Wszyscy krążyli wokół jaja, doglądając je i pomagając pisklęciu wyjść na świat. Musiałam zaczerpnąć świeżego powietrza, było tu zbyt dużo wilków, czy ludzi.
Coś szmerało w krzewinach, okrążyłam je i zaczaiłam się od drzewa. Trawa pod wilkiem była czerwona od krwi, a łapa poharatana.
Zdążyłam tylko zobaczyć, jak głowa bezładnie mu opada na trawę. Dobiegłam za późno.
- Blue! - jakiś dziecięcy głos mnie rozkojarzył.
Nadbiegła jakaś niewielka istota. Teraz, przede mną, stało czarne szczenię z czerwonymi refleksjami, robiące groźną minę.
- Stój spokojnie, mały i nie wyrywaj się.
*Nemezis, potrzebuję pomocy*
Po chwili pojawiła się idealna kobieta z tym samym, perfidnym uśmieszkiem.
- Czegoś potrzebujesz, kochanie? - Jej głos okalał mnie jak aksamit, brzmiał tak słodko i niewinnie...
Wskazałam głową na wilka, który leżał nieprzytomny, mały za to przesunął się odrobinę w moją stronę.
- Sugerujesz coś? Na każdego kiedyś przyjdzie czas. Nie będę się bawiła w Twoje miłości i sentymenty. Po prostu go zostaw, zjedzą go ptaki. - Nemezis się wzburzyła. - A tamto szczenię zostaw w lesie, wykarmi się. - Wbiła we mnie wściekłe spojrzenie.
- Chcę mu pomóc, on jest jednym, z tych, którzy władają iluzją, poza tym.. wydaje mi się, że go skądś znam... A szczeniaka nie zostawię samego w tym lesie, dobrze wiesz, co tu się dzieje. Mam jeszcze odrobinę taktu. Przyślij mi swoich pomocników.
Postać jęknęła i zniknęła.
Przygotowałam się już, by sama taszczyć osobnika, jednak po chwili usłyszałam trzepot skrzydeł.
Nadleciały dwa gryfy, oddaliśmy sobie wzajemnie znak szacunku. Wzięły rannego w łapy i odłożyły go przed samym wejściem do jaskini. Wilki odsunęły się od wejścia, oprócz Shadow'a i Scythe'a. Gryfy kiwnęły potężnym łbem i odleciały. Podeszłam do rannego, i zawołałam Kite. Małego zaprowadziłam do Kariad, niech go pilnuje.
Scythe wyciągnął mnie na dwór.
- Kim oni są?! - zapytał z wyrzutem.
- Nie wiem, włada iluzją, jest ranny, a ten maluch jest sam, to nie wystarczy?
- Zazwyczaj nie zapraszamy nieznajomych do jaskini, poza tym, widziałem, jak na niego patrzyłaś.
- Przestań. - spojrzałam mu w oczy i podeszłam bliżej, by się otrzeć, ale ten się cofnął.
Coś w tym momencie się złamało.
Rzuciłam mu gniewne spojrzenie i wróciłam do jaskini. Panowała tam taka sama atmosfera, z tym, że kilka par oczu śledziło ruchy Kite w kącie jaskini.
Nastał wieczór, musiałam przysnąć, bo teraz małego gryfa otaczało grono wilków - niektórych w ludzkiej postaci. Był rozkoszny.
Coś mi podpowiadało, żebym wyszła na zewnątrz. Przymknęłam oczy i wsłuchałam się w miarowy śpiew nocy. Usłyszałam chrupot złamanej gałęzi. Przybrałam pozycję bojową.
Czerwone futro z czarnymi skrzydłami. Herys. Ogień.
- Czego tu szukasz? - zaczęłam podkradać się do wilka.
Był ciutkę zmieszany. Dotknęłam jego łapy, mogłam przeczytać jego myśli. To, czego się dowiedziałam, wstrząsnęło mną.
- Ach, tak? Zmiataj stąd, póki nie zdecydowałam zrobić Ci krzywdy. Powiadom Alfę Wody, niech wie, że jej plan nie wypalił. Niech stawi się jutro o świcie na Polanie Pojednania.
Wilk uciekał, jak torpeda.
Musiałam pogadać z Shadow'em.
- Perrie wysłała szpiega, by wykradł nam jajko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz