Szedłem sobie parkiem, ponieważ chciałem dzisiaj odwiedzić Phantoma. I tak nie miałem nic ciekawego do roboty. Naprawdę nie miałem ciekawych zajęć... Mógłby nawet Salai kogoś zaatakować czy coś, bo inaczej umrę tutaj na miejscu z nudów.
Wciągnąłem powietrze z zamiarem westchnięcia, lecz z wrażenia nie wypuściłem powietrza. Nie spodziewałem się takiej dziwnej mieszanki zapachów.
Rin... Salai... I jeszcze jakiś dziwny zapach. Chyba jakiś mieszaniec. Czułem psa i wilka w jednym. Ciekawe...
Podążyłem wolnym krokiem w stronę źródła zapachu i zobaczyłem jeszcze ciekawszą scenkę niż myślałem.
Salai trzymał Rin za kołnierz i unosił w górę, jak zabawkę, a ona wyglądała, jakby delektowała się patrzeniem na niego z góry i jednocześnie chciała go zabić.
Nie sądziłem, że jej kompleks wzrostu ujawni się kiedy będzie z nim. Jak do tej pory tylko ja o nim wiedziałem.
Nagle wpadła na mnie, jakaś dziewczyna na którą wcześniej nie zwracałem uwagi. To właśnie od niej wyczuwałem ten zapach.
- Przepraszam - powiedziała automatycznie.
Zamierzała uciekać dalej, lecz zatrzymałem ją łapiąc za ramię.
- Spokojnie - powiedziałem uśmiechając się. - Nic się nie stało. Chciałbym jednak, żebyś popatrzyła, jak powinnaś
sobie radzić wśród wilków w takich sytuacjach, więc nie uciekaj.
Podszedłem kilka kroków bliżej.
- Wiesz... Nie tylko ty jesteś mieszańcem - stwierdziłem. - Miło jest znaleźć kogoś kto nie jest stuprocentowym wilkiem w tym miejscu.
- Co masz na myśli? - Zapytał się Salai. - Nie czuję od ciebie innego zapachu niż wilka.
- Ponieważ on nie ma zapachu - odparłem. - Ale to nieważne. Powinniśmy skupić się na tej sytuacji.
W mojej ręce zmaterializował się miecz, którym wykonałem atak. Przyznam, nie starałem się zbytnio, ale przeciętny wilk nie uniknąłby tego.
Jedyne co udało mi się uciąć to trzy włoski z jego głowy. Trochę mało zważywszy na to, że celowałem mu w lewe oko.
- Wiesz... To trochę niesprawiedliwe - oznajmiłem. - Nie powinieneś bawić się cudzymi zabawkami - wskazałem na Rin.
Poprawka: wskazałem na miejsce w którym powinna być Rin - inaczej ujmując była jeszcze tutaj niecałą sekundę temu.
- Kogo nazywasz swoją zabawką? - Zapytała przystawiając mi nóż do gardła. - Chcesz zginąć?
- Ja tu nadstawiam za ciebie karku, a ty się tak odwdzięczasz?! - Syknąłem cicho w jej stronę.
- Nikt cię o to nie prosił - odparła równie cicho.
- W każdym razie - powiedziałem głośniej. - Co powiesz na to, żebyśmy dobili targu? - Zaproponowałem. - My powiemy ci to czego chciałeś się dowiedzieć, a ty odpuścisz sobie walkę. Uczciwa oferta, co nie?
- Jeśli chodzi o Hinomoto - powiedziała Rin. - Można powiedzieć, że ma kłopoty.
Odwróciła się i odeszła kilka kroków, aż w końcu doszła do Nadii, a ja podążyłem za nią.
- Nie musisz się jednak niczym martwić - dodała po chwili. - My się wszystkim zajmiemy i nie chcemy, żebyś odbierał nam tej krwawej zabawy, ani osłabiał naszej formy przed nią, dlatego chcemy żebyś odpuścił.
Rin dalej eskortowała Nadię, a ja poczekałem, aż upewnię się, że mnie nie usłyszą.
- Jeśli jeszcze raz położysz ręce na mojej zabawce to cię zabiję nie zważając na to kim jesteś, bądź jak silny jesteś - ostrzegłem. - Ona jest moja, więc jeśli jeszcze raz spróbujesz coś zrobić... - Nie dokończyłem, nie musiałem tego robić.
Wyjąłem mój miecz z drzewa w których wcześniej utknął po tamtym ataku, nie żebym go potrzebował - w każdej chwili mogłem sobie zapewnić nowy, ale było lepiej nie zostawiać w publicznym miejscu takich podejrzanych rzeczy.
Odwróciłem się i dogoniłem dwójkę dziewczyn, które były 500 metrów ode mnie i Salai'a.
- Jeszcze się nie przedstawiłem - powiedziałem. - Jestem Akatsuki z Dzielnicy Mroku. Na przyszłość radzę ci uważać, ponieważ on chyba sprawia wrażenie, jakby miał za dużo czasu, a tacy lubią wywoływać różne konflikty. Na pewno nic wam się nie stało? Nie jesteście ranne? - Upewniłem się. - On chyba dosyć lubi trucizny.
- Nie. Na szczęście ostrza nie przecięły mojej skóry - stwierdziła Rin. - Inaczej miałabym pecha. Dobrze, że ubrania są również nie tknięte. Jeśli wszystkie by się niszczyły po czymś takim musiałabym niedługo się wybrać na zakupy... A tego nienawidzę.
Uśmiechnęła się, jakby ta cała sytuacja przed chwilą się nie wydarzyła.
Za to bardziej martwiło mnie, że Mon Salai zaczynał wtykać nos w nie swoje sprawy...
Wolałbym, żeby nie odkrył o nas pewnych rzeczy, gdyż tłumaczenie ich potem Aoime czy komuś innemu byłoby dosyć problematyczne. Chociaż z drugiej strony... Nawet, jeśli się tego dowie to nie będzie miało dużego znaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz