środa, 10 lipca 2013

(Wataha Powietrza) Od Rapix

Blue przytulił mnie , a z moich oczu popłynęły łzy. Umarły uciekł w popłochu.
-Blue ? -powiedziałam.
-Tak ?  -zapytał.
-Jeśli powiesz komuś , że płakałam to Cię skrzywdzę. -odrzekłam wycierając łzy i podnosząc się.
-On wróci . -obróciłam się twarzą w stronę wyjścia i skierowałam wzrok na niebo.
-Jeśli wróci zabiję go. -odrzekł.
-Dlaczego on nazwał Cię jednym z pradawnych ? -zapytałam podchodząc do basiora.
-Długa historia opowiem Ci ją kiedyś.-odrzekł spoglądając na mnie.
Usłyszałam jakiś szmer postanowiłam to sprawdzić.
-Blue zaczekaj tutaj muszę coś sprawdzić.-powiedziałam.
-Nigdzie nie pójdziesz , mało masz problemów ? -zapytał zagradzając mi drogę.
-Nic mi nie będzie.-odparłam i wybiegłam z jaskini.
Ktoś pałętał się po naszym terenie. Spostrzegłam intruza i pobiegłam za nim. Pod osłoną nocy nie rozpoznałam kto to był jednak zaprowadził mnie on do granicy watah , wbiegł na teren watahy wody. Czyżby wilki wody znów planowały porwać się na życie gryfa ?. Intruz nie widział mnie pędem wróciłam do jaskini. Wchodząc wejściem zobaczyłam ślady krwi , szłam tym tropem zagłębiając się dalej w jaskinię.
W kałuży krwi leżał Blue , a nad nim stała Calypso szczerząc kły.
-Co tu się do cholery dzieje ?! -wrzasnęłam.
-On wtargnął na nasz teren ! Chciałam dać mu nauczkę.-odrzekła Calypso.
-Blue nie jest naszym wrogiem ! Lepiej by było gdybyś wypatrywała tych z wody , czyż nie to należy do twoich obowiązków ? -powiedziałam patrząc na wilczycę z pogardą.
-Ale...-nie dokończyła.
-Zmykaj już. -powiedziałam.
Podeszłam bliżej krwawiącego basiora.
-Przepraszam za nią jest nowa.-powiedziałam- Dobrze się czujesz ? -dodałam.
-Niezbyt , nie mogę wstać.-jęknął.
-Leż , zaraz cię opatrzę.-odrzekłam i opatrzyłam rany zadane przez Calypso.
-Muszę wracać.-jęknął próbując wstać.
-Nigdzie się stąd nie ruszasz dopóki nie wydobrzejesz.-powstrzymałam basiora kładąc mu łapę na karku.
-Nic mi nie jest , tylko umieram.-zaśmiał się.
Jego wzrok stawał się coraz bardziej błędny , upadł w końcu nieprzytomny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz