poniedziałek, 15 lipca 2013

(Wataha Wody) od Moonlight Shadow

"Pff...
Gryf...
Gryf jak gryf. Nie wiem czemu wszyscy się nim tak ekscytują. Jak dla mnie ma w tym nic ciekawego. Owszem, potwierdzę bywają niebezpieczne, ale da się je oswoić. Mój brat miał takiego, ale chyba uciekł kiedy wybuchł po... A zresztą nie ważne... Ja tam gryfów za bardzo nie lubię, śmierdzą jak się ich nie kąpie. A wykąpać gryfa.... lepiej nie mówić. No dobra, wracając do tematu wilki ostatnio podzieliły się na dwie grupy:
1. Ci co uwielbiają gryfa. i 2. Ci co chcą go unicestwić. No i oczywiście nasza alfa należy do tej drugiej i musieliśmy ją rano wyciągać z jaskini w której znaleźli jajo. Małego zabrali do jaskini mroku, a Pierre zorganizowała już dwa ataki na niego. Chyba wolę być aspołeczna niż narażać się wilkom mroku. Nasza alfa dostała lekkiego świra na punkcie tego gryfa. Może jakby sama dostała zwierzaka to by jej lepiej zrobiło. W sumie nie głupi pomysł. Może trzeba jej załatwić jajo feniksa... albo hipogryfa, małego smoczka albo chociaż pegaza. W sumie fajnie by było, tylko skąd to wszystko wytrzasnąć... W mojej krainie roiło się od takich stworzeń, ale to tak daleko, a poza tym wątpię by coś z niej zostało. " Ach, znowu się zamyśliłam i zaliczyłam kolejne drzewo. Muszę się od tego odzwyczaić. Od tej wyprawy po 'ludzi' nic się bardzo ciekawego nie dzieje. No, poza tym gryfem. Ogólnie ostatnio coś nieciekawego wisi w powietrzu. I nie chodzi wcale o gryfi odór. Coś czuję, że Pierre bardzo mocno pokłuci się z Aoime i może dojść do rękoczynów. Ale jakoś nie wyobrażam sobie wnoszenia pokiereszowanej alfy do jaskini. Dobra, może przestanę myśleć o nieprzyjemnych rzeczach. Przydałoby się.... o wiem! Potrenować.
Rozpędziłam się poczym zmieniłam się geparda. Wskoczyłam na drzewo i już byłam wiewiórką. Wdrapałam się szybko na jego czubek i rzuciłam w dół. Teraz czas na sokoła. Doleciałam nad jezioro, zatoczyłam dwa koła i dałam nura w sam jego środek. Spadałam z niewiarygodną prędkością, a gdy tylko dotknęłam jego powierzchni zmieniłam się w żaglicę. Okrążyłam jezioro płynąc ile sił w płetwach i wróciłam na jego środek. Następnie wynurzyłam się stojąc już jako wilk na wielkiej fontannie wody otoczona wijącymi się wokół mnie pojedynczymi strużkami wody. Stałam dumnie, czułam się jak pani mórz i oceanów, chociaż w zupełności wystarczyłaby mi ranga zwykłej najady.
- Nieźle - usłyszałam czyjś głos.
Odwróciłam się gwałtownie szukając osoby, która wypowiedziała te słowa. Zobaczyłam sylwetkę śnieżnobiałego wilka i w ułamku sekundy straciłam kontrolę nad wodą. Spadałam w dół bezradnie wymachując łapami. No tak, genialna Moon znowu skupiła się nie na tym co trzeba. Zanim z impetem wpadłam do wody (moja "fontanna" była dość wysoka) usłyszałam jeszcze rozpaczliwe wołanie wilka, a potem donośny plusk wody. Pewnie rzucił mi się na ratunek. Widać, że nie jest wilkiem wody. Kiedy woda trochę się uspokoiła zobaczyłam jak płynie w moją stronę. Uśmiechnęłam się tylko i pomachałam mu łapą, po czym powoli zaczęłam płynąć w stronę brzegu. Wilk rozdziawił pysk wypuszczając całe powietrze i od razu zaczął się dusić. Jak można być na tyle nierozważnym?! Pływakiem to raczej nie będzie... Zawróciłam szybko w stronę wilka i wyciągnęłam go na powierzchnię. Albo raczej ją, jak się później okazało.
-Dzięki za ratunek, sama nie dałabym rady. - powiedziała, gdy dopłynęłyśmy do brzegu
-Nie ma za co, w końcu to mój żywioł. — powiedziałam, po czym się roześmiałam.
-Nie wiesz może gdzie teraz jest Pierre?
-W jaskini, zaprowadzę cię. A kim tak właściwie jesteś?
-Ach, no tak nie przedstawiłam się. - powiedziała z uśmiechem zakłopotania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz