piątek, 10 stycznia 2014
(Wataha Mroku) od Belli
Zmieniłam się w człowieka i postanowiłam zaglądnąć do pieńka. No super. Intruz i to do tego ze światła. Szturchnęłam ją lekko w plecy, obróciła się do mnie i spojrzała jak na wariatkę.
- Czego? – powiedziała wstając. Nie chciałam być niemiła. Postanowiłam tylko, że trochę się z nią podrażnię. Poza tym sama tego chciała.
- Przepraszam, ale to Ty jesteś tutaj intruzem. Przyszłaś do kogoś konkretnego? – zapytałam z przekonaniem, że nie. Wiem inne były moje plany wobec niej ale wydała mi się być sympatyczną osobą.
- A co Cię to obchodzi. – kiedy po raz kolejny zwróciła się do mnie takim tonem miałam już odejść, ale nie mogłam jej tu zostawić.
- Wiesz co.. lepiej wracaj tam skąd przyszłaś. – rzuciłam na odchodne. Zdziwiło to ją lekko. Tak, mówiłam to, ponieważ sama jestem tu intruzem. Nie pasuję tu. Powinnam wracać tam skąd tu przybyłam, ale nie potrafię. I ona pewnie też. Moje krwawiące złamane serce biło mi coraz szybciej. Nie mogłam zapomnieć o kimś kto je wcześniej trzymał w dobrym stanie. Zostawiłam go. Odeszłam bez pożegnania, a teraz ot tak żyję sobie tu. Czuję się podle. Po policzkach pociekły mi strumienie łez. Bella, idiotko! Zachowuj się, ludzie patrzą! Odwróciłam się do dziewczyny, która się we mnie wpatrywała.
- Tak? – zapytałam czego ode mnie jeszcze chce, ale nie chciałam być nie miła.
- Coś się stało? – zmieniła ton swojego głosu, wydawało mi się, że zadała to pytanie z troską.
- Nic takiego.. – posłałam dziewczynie blady uśmiech.
- Umiem słuchać. – puściła mi oczko. – Jestem Asiva. – usiadła na ziemi, co chwilę zerkając na mnie. Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
- Miło mi. Ja jestem Isabella. – łezka zakręciła mi się w oku. Przypomniałam sobie dzień, w którym to z nim się witałam.
- Chłopak? – Asiva zgadła. Nie wiem po czym, ale zgadła. Kiedy to powiedziała poczułam, że moje serce znowu się łamie.
- Tak. – rzuciłam z pogardą dla samej siebie. Nienawidziłam się za to, że tak szybko się poddawałam i załamywałam. Nie, nie mogę tego zrobić. Nie mogę się znowu poddać. Rzuciłam kątem oka na ślady po ostrzu. Mówię kategoryczne nie! – Przepraszam, ale chyba nie dam rady teraz rozmawiać. – powiedziałam do Asivy z przepraszającym uśmiechem na twarzy. – Zobaczymy się jeszcze? – chciałam nie zranić jej uczuć.
- Pewnie. – na szczęście mnie zrozumiała. Biegłam ile sił w nogach po drodze zmieniając postać. Byłam zrozpaczona. Moja słaba psychika wisiała na włosku. Wiedziałam, że jeżeli znowu się zakocham będzie już po mnie. Dlaczego? Bo mnie nikt nigdy nie pokocha. Ja na nikogo nie zasługuję. A tak bardzo pragnę miłości. Nie ma się co nad sobą użalać. Trzeba stawić czoło problemom. Szkoda tylko, że ja nie potrafię. Biegłam i przez przypadek na kogoś wpadłam zmieniłam postać na ludzką, wróciłam do tego momentu i zobaczyłam czyjąś twarz, która karciła mnie spojrzeniem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz