Nie wiedziałem, skąd wzięły się inne wiki, ale w duchu dziękowałem im za
 przybycie. Chwila moment... Odwróciłem się w stronę wysokiej wadery.
- Love? - Szepnąłem. Zanim zdążyłem powtórzyć to głośniej, najbliżej 
stojący wilk rzucił się na mnie. Wytrenowany latami refleks pozwolił mi 
uniknąć go, zanim zrobił mi krzywdę.
- Rapix! - krzyknąłem, gdy straciłem ją z oczu. Wokół rozgorzała bitwa. 
Było nas o połowę mniej, ale znając Rapix i Love wiedziałem, że mamy 
szansę. Dreak zszedł dostojnie z wodospadu i ruszył w prawo, jakby 
dookoła nic się nie działo. Podążyłem za jego wzrokiem.
- Rapix! - krzyknąłem znów i zacząłem się przedzierać w tym samym 
kierunku. Po drodze unikałem i raniłem wygnańców, którzy postanowili 
mnie zaatakować. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Rapix 
dzielnie broniła się przed atakami białej i czarnego. Dreak warknął i 
wygnańce nagle zostawili poranioną wilczycę. Dreak z uśmiechem rzucił 
się na nią. Wiedziałem, po co. Bał się mnie. Wiedział, że mogę mu 
przeszkodzić. Dlatego chciał ją ugryźć. Wtedy dużo łatwiej byłoby 
przejąć nad nią kontrolę. Z krzykiem skoczyłem na niego. Zderzyliśmy się
 w locie i upadliśmy na ziemię. Zaraz poczułem rwący ból w nodze, który 
przezwyciężył znieczulające działanie adrenaliny. Skoczyłem na nogi.
- Zabić go! - wrzasnął Dreak, wściekły i sam rzucił się na mnie. Był 
chyba jedynym, który mógł mi coś zrobić. I zrobił. Nie widziałem nic, 
poza nim. Całkowicie skupiony na walce nie widziałem, jak wygnańcy 
uciekają jeden za drugim. W końcu pod wodospadem zostali tylko Dreak, 
czarna, biały i jakiś wygnaniec, z którym walczyła Rapix. Po naszej 
stronie nikt nie uciekł, ale wszyscy byli wykończeni. Postanowiłem dać 
mały pokaz mojej szybkości, żeby wystraszyć niedobitki Dreaka. Zacząłem 
go intensywnie atakować, zmuszając go do cofnięcia się. Biały i czarna 
przestąpili niepewnie z nogi na nogę.
- Na co czekacie?! Zabijcie go! - krzyknął Dreak z nutą szaleństwa w 
głosie. Chyba bardziej bali się jego, bo niepewnie ruszyli w moją 
stronę. Drogę zastąpili im Love i Mins, warcząc groźnie. Do Dreaka 
dotarła prawda. Przegrał. Przygotował się do skoku. Przyjąłem postawę 
obronną. Skoczył. Ale nie na mnie. Rzucił się na Rapix, która właśnie 
stała tyłem, warcząc na uciekającego wygnańca.
- NIE! - usłyszałem czyiś krzyk. W momencie, kiedy pobiegłem w ślad za 
Dreakiem, zrozumiałem, że to był mój głos. Zobaczyłem, jak umarlak 
zagłębia kły w ciele Rapix, sekundę zanim uderzyłem w niego z całym 
impetem. Było za późno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz