wtorek, 21 stycznia 2014

(Wataha Ziemi) Od Kali

Spacerowałam po lesie w ludzkiej postaci. Pragnęłam spędzić trochę czasu samotnie, by poświecić się rozmyśleniom oraz naturze, którą tak bardzo kochałam. Wśród zieleni czułam się nadzwyczaj dobrze, mogłam się rozluźnić i wsłuchać się w to, co chcą przekazać mi drzewa. Swą siłę czerpię z ziemi. Wdychając świeże powietrze znowu przemieniłam się w wilczą postać i zaczęłam biegać tam, gdzie łapy mnie poniosą.

W pewnej chwili usłyszałam głosy, które należały do paru mężczyzn. Zatrzymałam się gwałtownie i mocno się skupiłam, by rozejrzeć się dookoła. Po krótkiej chwili zrozumiałam, że obce osoby są jakieś sto metrów od mnie. Czułam, że polowali na wilki, powinnam uciekać. Jednak postanowiłam się do nich zbliżyć i trochę powęszyć. Kiedy znalazłam się w bezpiecznej odległości, mężczyźni rozmawiali o pracy, rodzinie i innych małoważnych rzeczach. Chciałam się już wycofać lecz przypadkiem nadepnęłam na gałąź i przyciągnęłam uwagę myśliwych. Natychmiast zaczęłam biec najszybciej jak się dało. Ludzi było jednak za dużo i w moją stronę padały strzały. Posłużyłam się nawet swoimi mocami, ale nie mogłam się w pełni skupić, by sobie pomóc. Postanowiłam się nagle zatrzymać i odwrócić w ich stronę. Zamknęłam oczy i jedną łapą uderzyłam w ziemię, by spowodować delikatne trzęsienie. Poczułam drżenie pod łapami i otwierając oczy, spostrzegłam dość spore rozwarcie przed sobą. Jeden z myśliwych tam wpadł, ale trzymał się o korzenie, które wychodziło ze ściany. Zbyt późno zrozumiałam, że siwy chłop we mnie strzelił. Zawyłam z bólu i upadłam na ziemię, by po chwili stracić przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz