Leżałam dość długo na ziemi, słuchając słów Kondrakara, bardzo mnie poruszyły. Aż w końcu Brisinger wstał i przeprosił mnie, podając mi rękę. Czułam się jak najgorsza łajza świata, jak taki bezsensowny owad który niszczy wszystko wszystko na swojej drodze. Popłakałam się i podałam mu rękę, lecz wtedy serce zaczęło mi szybciej bić, ciało stawało się coraz cięższe, a ja miałam coraz mniej sił, jakby rozdzierało mnie coś od środka. Ponownie zaczęłam cała krwawić i tracić kontakt z rzeczywistością. Chyba to już był koniec mojej przygody, lecz zanim miałam odejść chciałam załatwić jeszcze parę spraw. Spojrzałam na Brisingera kiedy leżałam na podłodze zwijająca się z bólu.
-Bądź dalej alfą, jesteś świetnym dowódcą, wybacz że wcześniej tego nie zauważyłam...- Skinęłam głowę w dół, spoglądając na Kondrakara.
-Kondra... dziękuje ci za to że zawsze próbowałeś mi pomóc, niestety nie dostrzegałam tego, przepraszam i dziękuję ci za to.- wydusiłam z siebie chyba moje ostatnie już słowa. Lecz Kondrakar pobiegł do mnie, łapiąc mnie za ramiona.
-Nie możesz zginąć. Nie wolno ci... Ja kocham cię- po tych słowach przytulił mnie, a ja chwile potem złożyłam pierwszy i ostatni pocałunek na jego ustach. Chwile potem, nie miałam władzy nad moim ciałem i zamknęłam oczy, oczekując na jeden z cudów tego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz