swoją siłą jak ona ,że przyjmujesz każde wyzwanie do walki! To nie jest dobra cecha! Przez to wszystko o mało się nie pozabijaliście! Nie macie pojęcia ,że mogliście doprowadzić do upadku watahy!?
-Mówisz to wszystko, by powiedzieć nam ,że ty nadajesz się na alfę???- Odezwałem się. Szaleństwo? Dokąd się wybierasz?
-Nigdy nim nie chciałem być...to zbyt duża odpowiedzialność, ale jako obrońca nie mam zamiaru pozwolić na takie walki w watasze. Mam obowiązek dbać o bezpieczeństwo mieszkańców tej watahy.- powiedział. 
-Zostaniesz w watasze Effy. Założę się ,że jeśli nie zmienisz podejścia do życia, prędzej czy później zginiesz z czyjejś ręki. Dlatego przestań ukrywać w sobie dobro! Okaż uczucia! Nie wierzę ,że nie ma w tobie ani trochę współczucia...A co do ciebie Brisinger...nie znam lepszego przyjaciela niż ty. Jesteś dobry i dbasz o watahę, zostań z nami ,ale porządnie przemyśl swoje czyny...nie możesz być tak lekkomyślny. Wracając też do mnie...nigdy nie czułem się na tyle odpowiedzialny by zostać alfą, ale znałem Sunshine i Namminę, nasze poprzednie alfy i wiem wiele o życiu,sprawach i obowiązkach alfy. Sam wiem też ,że najważniejsze jest bezpieczeństwo...i szczęśliwe życie bez złych decyzji...wiem, że świat i ci co na nim żyją nie są idealni, ale jeśli zrobią krok w stronę dobra...wszystko może się zmienić...
Wstałem. I podszedłem do Effy.
-Przepraszam.- wyciągnąłem rękę.

< Effy? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz