Czas spędzony z Shane'm był całkiem przyjemny, na pewno mogłam się przy nim rozluźnić i zapomnieć o męczących nim problemach, przynajmniej na chwilę.
Rozstaliśmy się przed moim domem, a po chwili podszedł do mnie Akatsuki - mój "ukochany wróg", którego mordka po prostu przyprawiała mnie o chęć w przestawienie mu nosa.
- Hej - przywitał się.
- Co tam zboczony psie? - Odparłam.
Czyżby znowu czegoś ode mnie chciał.
- Mogłabyś to sobie darować? - Zapytał.
- Nie - odpowiedziałam. - Ponieważ wyzywanie ciebie sprawia mi
przyjemność, ale jak chcesz to mogę wymyślić tobie jakieś nowe wyzwiska - zaproponowałam.
- Nie dzięki.
- Chcesz wejść? - Zapytałam się.
- Skorzystam z propozycji - odpowiedział. - Ale może najpierw wejdziemy do "zbrojowni"?
- Jasne. Coś się stało? Od tak dawna nie korzystałeś z
trucizn, w ogóle z nich nie korzystałeś od dołączenia do Forever Young - przypomniała mi się ostatnia jego wizyta.
- Wynikły pewne komplikacje - westchnął ciężko.
- Mam nadzieję, że z kimkolwiek walczysz to cię zabije i wreszcie nie będę miała zboczeńca w sąsiedztwie^^ - posłałam mu czarujący uśmiech.
Chociaż z drugiej strony... To ja chciałabym być tą, która go zabije...
- Aż tak mnie nie lubisz?
- Nie - odparłam i zaczęłam się zastanawiać.
Hmmm... Jak bardzo mogłam nie lubić Akatsukiego? Baardzoo. W to na pewno nie wątpię, że go nienawidzę.
Posłałam mu uśmiech sadysty.
- Ja ciebie naprawdę nienawidzę i bym cię wykastrowała, poddała torturom itd.
- Więc czemu tego nie zrobisz?
- Ponieważ Beta powinna dawać dobry przykład - westchnęłam smutno.
Inaczej on by już dawno nie żył - dodałam w myślach.
Akki zaczął się rozglądać po dalszej części zbrojowni, do której zbytnio nie zaglądał, ponieważ zastrzegłam mu, że ta część jest moim "królestwem".
- Może chcesz powalczyć? - Zaproponował, gdy jego wzrok padł na rękawice bokserskie.
- Tylko potem nie leć do Aoime z płaczem, że cię pobiłam - zadrwiłam z niego.
Zaczęłam zakładać rękawice. Tak obiję tego zboczeńca, że go własna matka nie pozna.
- Zobaczymy jeszcze kto poleci do Alfy z podkulonym ogonem - roześmiałem się i również założył rękawice.
- Ooochh... Czyżby mały zboczony kundel nabrał ostatnio za dużo pewności? - Spojrzałam na niego.
- A w ogóle co to był za chłopak z którym wracałaś? - Nagle zmienił temat.
Wykorzystałam ten moment, żeby go zaatakować, ale niestety udało mu się zablokować, a szkoda, bo miałby o ząb lub dwa mniej i wyglądałby na jeszcze większego idiotę niż teraz.
- Czyżbym trafił w czuły punkt? - Roześmiałem i przeszedł do kontrataku.
- O czym ty mówisz ty degeneracie? - Zablokowałam i po chwili znowu zaatakowałam. - Dopiero dzisiaj go poznałam i byłam z nim na
strzelnicy.
- Jestem pewny, że jest w tym coś więcej - powiedział uparcie. - Ty i
spotkanie się z chłopakiem? Ty nie kumplujesz się zbytnio z chłopakami
nie licząc mnie. - Zaatakowałem ją.
- Ciebie? A kiedy niby zostałeś moim kumplem? - Jednak chęć wybicia mu zębów zwyciężyła, co zaowocowało kolejnym wyprowadzonym ciosem w szczękę. - Nigdy nie nazwałabym ciebie moim kumplem,
przecież już ci mówiłam, że jesteś moim wrogiem i zabawką do wyżywania
się! - Wściekłam się. - Nie zniżyłabym się do twojego poziomu, żeby się z
tobą zadawać, jedyne co uważam za słuszne to tępienie, takich
zboczeńców, jak ty!
- A on to niby jest taki fajny i spoko? - Akatsuki uniósł brwi.
Wykorzystałam ten moment do ataku prawym sierpowym, lecz temu idiocie udało się prawie uchylić, przez co uniknął połamanych żeber, lecz i tak musiało go nieźle zaboleć.
- A o co ci niby chodzi? Może byś się odpierdolił od cudzych spraw!? -
Tym razem był lewy backhand, który już udało mu się zablokować. - Ogarnij
się, że między nami nic nie ma, a nawet jeśli by było to byś był
ostatnią osobą, która by się tego dowiedziała, więc się ode mnie odwal!
Poza tym co się ostatnio tak kręcisz wokół Aoime!? - Uznałam, że czas, abym przejęła inicjatywę w tej wymianie zdań.
- A co ma do tego Aoime!? - Wymierzył mi cios w podróbek, lecz z łatwością go zablokowałam.
- Na początku wyglądała, jakbyś jej podpadł, ponieważ na moich kamerach
było widoczne, jak ciebie śledziła - wyjaśniłam. - Co ty jej takiego
zrobiłeś ty skończony zbolu?! - Warknęłam.
- Ogarnij się! - Odwarknął.
- To chyba ty powinieneś się ogarnąć!
- To ty to zaczęłaś!
- Nie, to ty przypierdoliłeś się do mojego życia!
Oboje zaatakowaliśmy jednocześnie i nasze pięści się zderzyły.
- Czemu się dzisiaj bijesz, jak pitbul? Czyżby coś się wydarzyło między tobą, a tym chłoptasiem? - Znowu wrócił do tamtego tematu.
Nie do podważenia było to, że zamierzał mnie zirytować mając nadzieję, że się rozproszę. Może sobie pomarzyć, o tym, że się rozproszę.
Warknęłam i wymierzyłam mu błyskawiczną serię czterech ciosów, z których tylko ostatni trafił.
- Znowu wracasz do tej kwestii?! - Chyba jednak udało mu się mnie wkurzyć. - Poza tym jestem wściekła z powodu o tym, że przypominasz mi
ciągle o tych niedorozwiniętych glinach...!
- A co do tego mają gliny? - Zaatakował mnie.
- Te przebrzydłe ludzkie kreatury przypierdoliły się do mnie, że jestem
młoda i powinnam chodzić do liceum, mam tyle lat, że by im gały z oczy
powychodziły, w dodatku, jak chciałam ich trochę torturować, to Shane
mnie powstrzymał.
- A więc twój chłopak nazywa się Shane! - Uśmiechnął się pod nosem.
- Mówiłam ci, że on nie jest moim chłopakiem nie jeden raz, więc
dlaczego twój niedorozwinięty mózg nie chce przyjąć tej informacji!
Oddaliliśmy się od siebie na chwilę mierząc wzrokiem.
- Chyba pora trochę podkręcić tempo... - Ponownie go zaatakowałam.
- ... I siłę! - Dokończył.
Rzuciliśmy się na chwilę i przez dłuższą chwilę byliśmy w zwarciu.
- A więc co było dalej z tymi policjantami? - Kontynuował wymianę zdań.
- Zapisali nas do liceum - warknęłam, a to wspomnienie sprawiło, że miałam jeszcze większą chęć mu przyłożyć.
- Hahhaa - roześmiał się uchylając przed kolejnym ciosem. - Masz pecha!!! Nie chciałbym tak skończyć.
- Nie martw się - uśmiechnęłam się diabelsko. - Oprócz naszej dwójki
pojawi się tam jeszcze jeden uczeń! Zapisałam również ciebie. - Uśmiechnęłam się.
- No chyba coś cię pojebało - warknął i mnie zaatakował.
Nasze pięści znowu się zderzyły i byliśmy w zwarciu.
- Co powiesz, żeby na dzisiaj było tyle? - Zaproponowałam. - Każde z nas oberwało 5 razy.
Oboje wycofaliśmy się ze zwarcia, ja podałam mu jedną z dwóch butelek wody, a on się jej trochę napił.
- Aach... To była całkiem niezła rozgrzewka przed następną walką - rozciągnęłam się.
- Chcesz kolejną rundę jutro?
- A co? Tchórzysz?
- No chyba nie, za to następnym razem nie będę się wstrzymywał - oznajmił.
- Ani tym bardziej ja - uśmiechnęłam się. - I z chęcią zobaczę, jak będziesz leżał powalony przeze mnie na ziemi.
Roześmiał się.
- Nie sądzę, żeby to było możliwe, za to chcę zobaczyć, jak będziesz mnie prosić, żebym cię nie skopał - zakpiłem.
Prychnęłam:
- Możesz sobie pomarzyć.
- Zobaczymy - odparł.
- A właśnie... - Przypomniało mi się. - Jest coś o czym chciałam pogadać.
- Ze mną?
- Mhm - mruknęłam.
Usiedliśmy na podłodze obok siebie opierając się o ścianę.
Nie mogłam uwierzyć, że ze wszystkich osób jego postanowiłam poprosić o pomoc, jednak z tego co widziałam jego umiejętności mogą być całkiem przydatne przy tym co chcę zrobić.
- Jest jedna sprawa w której chciałabym poprosić o pomoc... - Zaczęłam niezręcznie.
- Chwila - uniósł rękę. - Chcę to nagrać.
Moja prawa pięść sama zawędrowała w jego stronę, zanim zdałam sobie z tego sprawę, a on ją zablokował.
- Nie musisz tak się wkurzać o wszystko.
- W każdym razie o co chodzi? - Zapytał.
- Jest ktoś kogo musimy zdjąć - powiedziałam. - Jednak nie sądzę, żeby było możliwe jego zdjęcie dla mnie samej.
- Szkoda, że tego nie nagrywam. Właśnie po raz pierwszy przyznałaś przy mnie, że nie dasz czegoś zrobić sama.
Tym razem moja lewa pięść postanowiła go przywołać do porządku.
- Niestety, ale on jest zbyt dobrze zorganizowany, bym mu sama podołała nawet z najgenialniejszym i skomplikowanym z moich planów.
- Brzmi niczym wyzwanie - zaciekawił.
- Jednak, jeśli wybiorę do tego odpowiednią "drużynę" to będziemy w stanie go pokonać, a potem zabić - dokończyłam. - Jednak to jest temat na następną rozmowę, po prostu chcę wiedzieć czy w to wchodzisz.
- Oczywiście, że nie zamierzam przegapić takiej świetnej zabawy - uśmiechnął się.
- Czyli teraz, gdy to załatwiliśmy to wynocha - powiedziałam.
- Huh?
- Nie wiem czy zbyt długie przebywanie w twoim otoczeniu, mogłoby mi zaszkodzić, a co jeśli twoja głupota jest zaraźliwa? - Spojrzałam na niego badawczo odsuwając się.
Prychnął, udając obrażonego i podszedł do drzwi, jednak przy nich się odwrócił:
- To kiedy druga runda? Jutro?
- Nie sądzę, żebym chciała dwa dni pod rząd sprzątać ten bałagan co narobiliśmy, może za tydzień? Zorganizuję wtedy jakąś przestrzeń do walki.
- Okey, to ja lecę - pożegnał się.
Zostałam sama, ale nie miałam tutaj ochoty siedzieć w tym bałaganie (oberwane półki, dwie dziury w ścianie itd... Może nieco przesadziliśmy.)
Wyszłam na spacer i po dłuższym czasie wędrowania w zamyśleniu o nadchodzącym wyzwaniu, któremu miałam stawić czoło.
Nagle wpakowałam się w sam środek... No właśnie czego?
Okrążyło mnie kilkunastu potężnie zbudowanych facetów z identycznymi tatuażami u lewej ręki i kątem oka zauważyłem, że oprócz tych wokół mnie byli też inni z tyłu. Czyżby, jakaś mafia?
- Ej, to tylko dziewczyna, a nie jedna z tych co się pojawili znikąd - powiedział któryś.
- A kto tam wie, może ona też jest jedną z nich - podszedł do mnie.
Byłam zmęczona po walce z Akatsukim i jedynym wyjściem, żeby poradzić sobie z nimi naraz wydawało mi się użycie mocy, chociaż nie powinnam tego robić, ale cóż...
Jeden z nich złapał mnie za nadgarstek.
- Jest całkiem ładna - stwierdził. - Można by się było z nią zabawić.
Po moim trupie.
Chciałam się zamachnąć na niego, lecz przez to, że używałam ludzkiej prędkości drugi facet złapał moją rękę.
- Nie tak agresywnie laleczko - powiedział.
Czy on mnie właśnie nazwał "laleczką"? Ja go za to zabiję...
Trzymali mnie mocno z dwóch stron. Chyba naprawdę nie miałam innego wyboru niż użyć mocy w dzień na ulicy.
Skrzywiłam się. Aoime na pewno się wkurzy, ale ja dam radę pokonać ich najwyżej połowę bez mocy.
- Naprawdę chcecie ze mną zadrzeć? Nawet, jeśli oznacza to waszą śmierć?
- Chyba nie wiesz w jakiej jesteś pozycji dziewczynko - roześmiał się.
- Och, chyba wy nie macie pojęcia z kim macie do czynienia.
Gadanie, gadaniem, ale co najwyżej kupuje mi czas i o ile szybko czegoś nie wymyślę mogą wyniknąć z tego potem problemy.
Nagle jeden z otaczających mnie facetów (chociaż nie tych trzymających mnie) padł nieprzytomny na ziemię.
- Co się dzieje? - Zapytał się ktoś z nich. - Kim ty jesteś? I co zrobiłeś Boby'emu!?
Uniosłam wzrok. Nad zwiotczałym nieprzytomnym ciałem Boby'ego stał chłopak o kasztanowych włosach.