"Pff...
Gryf... 
Gryf jak gryf. Nie wiem czemu wszyscy się nim tak ekscytują. Jak dla 
mnie ma w tym nic ciekawego. Owszem, potwierdzę bywają niebezpieczne, 
ale da się je oswoić. Mój brat miał takiego, ale chyba uciekł kiedy 
wybuchł po... A zresztą nie ważne... Ja tam gryfów za bardzo nie lubię, 
śmierdzą jak się ich nie kąpie. A wykąpać gryfa.... lepiej nie mówić. No
 dobra, wracając do tematu wilki ostatnio podzieliły się na dwie grupy:
1. Ci co uwielbiają gryfa. i 2. Ci co chcą go unicestwić. No i 
oczywiście nasza alfa należy do tej drugiej i musieliśmy ją rano 
wyciągać z jaskini w której znaleźli jajo. Małego zabrali do jaskini 
mroku, a Pierre zorganizowała już dwa ataki na niego. Chyba wolę być 
aspołeczna niż narażać się wilkom mroku. Nasza alfa dostała lekkiego 
świra na punkcie tego gryfa. Może jakby sama dostała zwierzaka to by jej
 lepiej zrobiło. W sumie nie głupi pomysł. Może trzeba jej załatwić jajo
 feniksa... albo hipogryfa, małego smoczka albo chociaż pegaza. W sumie 
fajnie by było, tylko skąd to wszystko wytrzasnąć... W mojej krainie 
roiło się od takich stworzeń, ale to tak daleko, a poza tym wątpię by 
coś z niej zostało. " Ach, znowu się zamyśliłam i zaliczyłam kolejne 
drzewo. Muszę się od tego odzwyczaić. Od tej wyprawy po 'ludzi' nic się 
bardzo ciekawego nie dzieje. No, poza tym gryfem. Ogólnie ostatnio coś 
nieciekawego wisi w powietrzu. I nie chodzi wcale o gryfi odór. Coś 
czuję, że Pierre bardzo mocno pokłuci się z Aoime i może dojść do 
rękoczynów. Ale jakoś nie wyobrażam sobie wnoszenia pokiereszowanej alfy
 do jaskini. Dobra, może przestanę myśleć o nieprzyjemnych rzeczach. 
Przydałoby się.... o wiem! Potrenować.
Rozpędziłam się poczym zmieniłam się geparda. Wskoczyłam na drzewo i już
 byłam wiewiórką. Wdrapałam się szybko na jego czubek i rzuciłam w dół. 
Teraz czas na sokoła. Doleciałam nad jezioro, zatoczyłam dwa koła i 
dałam nura w sam jego środek. Spadałam z niewiarygodną prędkością, a gdy
 tylko dotknęłam jego powierzchni zmieniłam się w żaglicę. Okrążyłam 
jezioro płynąc ile sił w płetwach i wróciłam na jego środek. Następnie 
wynurzyłam się stojąc już jako wilk na wielkiej fontannie wody otoczona 
wijącymi się wokół mnie pojedynczymi strużkami wody. Stałam dumnie, 
czułam się jak pani mórz i oceanów, chociaż w zupełności wystarczyłaby 
mi ranga zwykłej najady.
- Nieźle - usłyszałam czyjś głos.
Odwróciłam się gwałtownie szukając osoby, która wypowiedziała te słowa. 
Zobaczyłam sylwetkę śnieżnobiałego wilka i w ułamku sekundy straciłam 
kontrolę nad wodą. Spadałam w dół bezradnie wymachując łapami. No tak, 
genialna Moon znowu skupiła się nie na tym co trzeba. Zanim z impetem 
wpadłam do wody (moja "fontanna" była dość wysoka) usłyszałam jeszcze 
rozpaczliwe wołanie wilka, a potem donośny plusk wody. Pewnie rzucił mi 
się na ratunek. Widać,  że nie jest wilkiem wody. Kiedy woda trochę się 
uspokoiła zobaczyłam jak płynie w moją stronę. Uśmiechnęłam się tylko i 
pomachałam mu łapą, po czym powoli zaczęłam płynąć w stronę brzegu. Wilk
 rozdziawił pysk wypuszczając całe powietrze i od razu zaczął się dusić.
 Jak można być na tyle nierozważnym?! Pływakiem to raczej nie będzie... 
Zawróciłam szybko w stronę wilka i wyciągnęłam go na powierzchnię. Albo 
raczej ją, jak się później okazało.
-Dzięki za ratunek, sama nie dałabym rady. - powiedziała, gdy dopłynęłyśmy do brzegu
-Nie ma za co, w końcu to mój żywioł. — powiedziałam, po czym się roześmiałam. 
-Nie wiesz może gdzie teraz jest Pierre?
-W jaskini, zaprowadzę cię. A kim tak właściwie jesteś?
-Ach, no tak nie przedstawiłam się. - powiedziała z uśmiechem zakłopotania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz