Przeklęty Kazar! Jak zawsze musiał mnie zobaczyć za tym drzewem. Ech no nic. Było to nasze ostatnie spotkanie tej zimy.
Nadeszła wiosna. Ptaki zaczęły śpiewać swoje ballady a rośliny powoli wracały do życia. Przechadzałam się po terenach Forever Young. Moja peleryna dumnie unosiła się pod podmuchami ciepłego wiatru.Myślałam nad basiorem Mroku.
Dobra. Wkurzał mnie. Ostro. Ale on miał w sobie to "coś". Czułam się w przy nim tak hm inaczej.
A najlepsze jest to że Oni, Ci którzy chcieli unicestwić moją duszę zaprzestali szukania mnie. Tak jakby on zakamuflował moją aurę chociaż sama nie wiem.
Nagle jakby z ziemi wrósł jakby nie inaczej Kazar.
Spojrzałam w górę by spojrzeć w jego czerwone, uśmiechnięte oczy. Szare włosy jak zawsze niesforne a razem idealne sterczały.
- Witaj droga Tytanio.- Powiedział miękko.
Mimowolnie się zarumieniłam.
O kurcze.
- Witaj Kazarze. Odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam na ziemię. Basior podniósł dłoń, złapał mnie za podbródek i uniósł abym na niego spojrzała. Obłąkany kosmyk włosów opadł na moje czoło więc ten wolną ręką wziął go za ucho. Uśmiechnęłam się lekko. Byłam ciekawa co się takiego stało że ciągle na niego trafiam. Ze tak "inaczej" przy nim się czuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz