czwartek, 21 sierpnia 2014

(Dzielnica Mroku) od Akatsukiego

Siedziałem pod drzewem czekając na Akatriela, ponieważ dzisiaj mieliśmy zniszczyć tą organizację. Ciekawe czy Ari zamierzała się do tego czasu pojawić. W sumie to mogłoby to wszystko odbyć się bez niej - nie musiałbym słuchać jej irytującej gadki.
Jeśli ludzie byli stworzeniami, które cechowały się przeciętnością i głupotą, to z pewnością można powiedzieć, że wilki cechują się zbyt dużą pewnością siebie i arogancją, a ja nie również zaliczam się do tej grupy, chociaż tylko w połowie.
Nagle wyczułem zapach Ari i chwilę później nagle jej twarz pojawiła się przede mną.
To był stanowczo niechciany widok. Szybko się odsunąłem.
 - Ari! Ty nie masz co robić? - Zamaskowałem irytację.
 - Nie mam. Czekasz na kogoś? - Zeskoczyła z drzewa i usiadła obok mnie na ławce.
 - Tak, ale to nie twój biznes - odparłem patrząc się w innym kierunku.
 - Idziesz po swoją dziewczynę - uśmiechnęła się upiornie.
 - To nie jest moja dziewczyna - westchnąłem zrezygnowany.
Zastanawiałem się ile razy będę musiał to powtarzać, nim zrozumie ten fakt. Nie żeby mi zależało, ale wolałbym, żeby nie wprowadzała wszystkich wokół mnie błąd, ponieważ nie mam ochoty szarpać się z Rin, gdyby sobie ubzdurała, że to ja rozpuszczam takie plotki.
Najwidoczniej ona była z tego typu, co uważał, że zawsze wie wszystko lepiej.

 - Wmawiaj to sobie dalej - machała nogami.
Właśnie moje potwierdzenia się potwierdziły, ona naprawdę uważa, że wie od wszystkich lepiej.
W końcu podszedł do nas Akatriel, a ja przemilczałem fakt, że się spóźnił.
 - Hej - przywitał się.
 - Teraz gustujesz w chłopcach? - Miała rozbawione spojrzenie.
 - Przestań mnie irytować - poradziłem wzdychając.
Jeszcze mogłem ignorować i znosić jej komentarze, ale podejrzewałem, że w końcu cierpliwość mi się wyczerpie.
 - Ty też jesteś z tego innego świata? - Chłopak przyjrzał się Ari.
 - Chyba nie tak podrywa się dziewczyny - wstała i obeszła go, jakby oceniała produkt na półce w sklepie.
 - To Ari. Jest z nami od niedawna - mruknąłem.
 - Idzie z nami? - Zapytał.
 - Tak - powiedziała.
 - Nie - zaprzeczyłem mruknięciem.
 - Czyli idziesz? - Znowu się w nią wpatrywał.
 - Pedałku, jak brzmi twoje imię? - Przechyliła głowę.
 - Akatriel i nie jestem gejem - odparł.
 - Mam nadzieję, że znacie już plany - spojrzała w dal.
 - A co? - Zapytałem.
 - Gdzie ona jest? - Znowu odwróciła się do nas.
 - W lab... - Zacząłem.
 - Mało tam na szczęście kamer - stwierdziła i ruszała w stronę szkoły.
Tylko dużo w drodze do laboratorium. Cóż, znam plany zabezpieczeń na pamięć, więc tym razem nie powinno być problemu - przemilczałem fakt.
 - Ty pewnie też nie siedziałaś z założonymi rękami - dogoniłem ją.
 - Pewnie, że nie. Podejrzewam, że romantyczka wie już o tych dziwnych badaniach - powiedziała wprost.
 - Co? - Spytał Akatriel.
W sumie to zapomniałem mu powiedzieć, czego dotyczyły te badania. Taki mały szczegół.
 - On nic nie wie? - Spojrzała na niego z rezygnacją w oczach.
Wzruszyłem ramionami. Nie chciało mi się wszystkiego tłumaczyć.
Zatrzymała się i odwróciła w stronę chłopaka.
- Słuchaj uważnie pedałku, jeśli nie zauważyłeś to nie jest normalne miasto, a w szkole w której jesteśmy nie są prowadzone normalne lekcje - zaczęła tłumaczyć.
Milczałem patrząc, jak wprowadza go w błąd, przecież ta szkoła jest z zewnątrz normalna i są tam także normalne lekcje.
- Całe miasto składa się tylko z wykształconych ludzi. Nasi nauczyciele pokończyli najlepsze szkoły w kraju i myślisz, że to czysty przypadek? Błąd, są tu prowadzone różnego rodzaju badania na nastolatkach, dzieciach i niemowlętach.
Chwila.... Czy nie pomyliły się jej ośrodki? A zresztą, co to za różnica, po prostu ta sekcja zajmuje się w większości nastolatkami, chociaż z wiadomości podesłanych przez Rin były osoby w różnym wieku.
- Jeśli wyjdziesz poza miasto czuć okropny swąd czegoś dziwnego. Zapach palonych ciał. Kiedyś to miejsce było wielkim zakładem psychiatrycznym dla ludzi z zakorzenionymi problemami, które były nie uleczalne. Biznes, jednak upadł, a ci ludzie uciekli do podziemi. Myśliż, że oni nie rozmnażali się, jak któliki? W tym czasie powstało tu miasto. Potem coś tu się stało, a następnie miasto zostało wypełnione inteligentnymi ludźmi i zwykłymi dzieciakami. Jak myślisz, skąd biorą się te posłuszne i strachliwe dzieci.
Akatriel zbladł patrząc na Ari.
- A co się dzieje z rodzicami tych dzieci? - Zapytałem, ponieważ była to jedna z niewielu nieznanych mi informacji, a może ona wiedziała na coś ten temat.
- To będzie wiedzieć romantyczka, bo do tego nie zdążyłam dociec, jednak mam nadzieję, że kończy tą robotę i zniszczymy te akta - ruszyła przed siebie.
- Zaraz... Skąd wy to wiecie - Akatriel był zaskoczony, jak daleko sięga nasza siatka informacyjna.
- Nie musiałaś tak mówić wprost - mruknąłem.
- Serio żyłeś w świecie ludzi kretynie. Pewnie miałeś łatwe życie. Zaskoczę cię, ale ten świat do którego wchodzisz jest pełen brutalności i radzę się przyzwyczaić, a teraz tyłki w górę i jazda do szkoły - warknęła.
Westchnąłem idąc za nią:
 - Nie musiałaś być, aż tak ostra w stosunku do niego. To nie jego wina, że urodził się wśród ludzi - zauważyłem, tak cicho, żeby idący za nami Akatriel nie usłyszał.
 - A ty kiedy zamierzałeś mu o wszystkim powiedzieć? - Odparła równie cicho.
 - Jakoś nie było okazji - wzruszyłem ramionami.
 - I nie zamierzałeś mu powiedzieć w jakie niebezpieczeństwo się pakuje?
 - Mówiłem mu, żeby się trzymał ode mnie z daleka, ale nie zamierzał zrezygnować. Chciałem mu pokazać trochę naszego świata, aby przeszła mu ochota przebywania z nami - wyjaśniłem. - A i jeszcze jedno: nie nazywaj mnie romantykiem - dodałem już głośniej.
 - A to niby czemu romantyku? - Spytała.
 - Bo to wkurzające, nigdy w sumie się w nikim nie zakochałem i raczej wolałbym, żebyś nie wprowadzała wszystkich w błąd, że niby jestem Rin - stwierdziłem. - Jedyne co mnie w niej interesuje to jej umiejętności. Dla mnie jest całkiem opłacalne, żeby się z nią trzymać, gdyż posiada ciekawe informacje i umiejętności analityczne.
Nic nie odpowiedziała, ale widziałem w jej oczach, że nie zamierza zrezygnować z tej dziwnej ksywki.
 - Tak mnie zastanawia, czemu Rin chce, żebyśmy tam się pojawili - zamyśliłem się, kiedy weszliśmy do szkoły. - W końcu z pewnością może z łatwością zniszczyć to miejsce, więc jaki ma powód, żeby nas tu zgromadzić?
Otworzyłem szerzej oczy i się zaśmiałem ponuro.
 - Coś ci się stało? - Zapytała. - Nie straciłeś przypadkiem zmysłów?
 - Nie, nie - odparłem. - Po prostu właśnie odnalazłem brakujący element układanki.
 - Co masz na myśli? - Zapytał Akatriel.
 - Nie wiem, czy jest sens o tym wszystkim mówić - machnąłem ręką.
 - Co przed nami ukrywacie? - Spytała Ari chłodno.
 - Jego już tu nie ma - uśmiechnąłem się ponuro. - Nie opłacałoby mu się tu zostać, skoro posiadamy siłę, żeby zniszczyć to miejsce. Pewnie nie przejął się zbytnio utraceniem tego jednego pionka, którym jest ta szkoła.
 - O czym ty pieprzysz?! - Ari się zbulwersowała po raz pierwszy rozmawiając ze mną. - Od zawsze miałam wrażenie, że coś ukrywacie i skoro jesteśmy w to wmieszani, to byś może z łaski swojej może nam powiedział! - To nie była prośba, lecz rozkaz.
Jednak tym razem nie zamierzałem posłuchać tego rozkazu.
 - Zbyt długa historia, żeby o tym tutaj wspominać - nie przejąłem się zbytnio ich spojrzeniami. - Poza tym można to stwierdzić za osobistą sprawę, więc z łaski swojej się odwalcie od tego - chociaż, wciąż się uśmiechałem, to ton przybrałem ostrzegawczy. - Źle się wyraziłem. Po prostu mamy za mało informacji, żeby wciągać to kogokolwiek innego.
Nie wątpiłem, że nikt z nich nie zamierzał tak łatwo zrezygnować z odkryciem naszego małego sekretu.
Ominęliśmy kamery i dostaliśmy się do drugiej części ośrodka, a następnie dalej podążaliśmy.
Spojrzałem na zegarek. Właśnie wirus Rin powinien kończyć swoje zadanie.
Wyjąłem małą bombę EMP i ustawiłem aktywację za minutę.
 - Nie chciałbym ci o tym przypominać, ale ja całkiem lubię swoją komórkę - powiedział Akatriel widząc napis "EMP BOMB" i wskazując na swój telefon.
 - A mi będziesz musiał zafundować nowy - powiedziała Ari.
Nie wątpiłem, że nie zawahała by się wybrać najnowszego modelu.
 - Fakt, jeszcze bym o tym zapomniał - otworzyłem portal i szybko przetransportowałem ich telefony, zanim byłbym zmuszony zafundować im nowe.
Ruszyliśmy do przodu, a czas do wybuchu bomby wynosił około 30 sekund.
Kiedy całe oświetlenie i elektronika wysiadły uniosłem rękę i użyłem dawno nieużywanej jednej z moich umiejętności psychokinezy i wywołałem samozapłon nad moją ręką, który oświetlił silnym światłem cały korytarz.
Szliśmy dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz