Ku memu zdziwieniu i zawodowi Amei przerwała moją małą zabawę. Usiadłam osłupiała obok niej, poczułam jak całuje moją dłoń.
-Nie dzisiaj, moja najdroższa.-szepnęła, po czym po prostu wyszła. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego, ale szybko się otrząsnęłam z oszołomienia. W formie burej kotki bezszelestnie pobiegłam za dziewczyną, by niedługo potem znaleźć się za nią. Chciała się odwrócić, uniemożliwiłam jej to zbliżając się do niej maksymalnie.
-Nie, nie, moja kochana. Najpierw zgadnij kto to.-mruknęłam, odjęła moje dłonie od siebie.-Myślałaś, że tak łatwo się ode mnie uwolnisz?-dodałam ciszej.
-A może wcale nie chciałam?-zasugerowała, na to tylko przygryzłam lekko wargę. Objęłam rudą w talii, poszłyśmy przed siebie.
Nie wiedzieć czemu, ogarnął mnie dziwny niepokój. Wszędzie wokół czułam coś przedziwnego, mimo gorąca przeszył mnie lodowaty dreszcz. Potarłam dłońmi ramiona, zadrżałam.
-Lana, coś nie tak?-spytała zdezorientowana wadera.-Jesteś blada..-stwierdziła z nutą zmartwienia w głosie. Pokiwałam jednak przecząco głową.
To uczucie...To była śmierć. Wszechobecna, nieogarnięta śmierć. Wilki padały jeden po drugim, jak kawki. Forever pustoszało...
Poczułam jak Amei mnie przytula, odwzajemniłam uścisk. Bardzo mi to pomogło, od razu zrobiło się jakoś...lżej?
Poszłyśmy dalej. Na Polanie Pojednania zebrała się kupa ludzi. Grali w butelkę!
-Przyłączymy się?-zaproponowałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz