piątek, 8 sierpnia 2014

Od Akatriela

Zamurowało mnie. Nie sądziłem, że ktokolwiek oprócz mojej rodziny jest... wilkiem. Nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć, więc chwilę stałem w bezruchu. Wtedy za plecami usłyszałem podniesiony głos dyrektora. Otrząsnąłem się.
- Mam nadzieję, że jesteś dobrym aktorem... - powiedziałem i przybrałem groźną minę, po czym zacząłem go opierniczać.
- Akatsuki, do mojego gabinetu! Teraz! - ryknął mężczyzna z końca korytarza.
- To nie będzie konieczne - powiedziałem twardo. Chłopak oparł się o ścianę ze zwieszoną głową i naburmuszony oglądał swoje paznokcie. Świetnie grał obrażonego. Albo nie grał.
- Co ma Pan na myśli? - mężczyzna spojrzał na mnie, podejrzliwie.
- Odprowadzę go do domu. Dość dzisiaj zrobił... - dyrektor tylko kiwnął szybko głową i poszedł do sali, wołany krzykiem nauczyciela.
- Idziemy - warknąłem, łapiąc chłopaka brutalnie za ramię i ciągnąc za sobą do wyjścia.
- Możesz już przestać grać i mnie puścić... - zasugerował po chwili Akatsuki.
- Ja nie gram - warknąłem, wciąż ściskając jego rękę.
- Jesteś na mnie zły? - zapytał z kpiną i niedowierzaniem, po czym wyrwał ramię z mojego uścisku. Zatrzymaliśmy się.
- A nie powinienem? - krzyknąłem na niego.
- Po co? - wzruszył ramionami - to tylko ludzie.
- No jasne, "tylko ludzie" mają cierpieć, bo dzieciaczkowi się nudzi?! - nie odpowiedział. Prychnąłem jeszcze z pogardą i ruszyłem w stronę hotelu.
- Nie odprowadzasz mnie do domu? - zapytał spokojnie Akatsuki.
- A muszę? - rzuciłem przez ramię, nie zatrzymując się. Wiedziałem, że gdyby rzeczywiście chciał wrócić do domu, znajdzie drogę. Wracając myślałem o tym, jak nieodpowiedzialny jest ten mały gnojek.
- Jeśli pozostali przedstawiciele mojego gatunku są tacy sami to bardzo dobrze, że ich przez tyle lat nie poznałem - mruknąłem, kopiąc ze złością kamień. Potem moje myśli poleciały w stronę tego nauczyciela matematyki. Przypomniałem sobie, jak w młodości czytałem książki o ziołolecznictwie, bo często przez bandażowane i oklejane plastrami palce nie mogłem pracować i szukałem sposobu na przyspieszenie ich gojenia. Nadal podejrzewam, że mam genetycznie uwarunkowaną wolniejszą regeneracje tkanek. Przejrzałem w myślach listę ziół, które pomagają na małe i głębokie rany, po czym wyrzuciłem z mentalnej listy te, których nie miały prawa wystąpić w pobliskim lesie. Nawet nie zauważyłem, jak doszedłem do hotelu. Angel nie było w pokoju, więc bez tracenia czasu na głupie pytania i docinki mogłem szybko przebrać się i ruszyć na obrzeża miasta.  Chwilę po opuszczeniu budynku znalazłem ustronne miejsce i szybko przemieniłem się w wilka, upewniwszy się najpierw, że nikogo nie ma w pobliżu. Potem ruszyłem biegiem w stronę majaczących między domami koron drzew. Jako wilk szybko i bez większego zmęczenia znalazłem się w lesie. Tam zwolniłem i zacząłem szukać wybranych wcześniej roślin węchiem i wzrokiem, powoli zmierzając w kierunku płynącej niedaleko rzeki. Nagle gdzieś za mną usłyszałem trzask łamanej gałązki. Szybko odwróciłem się w tamtą stronę, ale nie zauważyłem nikogo pośród gęstych krzaków. Nasłuchiwałem jeszcze chwilę, po czym wróciłem do poszukiwań. Wtedy znów usłyszałem za sobą hałas. To nie była moja wyobraźnia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz