Zerwałem się z łóżka. Gdzie ja w ogóle byłem? To miejsce wyglądało na szpital, ale dlaczego tutaj trafiłem? Przecież chyba nie robiłem nic niebezpiecznego ostatnim czasem.
Nagle zalała mnie fala wspomnień z tego poranka i przypomniało mi się to straszne z piekła rodem ciasto i jego smak... Co spowodowało, że znowu poczułem odruch wymiotny.
- Spokojnie - usłyszałem głos Aoime. - Wyjaśnisz mi może co się stało? Znalazłam waszą dwójkę bez żadnych ran nieprzytomnych u Rin. Przyznam, że mnie to dosyć zaskoczyło.
- A jaka była diagnoza? - Domyślałem się już co usłyszę.
- Silne zatrucie całego organizmu w obu przypadkach, organizm ludzki by już umarł przy dwadzieścia razy mniejszej dawce, jakimiś egzotycznymi truciznami, które podobno są bardzo ostre w smaku, więc dziwi mnie czemu tego nie zauważyliście.
Taa... To by się zgadzało, czyli wychodzi na to, że wzajemnie siebie próbowaliśmy otruć. To całkiem w naszym stylu.
Westchnąłem:
- Każdy z nas czekał, aż druga osoba wymięknie - stwierdziłem. - A jeśli chodzi o to, jak się tam znalazła trucizna to... Szczerze mówiąc sami próbowaliśmy się wzajemnie otruć.
Aoime spojrzała na mnie zaskoczona. Chyba nie spodziewała się, że zrobimy coś tak głupiego, ale w tym przypadku, jednak wzajemna nienawiść wygrała z granicami rozsądku.
- A co u Rin? - Spytałem.
- Ona ocknęła się jakieś dwie godziny temu, gdyż u niej był lżejszy przypadek. Nie chciała mi wyjaśnić co się dzieje, tylko sprawiała wrażenie, jakby rzucała na kogoś w myślach klątwy, podejrzewam, że to na ciebie jest tak wściekła, a potem powiedziała, że musi się przejść i wyskoczyła przez okno.
Parsknąłem śmiechem.
- W każdym razie to było niezwykle głupie - stwierdziła. - Co prawda zawsze sprawialiście wrażenie nieco dziecinnych, kiedy się kłóciliście o wszystko, ale żebyście się posunęli do czegoś takiego.
- Sami siebie zaskoczyliśmy - odparłem. - Ale było to całkiem ciekawe doświadczenie i jedno jest pewne, nie zamierzamy już tego powtórzyć.
Wstałem z łóżka, na szczęście byłem wciąż w swoich ubraniach.
- Tak właściwie to już mogę się stąd zabierać - zastanowiłem się. - Już jest dobrze.
- Nie - powiedziała. - Zostajecie tutaj przynajmniej do jutra.
- Ale czemu? - Spytałem.
- Po pierwsze: bo to podejrzliwe, jak nagle znikniecie po czymś takim od razy, po drugie: to jest wasza kara. Rin powiedziałam to samo, jak chciała stąd uciec.
- W każdym razie idę się przejść - powiedziałem.
Spojrzała na mnie podejrzliwie i westchnęła.
- Zresztą nieważne... Ja już idę stąd.
- To pa - powiedziałem i podszedłem do okna, które było na pierwszym piętrze, a następnie z niego wyskoczyłem i wylądowałem w krzakach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz