Patrzyłam na chłopaka rozwalonego z moim łóżku.
- Czy Cię popierdoliło? - Zapytałam się patrząc mu zawzięcie w oczy.
- Nie, no co ty kochanie, po prostu chciałem się z Tobą umówić. Czy to tak wiele o pani?
- Och paniczu, tak to wielki problem. - Podeszłam do szafki z bielizną. Dyskretnie aby nie widział wyjęłam świeże ubranie i już miałam jakby nigdy nic iść do drugiej jaskini się przebrać kiedy nade mną pojawił się Kazar.
Niech to szlag że jest wyższy o prawie 20 cm.
- Ładna bielizna. - Powiedział posyłając mi złośliwe spojrzenie.
- Spadaj. - Mruknęłam i podeszłam do kolejnej szafki tym razem z ubraniami. Wyjęłam czarną sukienkę i odwróciłam się do basiora.
- Mogłabym się wreszcie przebrać? W spokoju? - Zapytałam zażenowana.
Kazar zaczął się kręcić po grocie udając zamyślonego. Ojoj u niego myślenie byłby dziwnym zjawiskiem. Nagle przystanął, jego twarz ukazywała całkowitą powagę.
- Nie. - powiedział w końcu i zaczął się śmiać - Mógłbym zaproponować Ci moją pomoc. - Dodał podchodząc do mnie i łapiąc za ramię.
Walnęłam go w twarz i zrobił parę kroków w tył łapiąc się za policzek.
- Tego już za wiele! Wynocha z mojej jaskini! Liczę do trzech. Raz... - Chłopak nic. - Dwa - ten dalej stoi ze swoim głupkowatym uśmiechem. - Trzy! - Utworzyłam kule ognia. Chciałam aby się przestraszył ale tego dalej stał niewzruszony.
~ Zobaczy co teraz będzie ~ Pomyślałam.
Instynktownie puściłam ubrania na podłogę, szybko do niego podeszłam, złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam do siebie, wzięłam głowę do tyłu aby spojrzeć mu w oczy.
Pocałowałam go mocno przez chwilę i puściłam.
- Zadowolony? A teraz spieprzaj zanim spale Ci tyłek!
Patrzył na mnie zaskoczony ale po chwili opanował emocje.
- No dobrze kochanie ale nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, bo ja dalej chce mieć z Tobą spotkanie.
- Zobaczymy. - Mruknęłam i chłopak wyszedł.
Westchnęłam. Przebrałam się szybko w ubrania. Poprawiłam jeszcze jakoś włosy, standardowo włożyłam czerwoną pelerynę i wyszłam na zewnątrz.
Zaczęłam ukradkiem chodzić po swoim terenie. Nagle poczułam zapach Kazara. On nie opuścił tych terenów tylko jak jakiś lew czaił się prawdopodobnie na mnie żeby znowu mnie zaczepić. Och jaki idiota. Zaczęłam wracać do jaskini aby zmniejszyć możliwość spotkania się z nim ale pech chciał że na polanie na którą chciałam przeciąć bo miałabym szybciej do domu, stał Kazar. Odwrócony do mnie tyłem. Szybko zrobiłam parę kroków w tył i schowałam się za drzewo.
Miałam nadzieje że mnie nie usłyszał. Szczególnie mojego głośno bijącego serca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz