piątek, 5 lipca 2013

(Wataha Mroku) Od Blue

Szybko opadałem z sił. Za szybko. Czułem, jak razem z krwią, uchodzi ze mnie życie. Już jakiś czas temu wyczułem, że jestem na terenie jakiejś watahy.
- Dlaczego jeszcze nikogo nie spotkałem?! – mruknąłem, opierając się o drzewo. „Nie! Nie mogę usiąść. Jeżeli teraz się poddam, już nie wstanę” myślałem. Mimo to, osunąłem się na ziemię. „Rusz tyłek, leniwa bestio!” próbowałem przekonać moje ciało do wysiłku. Dlaczego miałem taki talent do pakowania się w kłopoty? Dlaczego dałem się podejść jak jakieś szczenie? No nic. Teraz biadolenie nic mi nie da. Z wysiłkiem podniosłem głowę, żeby zobaczyć wielką szramę, ciągnącą się przez całą prawą, tylnią łapę. Trawa pod nią była cała czerwona. Opuściłem głowę z jęknięciem. Przede mną wyrosły cztery łapy. Ostatnim, co poczułem, zanim straciłem przytomność, był ciepły oddech na karku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz