Ktoś rozpuścił wyjątkowo ohydne plotki na mój temat. I tak - przyznaję bez bicia, cały mój czas poszedł na zbadanie tej sprawy. Zaangażowałam się w to tak mocno, że udało mi się zapomnieć o Alexie. Ale również o rodzinie. Nawet nie zauważyłam, że mam nową osobę...
Uciekł mi również fakt, że w mieście zwolniło się miejsce na budowę czegoś nowego. Postanowiłam, że miło byłoby mieć tutaj ogród botaniczny. Wpłaciłam łapówkę, tak dla pewności.
Wpadł mi do głowy świetny (lekko szalony, ale nadal świetny) pomysł. Coś, co już kiedyś miało miejsce, ale ciut w innej formie.
A gdyby tak agencja? Agencja, w której dowiesz się, ile warte jest twoje życie. Ha, raczej ile kosztowało. Tak. Najemnictwo.
Odd Jobs.
Czy w mieście... Ah, tak. Na pewno jest. Znalazłam malutki domek na mało uczęszczanej ulicy, niczym się nie wyróżniający. Idealnie.
Teraz... kogo w to wkręcić? Czy osobę, która dobrowolnie wkręci się w to ze mną można nazwać szaloną?
Rin była u siebie.
Zapukałam głośno do drzwi, bo ostatnio zaczynałam mieć wątpliwości, czy moja zastępczyni nie jest głucha...
- Cześć - przywitałam ją serdecznym uśmiechem. - Mogę wejść?
- Jasne. Hej, Ao.
- Powiem prosto z mostu. Masz ochotę zarobić?
- Zawsze.
- A dobrze się bawić? Przy okazji, podkręcić swoje umiejętności?
- Co ty knujesz?
- Nic, co cię zabije.
- Więc...?
(Przepraszam wszystkich za moje zniknięcie...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz