Ostatnimi czasy szukałam po ulicach Mimi, ale nigdzie jej nie mogłam znaleźć, więc w końcu wróciłam do domu. Ku mojemu zaskoczeniu siedział tam Salai.
- Co ty tu robisz? - Westchnęłam.
- Nie odzywasz się, to co mam robić? - Zapytał.
- Myślisz, że włamanie i siedzenie w moim mieszkaniu coś da? - Ruszyłam do łazienki, a on złapał mnie za ramię.
- Nigdy nie wiadomo co Ci może odwalić, poza tym kochasz Akatsukiego,a on może Cię szybko zranić.- Powiedział szybko.
- Nie sądzę. - Do oczu cisnęły mi się łzy, które były spowodowane przez ból.
Rany na moim ciele strasznie wolno się goiły.
- Nie chrzeń. - Powiedział spokojnie.
- Nie musisz mi pomagać, dam radę. - Patrzyłam w dół.
- Wątpię. - Mruknął.
- Nie interesuje mnie to. - Odprałam.
- Powiedz Akkiemu co do niego czujesz.- Powiedział szybko.
- Nie ma takiej opcji. - Wyszarpałam się i ruszyłam do łazienki.
Weszłam tam trzaskajać drzwiami, po czym wzięłam prysznic. Gdy wyszłam on nadal siedział w moim domu.
- Czego jeszcze chcesz? - Zapytałam.
- Kiedy ostatnio spałaś? - Zapytał.
- Trzy dni temu.- Odparłam.
- Jak się odrzywiasz? - Wpadł w wir pytań.
- Kawą. - Mruknęłam.
- Kiedy ostatnio byłaś w mieszkaniu? - Zapytał.
- Trzy dni temu. - Spojrzałam przez okno.
- Chcesz mi znowu powiedzieć, ze wszystko jest w porządku? - Zapytał ze złością.
- Żyć żyję, więc o co Ci chodzi? - Mówiłam spokojnie.
- Ehhhh, idź spać. - Westchnął.
- Wyjdź. - Odwróciłam się.
- Żebyś znowu wygladała jak teraz? - Zapytł.
- Wyjdź. - Powtórzyłam.
Usłyszałam trzask drzwiami i poszłam do pokoju spać. Wstałam po chyba 2 dniach i wypiłam kawę. Potem ubrałam się w czarne rurki, jakas męska duża bluzkę,a na to duża czarna bluzkę, do tego najzwyklejsze trampki. Szłam lekko przygnębiona, gdy angle ktoś we mnie wleciał. Lekko sie odsunęłam w tył i otworzyłam oczy patrząc na dziewczynę przede mną.
- Hinuś? - Usłyszałam przestraszony i jednocześnie szczęśliwy głos Mimi.
- Giń. - Syknęłam i moja ręka poleciała w jej stronę.
Dziewczyna szybko minęła móją rękę i zaczęła zwiewać. Była szybka, ale nie umiała szybko zakręcać, ani mijać dobrze ludzi. Ja za to byłam trochę wykończona, ale biegłam strasznie szybko. Czułam tylko żądzę mordu. Gdy ona nagle się przewróciła, to przekulała się i zaczęła krwawić oraz płakać. Gdy do niej podbiegłam spojrzała na mnie zapłakana.
- Nie krzywdź mnie! - Wydarła się w środku parku, gdzie nikogo nie było, ani nic nie było słychać.
- Czemu? - Przechyliłam głowę.
- Nic Ci nie zrobiłam Hinoś, ja... Ja... Jestem twoja siostrą! Kocham Cię! - Wyciągnęła do mnie zakrwawioną dłoń.
- Jesteś pieprzonym benkardem z gwałtu. - Powiedzałam bez skrupółów,a ona pobladła.
- Hinoś... To nie moja wina... - Uchyliła głowę i patrzyła przerażona w trawę.
- Nigdy nie powinnaś istnieć, nie powinnaś żyć, a tym bardziej nazywać mnie swoja sostrą. Nienawidzę Cię. Jesteś niczym i zabiję Cię. - Mówiłam bez żadnych emocji.
- Czemu...? Czemu nie masz żadnych emocji...? Czemu tak bardzo mnie nienawidzisz?!- Byłą roztrzęsiona.
-Przez twojego ojca. Krzywdzi mnie i moja rodzinę. - Odparłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz