poniedziałek, 25 sierpnia 2014

( Dzielnica Mroku) Od Nadii

- Tak, chodźmy już bo zbliża się wieczór a o tej porze nie jest tu zbyt bezpiecznie - ostrzegłam.
Dziewczyna jedynie przewróciła oczyma dawając mi do zrozumienia że przesadzam. Możliwe ale ja nie mam ochoty być napadnięta chociaż ludzkie umysły są na tyle słabe iż nie oprą się moim mocom.
Szłyśmy przez park. Cały czas zastanawiało mnie jedno, jak zareagują inni gdy ode mnie poczują psa anie wilka.
- A ty uczysz się gdzieś czy  pracujesz ? - wyrwała mnie z moich dumań.
- Hm...co? A tak pracuje jako kelnerka - od powiedziałam szybko.
- Aha, a nie chodzisz do liceum czy coś ? - powtórzyła pierwszą część pytania.
- Nie uczę się, wystarczają co się dowiedziałam od mojego Pana - powiedziałam z lekkim zakłopotaniem.
Wyczułam na sobie jej wzrok. Kątem oka widziałam jak stara się zrozumieć co powiedziałam.
- Tak miałam właściciela jak pies i żyłam z nim przez ładne kilka lat - spojrzałam na Rin a ona dawała wrażenie bardzo zainteresowanej i wsłuchanej - na pamiątkę dał mi apaszkę.
- To gdzie ją masz ? - zapytała.
- Cóż pojawia się tylko wtedy kiedy jestem pod moja drugą postacią, wiesz mogłabym Ci ją pokazać ale może jak będziemy w domu - odpowiedziałam oglądając się wkoło.
- To zależy od ciebie - powiedziała obojętnie - a w ogóle jak ty żyłaś obok człowieka?
- Ciężko to wyjaśnić, czułam, że jest dla mnie rodziną i mnie szczerze pokochał- poczułam żal - jednak musiałam odejść bo z każdym dniem coraz bardziej odzywały się we mnie moje instynkty, przez które mogłabym go skrzywdzić - widziałam jak dziewczyna patrzy na mnie z lekkim żalem  we oczach.
- Jednak teraz stałam się silniejsza i potrafię o siebie zadbać - zapewniłam uśmiechając się.
Ona jedynie przytaknęła z lekkim uśmiechem na twarzy. Wtedy poczułam, że wreszcie się przed kimś szczerze otworzyłam i miałam poczucie lekkości. Zaczęłam patrzeć po budynkach i zauważyłam, że to już blisko mojej dzielnicy. I wtedy zauważyłam, że zaraz będziemy przechodzić obok baru, w którym pracuje.
- To moje miejsce pracy - wskazałam na wielki niebieski neonowy napis " Bar Łysego".
- Oo widzę, że pracujesz w dość ciekawych warunkach - uśmiechnęła się.
- Tutaj też pracuje Tod - widziałam na jej twarzy pytający gest - ten, który się do mnie "zaleca".
- Heh codziennie oglądać twarz kogoś kogo się nie znosi, podejrzewam iż wystawia Cię na próbę - mówiła żartobliwym tonem.
- No niestety, nawet szef powiedział, że może go zwolnić, bo on też się we mnie zakochał - przewróciłam oczyma - a ma z 30 lat.
- Uhuhu współczuje, a czemu nie poprosiłaś aby go zwolnił? - zapytała robiąc poważna minę.
- Bo po mimo, że go nie cierpię nie jestem w stanie nic mu zrobić - powiedziałam spuszczając głowę
Zapadła cisza. Ja nadal analizowałam czy pokazać jej moje drugie oblicze, bo w końcu może poczuła ode mnie psa ale czy domyśliła się iż wyglądam jak on. Nie wiem, ale nadal boję się, że jak spotkam jej rówieśników to mogą się okazać nie tak wyrozumiali jak ona.
- Hej laska nie zasypiaj - pstryknęła mi palcami przed oczami.
- Nie zasypiam tylko myślę - rzekłam niepewnie.
Widać odpuściła sobie pytania o czym. Ja rozejrzałam się aby zobaczyć ile do mojego mieszkania, jeszcze z jakieś pięć minut drogi. Zaczęłam dalej rozmyślać gdy nagle usłyszałam w głowie głos Tod'a i jeszcze jakiś gości. I wtedy przed nami zauważyłam trójkę mężczyzn.
- Uhh - warknęłam.
- Co się stało ? - zapytała również wyrwana jak ze snu.
- Przed nami idzie ten Tod ze swoimi znajomymi - powiedziałam gniewnie.
- Heh czyżby również coś kombinował ? - zapytała z uśmieszkiem na twarzy.
- Nie wiem, ale spróbujmy ich wyminąć nie mam ochoty  patrzeć na jego krzywy pysk - od powiedziałam.
Rin jedynie przytaknęła  i zamilkła.  Starałam się za wszelką cenę nie dać się poznać ale i tak mnie rozpoznał.
- Ooo a kogoż ja widzę czy to nie słodka Nadia - powiedział uśmiechając się jak idiota, znowu - o masz przyjaciółeczkę do obrony, heh.
- Nie twój zakichany interes a teraz pozwolisz, że odejdziemy - rzuciłam.
- Oj no weź przedstaw mnie swojej koleżaneczce - widziałam jak się zbliżył do Rin a ona się nieźle wnerwiła chociaż to za mało powiedziane.
- Nawet nie próbuj  - warknęła po czym do odepchnęła a on niczym zwykły przedmiot się wywrócił.
- O nie zaraz będzie coś nie dobrego - rzekłam w myślach.
- Co ?! - wstał - ty mi nie mów co mogę a czego nie !- krzyknął a jego koledzy bardziej zwrócili swoją uwagę na mnie.
- Rin chodźmy nie chce bójki - szepnęłam jej do ucha.
- Nie martw się ten dzieciaczek może mi grozić, tylko żeby zaraz nie stracił buźki - zaśmiała się.
- Coś mówiłaś?! - krzyknął zielonooki brunet.
O nie zaraz naprawdę będzie bójka, a nie chce na karku policji.
-  Ojej małe dzieci zostały urażone - walnęła pewnie.
- Dobra same tego chciałyście - Tod wyjął mały nożyk z kieszeni,.
Od kiedy normalny człowiek trzyma ze sobą takie coś ?! Rin po mimo tego nie była poruszona narzędziem, stała niewzruszona.
- Ooo widzę dziecko ma niebezpieczną zabawkę, nie powinieneś się takim bawić - od powiedziała uśmiechając się.
On widać był wściekły i gotowy to zrobić a jego koledzy raczej nie byli za tym pomysłem. Tod gotowy był użyć narzędzia.
Nie mogę się przemienić ale natomiast mogę go załatwić od środka.  Dosłownie za nim wykonał pierwszy ruch udało mi się do jego umysłu włamać i rozkazać aby przestał.
- Co on odwala ? - spytała zaskoczona, ale po chwili zrozumiała, że to ja.
- Schowaj nóż a potem odjedziesz 500 metrów w przód i zapomnisz o dzisiejszym zdarzeniu - nadesłałam mu myśl i tak samo jego kolegom tylko, że bez noża.
Wszyscy posłusznie to zrobili i odeszli.
- Chodźmy do mnie - rzuciłam.
<Rin ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz