poniedziałek, 25 sierpnia 2014

(Dzielnica Mroku) od Rin

Nie miałam ochoty na rozmowę z Aoime, nie mogłam uwierzyć, że aż tak nas poniosło i zrobiliśmy coś głupiego. Zwłaszcza, że to ja byłam Betą i zawsze pilnowałam, żeby nie wyszło, iż potrafię zrobić takie rzeczy - zawsze chciałam wyglądać odpowiedzialnie i właśnie pierwszy raz zrobiłam coś tak nieodpowiedniego.
Szłam alejkami parku nie mając coś robić, nie miałam zbytniej ochoty wracania do pokoju szpitalnego lub domu. Miałam ochotę po prostu o tym zapomnieć.
Ludzkość wymyśliła tyle leków na polepszenie pamięci, przypomnienie sobie różnych rzeczy. Dlaczego, więc nie zrobili czegoś na zapomnienie? Z chęcią użyłabym pigułki, dzięki której mogłabym zapomnieć o tym zawstydzającym fakcie - a która, jak na moje nieszczęście nie istniała.
Nie posiadałam również mocy wymazania pamięci, więc mogłabym sobie tylko o tym pomarzyć, żeby usunąć ten epizod z mojego życia.
Westchnęłam już chyba po raz setny od ocknięcia się w szpitalu i rozmowie z Ao.
Nagle przypomniało mi się, że w kieszeni miałam swój telefon i słuchawki. Może to pomogłoby mi na chwilę oderwać się od tych myśli.
Rozejrzałam się. Wszystkie ławki były zajęte i nie było, gdzie usiąść, więc po prostu spojrzałam na drzewa - jedno z nich wydawało się idealne do wdrapania na nie, posiadało też całkiem wygodne miejsce na jedne z gałęzi.
Szybko się wspięłam w górę i ułożyłam na wcześniej wspomnianej gałęzi, oczywiście - choć wydawała się idealna zawsze była jakaś malutka gałązka, która psuła cały komfort, jednak tym razem wyjątkowo postanowiłam to zignorować.
Zaczęłam rozplątywać kabelki moich słuchawek, a moje myśli zajęła odwieczna tajemnica - jakim cudem te słuchawki się tak plączą w moich kieszeniach. Oczywiście odpowiedzi na to pytanie nie znałam, inaczej nie byłoby to "odwieczną tajemnicą".
Kiedy wreszcie rozdzieliłam plątaninę kabli włożyłam dwie słuchawki do uszu, podłączyłam do telefonu i puściłam pierwszy utwór z listy, a następnie pozwoliłam sobie odpłynąć myślami i zamknąć oczy zdając sobie sprawę, że powoli usypiam.
...
Nagle poczułam, że spadam i szybko otworzyłam oczy. Taak... Niestety się nie myliłam, ziemia była jakieś 20 centymetrów przed moim nosem. Szybko obróciłam się na bok, żeby nie wylądować na twarzy.
Musiałam najwidoczniej zbytnio się rozluźnić, kiedy spałam i jakoś się przekręcić, tak, że straciłam równowagę i spadłam.
Jęknęłam cicho, ponieważ spadłam na drogę z kamieniami zamiast na krzaki, które znajdowały się zaledwie dwa metry dalej od miejsca mojej kolizji z gruntem. Co za pech...
Powoli się podniosłam upewniając się, że wszystkie kości mam na swoim miejscu.
Dopiero teraz zauważyłam czarnowłosą zaskoczoną dziewczynę, która patrzyła się na moje ręce.
Ups... Chociaż całe dłonie miałam pokryte krwią rany nie wyglądało na to, żebym miała już jakąkolwiek ranę. Szybko sięgnęłam po bandaż znajdujący się w lewej kieszeni spodni i rozerwałam go na pół, a następnie owinęłam ręce zasłaniając w ten sposób krew.
Wciąż milczała, a ja próbowałam w myślach wymyślić, jakąś wiarygodną wymówkę i po raz kolejny żałowałam, że nie posiadam mocy wymazania pamięci - do tej pory nie sądziłam, że taka moc naprawdę byłaby niezwykle użyteczna.
Nagle zdałam sobie sprawę, że z wrażenia zapomniałam o oddychaniu i że moje płuca już od jakiegoś czasu upominały się o kolejną porcję tlenu.
Wzięłam głęboki wdech i przy okazji zaczęłam analizować zapachy.
Dziwne... Jeden z zapachów przypominał nieco woń wilka, lecz był z czymś zmieszany i na pewno nie należał do jednego z mi znajomych.
Szybko zlokalizowałam źródło zapachu - to była ta dziewczyna, która wpatrywała się we mnie w milczeniu.
- Hej - przywitałam się w końcu. - Jesteś stąd?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz