czwartek, 23 stycznia 2014

(Wataha Mroku) od Lovley Loyal


Zbudziłam się na łóżku obok medyka z watahy wody...
Miałam zawinięty bandaż lekko zakrwawiony na moim brzuchu i zakryte prawe oko.
Wstałam, wokoło nikogo nie było, podeszłam do lustra i zdjęłam opatrunek z oka...
Przez moje prawe oko przechodziła rana jakby po zadrapaniu pazurem...
Wszystko sobie przypomniałam...ochroniłam ciałem Brisingera i przyjęłam ciosy.
-Effy...ta zdzira...pożałuje...nie wie z kim zadarła...nie jestem taka milusia na jaką wyglądam...poczuje co to ból!- mówiłam do siebie
Zrobiłam się niewidzialna i jako wilk wybiegłam z jaskini.
Gdy byłam w lesie wyłapałam trop Effy.
Podążyłam za tym zapachem.
Znalazłam ją przy Wodospadzie, moczyła w wodzie nogi.
Zaatakowałam od tyłu, wpadła do wody.
-Kto tu jest?! Pokaż się tchórzu!!!- krzyknęła mokra
Jako odpowiedź posłałam na nią kulę mocy mroku i wywróciła się ponownie do wody.
Jak tylko się wynurzyła by wziąć wdech i rękami złapała za gałąź krzaka na brzegu ujawniłam się.
-Tyyy...ty...! Panienka Brisingera...no proszę...na walkę ci się zebrało sił?!- odezwała się
-Owszem...pora abyś poczuła co znaczy porażka!- powiedziałam,a ona tylko się jak durna zaśmiała.
-Z takimi ranami? Ha... życzę ci powodzenia...nie masz szans złotko.- wyszła na brzeg.
Złapałam ręką za brzuch,a jak spojrzałam na dłoń była w mojej krwi.
-Zaczynajmy więc pojedynek...- odezwałam się robiąc się niewidzialna, dziewczyna chwilę milczała rozglądając się
-Gdzie się chowasz? Czemu uciekasz...pokaż się!- krzyknęła i posłała jakiś impuls elektryczny,który mnie przewrócił...
Jak upadłam krople mojej krwi pociekły na trawę, nakryła mnie ...strzeliła we mnie kulą ognia, przeturlałam się omijając cios.
-Krew cię zdradza, a długo nie wytrzymasz w niewidzialności...od upływu krwi tracisz siły.- uśmiechała się szyderczo.
Rzeczywiście po chwili zaczęłam się ujawniać przez sekundę...aż w końcu niewidzialność znikła.
-Tu jesteś niuniu...- powiedziała i zbliżyła się do mnie z toporem.
-Tylko nie płacz, to będzie krótka śmierć.- zaśmiała się i podniosła na mnie topór jednak w tym samym momencie oberwała ode mnie podwójną kulą mocy i padła na ziemię...wkurzyła mnie i to ostro tymi swoimi tekstami...moja mina ukazała wściekłość jak nigdy...zauważyłam ,że rozpocznie się zaćmienie słońca.
Nie wiem czemu,ani jak,moje włosy stały się czarne i zostały mi tylko 2 białe kosmyki włosów, wstałam jakby nic mi nie było, zaczęła ze mnie parować jakaś moc...niebieskie i fioletowe promienie nagle zaćmiły słońce całkowicie...nastała ciemność,w której doskonale widziałam...Effy wręcz przeciwnie.
-Co się dzieje?! Dlaczego słońce nie świeci?!- czułam od Effy strach, fajnie, lubię jego zapach...
- Boisz się ciemności maleńka?-przemknęłam za nią niczym cień,odwróciła się gwałtownie.
-Oczywiście ,że nie!- mówiła, ale kłamała, strach z jej słów czułam na metr. Effy wstała obolała, zaczęła się rozglądać.
-Tu jestem...- przebiegłam za nią
-I tu też jestem...-pojawiłam się obok niej,wbiłam jej topór w piszczel...padła na kolana, jak wyjęłam go z jej nogi zapiszczała.
-A teraz błagaj o wybaczenie!- krzyknęłam
-Nigdy!
-Jak chcesz...- przywaliłam jej z zaskoczenia z pięści, krew polała jej się z ust, przeteleportowała się pod drzewo, na nic jej to bo dobiegłam do niej bardzo szybko.
-Teraz ty mocno krwawisz...- odezwałam się i podniosłam na nią topór jednak nagle ktoś posłał na mnie kule ognia i upadłam na ziemię plując krwią, topór wbił się w inne drzewo.
-Ładnie to tak drugą wojnę między watahami wywoływać Love?- usłyszałam znajomy głos...to był Kondrakar.
Kondro płonął ogniem w wilczej postaci oświetlając wszystko.
-Zemsta nie jest dobrym roaziązaniem Love.- dodał podchodząc do Effy i zmieniając się w człowieka
-Ostro pojechałaś po alfie ,widziałem waszą bójkę, nie warto tak walczyć między sobą...tylko sobie kłopotów nazbierasz.- powiedział podając rękę do Effy
-Nie potrzebuje twojej pomocy,a poza tym on wygnał mnie z watahy...- odepchnęła jego rękę
-Przestań gadać pierdoły! Jesteś ranna ,a poza tym gdzie indziej się osiedlisz, skoro wszystkich tak ostro traktujesz i tylko do ich zaufanie niszczysz. Wracasz ze mną i z nią do watahy ognia!!!- zarumieniła się i milczała,pomógł jej wstać i podeszli do mnie.
-Ty też z nami idziesz Love. Brisinger czeka.- powiedział ,a ja otarłam brudną od krwi twarz o rękaw i z jego pomocą też wstałam.
Szliśmy w milczeniu, ja oparta o jedno ramie Kondra ,Effy o drugie, zaćmienie przeszło ,a my powoli wracaliśmy do watahy ognia.
To było na tyle z mojej nieudanej zemsty...

<Brisinger? Przyjmiesz Efffi spowrotem jeśli Kondro poprosi? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz