poniedziałek, 11 sierpnia 2014

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

Brązowowłosy wyglądał raczej na zszokowanego, lecz potem pojawiła się ta marna imitacja dyrekcji i się otrząsnął.
- Mam nadzieję, że jesteś dobrym aktorem... - Powiedział i przybrał groźną minę.
Od razu przestałem go słuchać, ponieważ byłem w stanie streścić cały przekaz w kilku słowach.
 - Akatsuki, do mojego gabinetu! Teraz! - ryknął mężczyzna z końca korytarza.
 - To nie będzie konieczne - powiedział twardo nowy.
Stałem oparty o ścianę ze zwieszoną głową i z naburmuszoną miną oglądałem swoje paznokcie udając obrażonego.
 - Co ma Pan na myśli? - mężczyzna spojrzał na na brązowowłosego.
 - Odprowadzę go do domu. Dość dzisiaj zrobił... - Dyrektor kiwnął głową i odszedł w stronę sali z której wciąż wydobywał się dziki wrzask.
 - Idziemy - warknął nowy i złapał mnie brutalnie za ramię, prowadził mnie w stronę wyjścia.
 - Możesz już przestać grać i mnie puścić... - zasugerowałem od niechcenia.
 - Ja nie gram - warknął i ścisnął jeszcze bardziej moją rękę.
 - Jesteś na mnie zły? -W moim głosie była kpina i niedowierzanie.
Wyrwałem swoje ramię z jego uścisku i wtedy on się zatrzymał.
 - A nie powinienem? - Krzyknął.
 - Po co? - Wzruszyłem ramionami - to tylko ludzie.
 - No jasne, "tylko ludzie" mają cierpieć, bo dzieciaczkowi się nudzi?!
Nie odpowiedziałem nie wiedząc o co mu chodzi.
Prychnął z pogardą i ruszył przed siebie.
 - Nie odprowadzasz mnie do domu? - Zapytałem spokojnie maskując kpinę.
 - A muszę? - Nie zatrzymał się tylko, wciąż szedł dalej.
Wygląda na to, że wcale nie był niebezpieczny. Zachowywał się jak przeciętny człowiek, czyli wnioskuję, że był wychowany wśród ludzi i nie wie zbyt wiele o wilkach, ani tym bardziej o tym w jakim miejscu wylądował.
Zarzuciłem na siebie płaszcz, dzięki któremu nie było mnie tak łatwo rozpoznać.
Zastanawiało mnie, czy powinienem go oświecić czym naprawdę jest ta szkoła... Nie, lepiej nie, będzie zabawniej, jak sam się o tym przekona.
Nie mając co robić poszedłem do lasu i obserwowałem otoczenie szukając dobrego miejsca do poćwiczenia moich mocy.
Nagle usłyszałem, jak ktoś nadchodzi i się ukryłem, ale to był tylko jakiś wilk. Znieruchomiałem czując na sobie jego spojrzenie i pociągnąłem nosem.
Woń, którą wyczułem była znajoma... Brązowowłosy.
Powinienem się stąd wycofać, ponieważ nie miałem zbytnio ochoty się z nim zadać.
Oparłem rękę z zamiarem powolnego odwrócenia się, lecz trafiła ona na gałązkę.
Brązowowłosy odwrócił się w moją stroną, a ja cicho zakląłem.
Stałem odwrócony od niego i miałem na głowę zarzucony kaptur. Wątpiłem, żeby mnie rozpoznał, chyba, że po zapachu, ponieważ zdawał się mieć całkiem dobry nos.
 - Wpadłem tylko zobaczyć, jak sobie radzisz w tym miejscu - powiedziałem. - No i zburzyć część w to co wierzysz. Sądząc po szoku, jaki wtedy się po tobie odmalował, kiedy powiedziałem, że nie jesteś człowiekiem wywnioskowałem kilka rzeczy.
 - Jakich rzeczy? - Zapytał.
 - Nie wiesz zbyt wiele o tym miejscu. Ani o jego mieszkańcach - odwróciłem się. - Jak wiele jest tutaj naszego rodzaju i jak niebezpieczni jesteśmy.
  - Co masz na myśli? - Spojrzał się na mnie zaintrygowany.
  - Gdybyśmy byli zwykłymi wilkami z możliwością przybrania ludzkiej postaci nie bylibyśmy nawet w jednej setnej tak niebezpieczni, jak jesteśmy - zaśmiałem się.
Milczał patrząc się na mnie.
 - Co byś powiedział na to, że przybyliśmy do tego miasta z innego świata? - Zapytałem. - Mord dla wielu z nas jest nieobcy i już dawno zapomnieliśmy o strachu przed śmiercią.
 - Brzmisz, jakbyś był potworem - stwierdził.
 - Może i nim jestem - wzruszyłem ramionami. - Zresztą jestem wilkiem tylko w połowie - wzruszyłem ramionami. Nie chcesz zbytnio wiedzieć czym jest moja druga połowa mnie.
 - Przyszedłeś, żeby tylko tyle mi powiedzieć? - Zapytał starając się brzmieć chłodno, lecz i tak wyglądał na zszokowanego.
 - Postanowiłem się odwdzięczyć za uratowanie mi tyłka - uśmiechnąłem się tajemniczo. - Masz!
W moich rękach znikąd zmaterializowała się buteleczka i mu ją rzuciłem.
 - Co to? - Zapytał.
 - Pewna mikstura - powiedziałem. - Myślę, że powinna oszczędzić ci poszukiwań.
 - Czyżbyś czuł się winny? -  Zadał pytanie.
 - Radzę ci w to nie wnikać - odwróciłem. - Po prostu uznałem, że powinienem się odwdzięczyć, chociaż nie zamierzam odbierać ci zabawy poszukiwania prawdy o tym miejscu.
Odszedłem od niego kilka kroków i wyjąłem telefon z płaszcza, a wtedy wybrałem numer Rin.
Nie spodziewałem się żadnej odpowiedzi, co najwyżej poczty głosowej.
 - Aż tak jesteś zmartwiony o dziewczynkę? - Usłyszałem z głośnika.
 - Niemożliwe... - Wyszeptałem, a potem przybrałem groźny ton. - Co jej zrobiłeś?!
Nie dbałem o to, że brązowowłosy mnie usłyszy, ponieważ i tak on nie miał o niczym co się działo wokół niego zielonego pojęcia.
 - Jeszcze nic - odparł. - Ale można powiedzieć, że obudził się w niej pewien stary instynkt, od dawna nie wiedziałem takiego okrucieństwa, jakie ona odstawiła.
 - Coś ty jej zrobił? - Zadałem to samo pytanie jeszcze raz. - Nigdy by czegoś takiego nie zrobiła w normalnych okolicznościach.
 - Nic - usłyszałem jego rozbawiony ton. - Ale podałem substancję, która mogła wpłynąć na to, że przestała się powstrzymywać. Walczy całkiem dzielnie przeciw swoim instynktom, ale ciekawe ile jeszcze wytrwa.
Otworzyłem szerzej oczy.
 - Co ty planujesz? - Zapytałem rozwścieczony.
 - Po prostu chcę się zabawić - odparł. - Przecież sam o tym wiesz, w końcu jesteśmy tacy sami. Dowiedziałem się o tym co dzisiaj odstawiłeś, podczas zadań. Masz całkiem ciekawe pomysły.
 - Wcale nie jesteśmy tacy sami - warknąłem. - Zniszczę ciebie.
 - Jak do tej pory nie udało ci się tego zrobić - usłyszałem jego śmiech przez telefon. - Poza tym nie masz nawet pojęcia, gdzie jestem.
 - To nie ma znaczenia - Spojrzałem przed siebie. - Znajdę ciebie i zabiję nieważne co miałbym zrobić.
 - Raczej wolałbym widzieć ciebie, jako mojego sługę. Ona zresztą niedługo będzie ze mną współpracować - rozłączył się.
Wściekły rzuciłem komórką o drzewo, a ona się rozpadła na części pierwsze.
 - Kto to był? - Brązowowłosy stał za mną.
 - Nie twój interes - warknąłem. - Zresztą jesteś zbyt słaby żeby mi pomóc, tylko byś mi zawadzał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz