Rin nie wyglądała na szczególnie przejętą tym, że siedziała tam tak długi czas. Wyglądała na dosyć wypoczętą (pomijając fakt, że była nieziemsko głodna).
Chwila... Ona nie kazała nam chyba wszystkim przyjść tylko po to, żebyśmy przynieśli jej jedzenie? Ona chyba taka nie jest?
Spojrzałem na nią i to jak trzymała reklamówkę przy sobie, gdzie było jeszcze trochę jedzenia i zdałem sobie sprawę... Ona może taka być.
Wyszliśmy przez budynek i nagle podeszła do nas Hinomoto, wyglądała paskudnie.
- Rin, dzięki za kontakt - powiedziała lekko nieprzytomnie Hino.
- Co się stało? - Zapytałem jej.
- Masz rany tylko w widocznych miejscach, więc... Gadaj co za kurwisko cię skatowało - Ari, jak zwykle ostro używała swojego niewyparzonego języka.
- Niedługo będziemy widywać się rzadziej - powiedziała bez wytłumaczenia.
Zaczynała mnie irytować, myśli, że sobie może robić co chce i oczekiwać, że wszyscy się z tym pogodzą?
- Hinomoto, nie mów, że nie skorzystałaś z broni - powiedziała Rin.
Nie mogłem uwierzyć, że jest taką idiotką... Coś się nie zgadzało.
- To nie tak, musiałam na to pozwolić - uśmiechnęła się smutno.
- Możesz przestać mieć tajemnice - zaproponowałem z uniesionymi brwiami. - Skoro i tak nic nie wynika z tego spotkania, to lepiej byłoby, żebyś tutaj nie przychodziła.
- To na pierwsze spotkanie... - Im więcej mówiła, tym mniej sensu to miało.
- Twoja zemsta polega na tym, by tak wyglądać? - Mruknęła Ari.
Nie sądziłem, żeby dotarły do niej jakiekolwiek realne argumenty.
- Skoro tak wam zależy to wam powiem... Dzięki tym ranom moi rodzice przestali być rżnięci przez stado, które kiedyś nas uratowała. Tak naprawdę to ja powinnam być na ich miejscu i rodzić dzieci, jednak uciekłam, a rodzice mnie potrzebują. Nie możecie mi pomóc.
A więc straciła zdrowy rozsądek przez sprawy rodzinne. Chyba pora, żeby w końcu ktoś ją uświadomił, jak sprawy stoją i jak powinny stać, czas żeby to zmieniła.
- Dlaczego, więc nic nie powiedziałaś? - Spytałem ponuro.
- Czyżbyś nam nie ufała? - Rin wiedziała co powiedzieć, żeby jej dopiec w wyrafinowany sposób.
Hinomoto spojrzała na nas w sposób, jakby chciała powiedzieć "nie miałam tego na myśli" czy coś w tym stylu.
- Jesteś idiotką - po chwili przywaliła jej z liścia i trafiła w jedną z ran. - Co ty sobie wyobrażasz?!
- Dam radę - wytrzymała uderzenie.
- Te! - Warknęła Ari. - Nie znam cię, czuję, że jesteś z Wody, może mnie nie interesuje twój żywioł w najmniejszym stopniu, ale jak widzę, jak dajesz sobą pomiatać to działasz mi na nerwy. Prosisz się o to, żeby ciebie zakatowali!
- Nie obchodzi mnie to - powiedziała.
- Ty! Jesteś rąbnięte czy coś? Nie masz szacunku do swojego życia?! TO PO CO TY SIĘ MŚCISZ! - Wydarła się.
- Ari spokojniej - powiedziałem łapiąc ją za rękę i zatrzymując, nim jej przywaliła. - Hinomoto, jeśli nie dasz sobie pomóc skończysz tak, jak mówi Ari.
- W przypadku tej sprawy nie zachowujesz zdrowego rozsądku - dodała Rin. - Także, lepiej by było, gdybyś dała sobie pomóc, inaczej przegrasz tą bitwę i jesteś głupia myśląc, że jak się poświęcisz to zrobisz dobrze. Po prostu uciekasz przed odpowiedzialnością - jej głos był niezwykle chłodny.
- Nie jesteście w takiej sytuacji, jak ja! Nie wyobrażacie sobie tego co czuję! - Krzyknęła.
- Fakt, nie wiem, jak to jest - odparła Rin. - Ja nawet nie wiem, jak moi rodzice wyglądają, nie wiem czy żyją, chociaż wątpię, żeby przetrwali. Nigdy ich nie spotkałam i od zawsze musiałam sobie radzić sama i polegać tylko na sobie, więc nie wiem jak to jest.
- A ja próbowałem sam zabić mojego ojca - przyznałem. - Bez wahania zagłębiłem w jego piersi ostrze mojego miecza. Co za pech stary nie zginął, zrobiłoby to lepiej dla tego świata. W końcu to był diabeł wcielony - wzruszyłem ramionami. - Nie wiem co to znaczą więzy rodzinne, podobnie, jak i Rin.
- Dlatego z łatwością możemy zająć się tą sprawą za ciebie - powiedziała Rin. - Myślałam, że kiedy pragniesz coś chronić daje ci to siłę, jest twoją słabością, ale jednocześnie pozwala ci to na przekroczenie swoich granic i zrobienie rzeczy, których normalnie nie byłabyś w stanie wykonać. Słyszałam, że tak wszyscy mówią.
- To stado jest krwiożercze, są w stanie was pozabijać! To jest niemożliwe, żeby ich pokonać. Po co macie się męczyć? - Wyglądała na zrozpaczoną.
- Straciłaś rozum, głuuuupia - roześmiałem się, a potem już nie miałem takiej wesołej miny. - Najwyraźniej jesteś z tego typu co nie uczą się na błędach. Myślisz, że twoi rodzice poświęcili się po to, żebyś dała się skatować.
- To już nie ma znaczenia, Akki. Ona nie ma już znaczenia - odezwała się Rin. - To jest już tylko namiastka żałosnego człowieka. Została złamana i pozwoliła, by jej siła przerodziła się w słabość - wydawała się obrzydzona. - Właśnie stania się tacy, jak ona powinniśmy unikać. - Po chwili zwróciła się do Hino. - Nie pokazuj mi się na oczy!
Po prostu ją minęła z obojętną miną, jakby chciała jej pokazać, że nie jest już dłużej dla niej przydatna.
- To było nieco okrutne - stwierdziłem. - Przecież ona ciebie słyszy. Chociaż muszę przyznać, że masz rację. Robienie czegoś takiego, "poświęcanie się" i uciekanie od odpowiedzialności... Myślałem, że jesteś inna, powinnaś się od nas trzymać z daleka.
Przybrałem ten sam obojętny wyraz twarzy.
Podążyłem za Rin, było parę rzeczy, które musiałem z nią omówić.
- Jesteś żałosna - usłyszałem komentarz Ari.
- Ty również. Chcesz żyć poświęcając wszystko inne - odparła.
- Ty żyjesz zemstą, a ja pragnieniem życia - oznajmiła.
- I miłością. Żyję też miłością.
- Żałosne - Ari się od niej odwróciła i nas dogoniła. - Szczerze mówiąc nie rozumiem czemu daje sobą pomiatać, mimo swojej siły.
- Tak, jak powiedziała, my tego nie zrozumiemy - wzruszyła ramionami Rin. - Ona ma inne zasady w życiu i uparcie postępuje według nich nie widząc, że one straciły już dawno swoją wartość. Taka śmierć jest bezwartościowa.
- Podejrzewam, że ona tak skończyła przez jakąś przysięgę. No i radzę sprawdzić kto jest dla niej tą miłością, bo może ten ktoś ja wesprze.
- Rin, masz dyktafon? - Spytałem. - Ari właśnie się kimś przejęła.
- Niestety, ale nie - udała przerażoną minę. - Taka strata. Nie wiedziałam, że ona kimś może się tak przejmować.
Wybuchnęliśmy we dwójkę śmiechem.
- Mówię poważnie - Ari nas zaskoczyła.
- Sorki - uśmiechnęła się Rin. - Po prostu nie znałam jeszcze ciebie z takiej strony, myślę, że to dobra cecha... A o co chodziło ci z tą miłością?
- Tamta dziewczyna powiedziała, że żyje miłością i zemstą - wzruszyła ramionami.
- Jaką miłością? - Zaciekawiłem sie.
- Mało mnie to obchodzi. I tak zdechnie - powiedziała Ari.
- I wróciła egoistyczna Ari, którą znałem - stwierdziłem. - A właśnie... Kiedy mówiłaś o tym, że prawdziwa siła jest w momencie kiedy coś chronisz, serio tak uważasz?
- Nie - odparła. - Blefowałam, ale słyszałam, że tak ludzie mówią i wydało mi się to odpowiednie do powiedzenia w tej sytuacji.
- W sumie to się tego spodziewałem - kiwnąłem głową. - Nie ma mowy, żeby osoba o tak chłodnym sercu, jak ty chciała coś chronić.
- Chcesz w łeb? - Spytała uśmiechnięta i nagle stwierdziła. - Jestem zmęczona, więc chyba się zbieram.
- To ja też idę - zadecydowałem. - W końcu mieszkamy obok siebie. Niestety.
Poszliśmy razem zostawiając Ari.
- Zgadzam się, musisz w końcu się stamtąd wynieść - stwierdziła po chwili.
- No chyba ty się stąd wyniesiesz - odparłem.
- Ty.
- Nie. Ty się wyniesiesz.
- Wcale nie.
Znowu zaczęliśmy się kłócić, jak gdyby nigdy się nic nie stało i nie spotkaliśmy dzisiaj Hinomoto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz