poniedziałek, 22 lipca 2013

(Wataha Mroku) Od Blue

Nie wiedziałem, skąd wzięły się inne wiki, ale w duchu dziękowałem im za przybycie. Chwila moment... Odwróciłem się w stronę wysokiej wadery.
- Love? - Szepnąłem. Zanim zdążyłem powtórzyć to głośniej, najbliżej stojący wilk rzucił się na mnie. Wytrenowany latami refleks pozwolił mi uniknąć go, zanim zrobił mi krzywdę.
- Rapix! - krzyknąłem, gdy straciłem ją z oczu. Wokół rozgorzała bitwa. Było nas o połowę mniej, ale znając Rapix i Love wiedziałem, że mamy szansę. Dreak zszedł dostojnie z wodospadu i ruszył w prawo, jakby dookoła nic się nie działo. Podążyłem za jego wzrokiem.
- Rapix! - krzyknąłem znów i zacząłem się przedzierać w tym samym kierunku. Po drodze unikałem i raniłem wygnańców, którzy postanowili mnie zaatakować. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Rapix dzielnie broniła się przed atakami białej i czarnego. Dreak warknął i wygnańce nagle zostawili poranioną wilczycę. Dreak z uśmiechem rzucił się na nią. Wiedziałem, po co. Bał się mnie. Wiedział, że mogę mu przeszkodzić. Dlatego chciał ją ugryźć. Wtedy dużo łatwiej byłoby przejąć nad nią kontrolę. Z krzykiem skoczyłem na niego. Zderzyliśmy się w locie i upadliśmy na ziemię. Zaraz poczułem rwący ból w nodze, który przezwyciężył znieczulające działanie adrenaliny. Skoczyłem na nogi.
- Zabić go! - wrzasnął Dreak, wściekły i sam rzucił się na mnie. Był chyba jedynym, który mógł mi coś zrobić. I zrobił. Nie widziałem nic, poza nim. Całkowicie skupiony na walce nie widziałem, jak wygnańcy uciekają jeden za drugim. W końcu pod wodospadem zostali tylko Dreak, czarna, biały i jakiś wygnaniec, z którym walczyła Rapix. Po naszej stronie nikt nie uciekł, ale wszyscy byli wykończeni. Postanowiłem dać mały pokaz mojej szybkości, żeby wystraszyć niedobitki Dreaka. Zacząłem go intensywnie atakować, zmuszając go do cofnięcia się. Biały i czarna przestąpili niepewnie z nogi na nogę.
- Na co czekacie?! Zabijcie go! - krzyknął Dreak z nutą szaleństwa w głosie. Chyba bardziej bali się jego, bo niepewnie ruszyli w moją stronę. Drogę zastąpili im Love i Mins, warcząc groźnie. Do Dreaka dotarła prawda. Przegrał. Przygotował się do skoku. Przyjąłem postawę obronną. Skoczył. Ale nie na mnie. Rzucił się na Rapix, która właśnie stała tyłem, warcząc na uciekającego wygnańca.
- NIE! - usłyszałem czyiś krzyk. W momencie, kiedy pobiegłem w ślad za Dreakiem, zrozumiałem, że to był mój głos. Zobaczyłem, jak umarlak zagłębia kły w ciele Rapix, sekundę zanim uderzyłem w niego z całym impetem. Było za późno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz