Obudziłem się, gdy poczułem dość mocne szturchnięcie w ramię. Zamrugałem, próbując się dobudzić i ze zdziwieniem zauważyłem, że siedzę zziębnięty i zdrętwiały na schodach Rapix, a przede mną stoi Angel z teczką w ręce i mierzy mnie gniewnym wzrokiem.
- Zdajesz sobie sprawę, jak trudno jest znaleźć jednego kretyna w takim mieście?! - naskoczyła na mnie.
- Zdajesz sobie sprawę, że jestem twoim starszym bratem i powinnaś się do mnie odnosić z szacunkiem? - odparowałem, wstając i w pełni wykorzystując moją przewagę wzrostu, aby podkreślić swoje słowa.
- Zdajesz sobie sprawę która godzina i gdzie masz być za... - spojrzała na zegarek, ignorując moją uwagę - dwadzieścia minut od teraz?
- Nie. Nie zdaję sobie sprawy - odparłem po chwili namysłu i rozłożyłem ręce. Burknęła coś, wyraźnie niezadowolona i wymownym gestem wskazała mi samochód. Gdy tylko usiadłem na fotelu pasażera, dostałem w twarz niebieską teczką, którą Angel cały czas trzymała w ręce.
- Trzymaj, napisałam ci CV.
- Po kiego grzyba mi CV?!
- Znalazłam ci pracę. Żadnego marudzenia - dodała szybko. Z czystej ciekawości zacząłem czytać, co ona tam nawymyślała.
- Doświadczenie w kontaktach z nieletnimi, trzyletnia praca w warsztacie stolarskim? Angel gdzie ty chcesz mnie wysłać?
- Do szkoły
- To jakaś zemsta albo aluzja?
- Nie, to dar losu. Akurat wprowadzają nowy przedmiot, więc wytworzyła się posada nauczyciela.
- Angel, ja mam uczyć jakieś wredne bachory? Jeszcze mi powiedz, że będę z nimi poezję omawiał to od razu mnie możesz do kostnicy zawieźć, powinni tam mieć jakiś sznur, wybiorę sobie przy okazji ładną trumnę...
- Przestań dramatyzować, przecież do niczego cię nie zmuszam. Ten przedmiot to technika, więc tematyka powinna ci odpowiadać, a dzieciaki są podobne do ciebie w tym wieku. Dogadacie się.
- W jakim sensie podobne?
- Można powiedzieć, że to "szkoła specjalna". Dla utalentowanych. - w tym momencie podjechaliśmy pod hotel, w którym zatrzymała się moja siostra.
- Wykąp się. Śmierdzisz. Potem może podwiozę cię pod budynek szkoły - powiedziała i wysiadła z samochodu, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony. Po chwili stałem już pod strumieniem ciepłej wody z prysznica i zastanawiałem się, czy w ogóle chcę tam iść. W końcu stwierdziłem, że "pierniczyć, najwyżej wywalą mnie pierwszego dnia". Po wyjściu z łazienki zobaczyłem na łóżku nowy garnitur, koszulę i lakierki.
- No chyba ci się coś, dziecko pomyliło - mruknąłem pod nosem i z całego zestawu wyciągnąłem tylko spodnie i koszulę. Na nogi wciągnąłem trampki, na ramiona zarzuciłem ukochaną kurtkę z kapturem i ruszyłem na spotkanie przeznaczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz