Drugie urodziny- pierwsze i ostatnie „wróżbicenie”.
Moja rodzina to wataha z tradycjami jedna z nich mówi że co roku jeden
basior i jedna wadera w wieku od dwóch do czterech lat bierze udział w
tak zwanym „wróżbiceniu” polega ono na losowaniu przez szamana wilków,
które mają w ciągu miesiąca od wyboru wyruszyć w świat dzikich krain by
odnaleźć się wśród innych psowatych.
Przeżyłam ja właśnie dwie wiosny, a prawdopodobieństwo, że padnie akurat na mnie wynosiło 2/7 więc szanse były duże.
-Jacklyn! ...
-… Matias!- usłyszałam po chwili.
Zamarłam. Ja zostałam wybrana właśnie ja! Początkowo byłam uradowana,
ale po chwili dotarło do mnie co to właściwie oznacza. W niedługim
czasie będę zmuszona opuścić rodzinę, wszystko co znane, ciepłe, stałe i
udać się nie wiadomo dokąd i w jakim celu.
Niestety wyrok już zapadł. Jeśli miałam to zrobić to jak najszybciej nie
widziałam sensu w zwlekaniu, więc następnego dnia byłam już gotowa do
drogi. Chciałam za wszelką cenę uniknąć ckliwych pożegnań więc wymknęłam
się z domu o świcie. Biegłam pędem wśród starych drzew, po kilku
minutach drogi las zaczął się przerzedzać byłam coraz bliżej granicy.
Gdy wreszcie wpadłam na polanę byłam już pewna, że w sumie to nawet nie
wiem dokąd się udać. Wiatr wciąż coś szeptał, ale nie potrafiłam się
skupić. Musiałam się na moment wyciszyć i od razu zdawało się wyraźniej
słyszeć; - North West. Nawet się nie zastanawiałam od razu ruszyłam na
północny zachód.
Czas zdawał się wlec nieskończenie długo, a droga wciąż prowadziła do
nikąd. Polowanie, posiłek, droga, sen, polowanie, posiłek, droga, sen-
właśnie tak wyglądał mój cały dzień.
Po dwudziestu dwóch dniach dotarłam na skraj krainy Forever Young. Nie
zwlekałam, czym prędzej ruszyłam w głąb. Po kilku godzinach drogi
dotarłam na polanę powietrze w tej części lasu było tak niesamowicie
przyjemne od razu poczułam się lepiej. Dopiero po chwili uniesienia
usłyszałam delikatny szum wody niedaleko. W jednym momencie poczułam
ogarniające mnie pragnienie. Podążałam za dźwiękami. Po chwili dotarłam
do potoku, który wyglądał wyjątkowo zachęcająco. Czym prędzej wskoczyłam
do zimnej i orzeźwiającej wody. Po krótkiej kąpieli wyszłam na brzeg,
po czym zasnęłam w trawie.
Obudziły mnie krzyki. Nie wiedziałam skąd dochodzą ani kto hałasuje.
Postanowiłam jak najszybciej zobaczyć o co chodzi. Gdy odnalazłam
delikwentów okazało się, że to wilk i wilczyca. Zdawało mi się słyszeć
tylko strzępki słów, ale widziałam wszystko świetnie.
On zatroskany i przejęty, ale ostrożny, natomiast ona wydawała się podejrzana rzekłabym nawet bardzo.
W powietrzu wisiał podstęp, lecz on najwyraźniej go nie wyczuł.
Postanowiłam zostawić ich w spokoju.
Odeszłam kawałek wpadł na mnie pędzący wilk.
-O mamciu. . . pomyślałam. Był większy ode mnie i znacznie lepiej się prezentował.
Byłam przekonana, że to alfa. Nie powiem wystraszyłam się przecież byłam
na jego terytorium, ale on bardzo się spieszył coś musiało się stać.
-Widziałaś Rapix i Blue? – spytał.
Od razu domyśliłam się, że to te dwa wilki które widziałam chwilę wcześniej.
-Tak mi się wydaje … - odparłam. – Widziałam ich kawałek dalej.
-Możesz się przydać choć i pokaż gdzie to było.- starał się być choć trochę serdeczny, ale był bardziej sceptyczny i chłodny.
Podczas drogi pokrótce wytłumaczył mi o co chodzi. Rozumiałam jego
pośpiech. Kiedy dotarliśmy na miejsce ledwo było widać co się dzieje.
Trwała właśnie szamotanina. Trzeba było działać szybko, Shadow skoczył w
sam środek zawieruchy, a ja przywołałam z lekkością podmuch
wystarczająco silny by rozwiać kurz.
Nie miałam pojęcia jak temu zaradzić dziewczyna nie była sobą co mogliśmy zrobić?
Szybko wysłałam wiadomość do mojego ojca. Nie zwlekał z odpowiedzią.
Jego zdaniem sytuację można rozwiązać tylko w jeden sposób wilczyca
powinna zostać ukryta jak najdalej od źródła „opętania” i unieruchomiona
na tak długo, aż zwalczy tego „pasożyta” świadomości. Musimy mieć
pewność, że jest już wolna. Nie możemy dać się zwieść- 100% pewności.
Shadow poradził sobie z wyzwaniem od razu. Zrozpaczony Blue nie wiedział co się właściwie wokół dzieje.
Przetransportowaliśmy Rapix do Jaskini Czterech Wiatrów gdzie została zatrzymana kilkoma silnymi zaklęciami.
Teraz pozostało nam tylko czekać…
- Dziękujemy za pomoc.- zaczął Blue.
- Nie ma za co.- odparłam.
Po krótkiej konwersacji wszyscy już wiedzieli co tu robię.
Choć Shadow nie był początkowo przekonany czy to konieczne zaproponował
czy przystąpię w takim razie do watahy powietrza w roli Szpiega.
Zgodziłam się choć wiedziałam, że nie będzie to łatwe zadanie i jeszcze
wiele przede mną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz