piątek, 26 lipca 2013

(Wataha Mroku) od Meyrin

Znalazłam sobie cichy kąt i rozważałam co mogę zrobić, aby uratować swoje życie. Przepowiednia dotycząca mnie głosiła, że tym razem mogę walczyć z losem i że została podarowana mi moc. Jedyna moc jaką w sobie odkryłam była elektryczność i magnetyzm, chyba nic wielkiego to nie było i na pewno nie dawało mi to podpowiedzi co mam dalej robić.
Słyszałam co prawda kiedyś o wilkach potrafiących zdjąć klątwy, ale miałam przeczucie, że to nic nie da. Chyba nawet kiedyś tego próbowałam. Przypomniały mi się słowa, które powiedziałam przy Aoime "Taki los wilków obdarzonych klątwą". Wyglądałam, wtedy jakby mnie to nie obchodziło. Najwyraźniej jestem dobrą aktorką.
Klątwa reinkarnacji została zesłana przez bogów, ale wątpiłam, aby chcieli mi jakoś pomóc, to nie było w ich stylu, a przynajmniej tego boga, który mi to podarował, a poza tym od dawna słuch o nim zaginął, nie przebywa nawet w Forever Young, więc ten pomysł również odpada.
Skoro raczej nie uda mi się zdjąć daru, może trzeba by było go jakoś ominąć...... Taa, to jest chyba lepszy pomysł, no może nie lepszy, ale przynajmniej bardziej możliwy.
 - Czyli muszę wykorzystać moją moc do ominięcia klątwy - szepnęłam na głos porządkując myśli. - Elektryczność jest główną, a magnetyzm to tylko jej odłam, taki ślepy zaułek.
I wtedy odpowiedź przyszła sama. Ta moc, wcale nie miała być wykorzystana do ciałań defensywnych lub ofensywnych, tylko do manipulacji impulsami eletrycznymi w ciele. Zapomniałam o tym, że jesteśmy niczym chodzące urządzenia bioniczne, a mogłabym zmienić zapis tego i usunąć wszystkie moje emocje w stosunku do nich. Mogę to uznać za plan awaryjny, wtedy będę mogła przejść reinkarnację i postarać się utrzymać tą formę. Odrodzić się w ciele 5 letniej wilczycy o tych mocach i wyglądzie, a także wspomnieniach z ostatnich 5 lat życia. To było możliwe. Zniszczyłabym tylko moje emocje i stała się chodzącą maszyną. W sumie to lepsze zabić siebie, niż innych.
Skupiłam się i wokół mnie zabłysły pioruny, pomyślałam, że gdyby użyć małego krążka metalu mogłabym posyłać nawet pociski zniszczenia z tą mocą, a ona była tylko do czegoś banalnego, dlaczego, więc była tak potężna.
Zamknęłam oczy i skupiłam się wyczuwając cały mój układ nerwowy, wraz z krążącymi po nim impulsami. Potem dotarłam do mózgu, obszaru odpowiedzialnego za emocje. Podniosłam za pomocą impulsów barierę emocjonalną. Zrobiłam to. Teraz postarałam się odrodzić, uznałam ryzyko. Owinęła mnie mroczna łuna i po chwili stałam na swoim miejscu. Nic się we mnie nie zmieniło, przynajmniej pozornie.
Wróciłam do jaskini, obrzuciłam wszystkie wilki spojrzeniem. Nie odczuwałam żadnych emocji, gdy o nich myślałam, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Żyły, a dar reinkarnacji został zablokowany, podobnie jak ja zapłaciłam za to cenę.
Nie wiedziałam już co to jest: miłość, troska, nienawiść, strach, ból, radość czy inne uczucia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz