Noctis okazał się miłym facetem. Pokazałam mu parę miejsc, które sama bardzo lubiłam. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i w ogóle świetnie się bawiliśmy. Złapaliśmy wspólny język, a kiedy podarował mi kwiat, posłałam mu szeroki i szczery uśmiech.
- Dziękuje – powiedziałam, zakładając go za ucho. Oparłam się na prawym łokciu i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Z jakiej watahy jesteś? – zapytał. Przegryzłam dolną wargę i się podniosłam, by uklęknąć. Przyłożyłam dłoń do ziemi i przymknęłam oczy, by się skupić – co robisz? – nie odpowiedziałam. Po paru sekundach moje oczy same się rozszerzyły i stały się zielone, a z ziemi wyrosły kwiaty różnego rodzaju, które ozdobiły to miejsce, jednocześnie dodając mu uroku. Tak, natura była moją miłością i doskonale się przy niej czułam, co było widać po moim nastroju i wyrazie twarzy.
- Jestem z watahy ziemi – rzekłam wesoło, kładąc się znowu obok niego – a ty z jakiego gniazda pochodzisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz