Wreszcie miałam swój pierwszy spokojny dzień... Bez żadnych wydarzeń, bez żadnych bójek, bez wzajemnego podtruwania się i kończenia w szpitalu.
- Salai - wysyczałam.
- Witam - odparł chłodno.
- Zostaw ją - powiedziałam zdenerwowana.
Już było dobrze... Myślałam, że nic się nie wydarzy, a on teraz tutaj wparował i wtyka nos w nieswoje sprawy.
- Kim ona jest? - Zapytał.
- Jedną z nas - odparłam.
Patrzył się na mnie z góry. Ewidentnie patrzył się na mnie z góry... To było wkurzające, ale nie byłam zbytnio wysoka w tej postaci - moje wcześniejsze wcielenie, jeszcze w Forever Young było dosyć wysokie, to... Już niekoniecznie.
W każdym razie wkurzało mnie, jak ktoś na mnie patrzył się z góry.
- Nie. – Warknąłem. – Nie jest wilkiem.
- Rasista się znalazł - odepchnęłam Nadię do tyłu i stanęłam między nimi.
Niestety... Przeciwnik był silny. Element zaskoczenia był po jego stronie. Jest wkurzający. Mam ochotę go zmieszać z błotem. Zdjął Alastaira z wody, czyli musi być utalentowany.
Wzięłam głęboki wdech, żeby się uspokoić i nie dać się ewentualnie sprowokować.
- Nie sądzisz, że pewne rzeczy warto sobie odpuścić? - Spytałam. - Walka nie jest jedynym rozwiązaniem problemów.
Spojrzał się na mnie. Chyba nie brał moich słów na poważnie.
- A tak w ogóle to po co tutaj przyszdłeś? - Spytałam. - Chcesz informacji? Jeśli o to ci chodzi to musisz pamiętać o kulturze i dobrym zachowaniu - uśmiechnęłam się. - Bo inaczej cię zabiję.
Cóż... Zwróciłam jego uwagę na siebie, a co teraz? W sumie to mogłam o tym pomyśleć, zanim zaczęłam zwracać jego uwagę.
- Hino wróciła? - Zapytałam. - Ostatnio, kiedy ją spotkałam nie była w najlepszej formie, więc zastanawiało mnie, czy znowu przypadkiem nie powtórzy tamtego błędu.
- Co masz na myśli? - Zapytał.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć to powinieneś trochę zmienić nastawienie - zaproponowałam.
Przemilczałam fakt, że dla takiego wkurzającego typa, jak on jest już za późno.
- I tak się dowiem tego co chcę, więc nie stawiaj mi warunków - złapał mnie za kołnież i uniósł do góry.
Cóż... Chyba na zmianę nastawienia z jego strony nie mam zbytnio co liczyć.
- Nadia... Uciekaj stąd - rozkazałam chłodno.
- Ale... - Wyglądała, jakby chciała ucieć, lecz nie chciała jednocześnie mnie zostawić.
- Uciekaj - powtórzyłam. - Jak będziesz w pobliżu to nie będę mogła pójść na całość, bo istnieje ryzyko, że ciebie przez przypadek uszkodzę bądź zabiję.
Przestałam już ukrywać moje prawdziwe emocje - chęć mordu, która objawiła się w postaci dzięcego uśmiechu pełengo okrucieństwa. W końcu nawet jeśli będę atakowała go z zamiarem zabicia nie zginie tak łatwo, więc czemu się powstrzymywać?
- W końcu pokazujesz prawdziwy charakterek - uniósł mnie jeszcze wyżej, tak, że byłam już nad jego głową.
- Czekałam na moment, kiedy będę mogła na ciebie sporzeć z góry - przyznałam. - Ułatwiłeś mi znalezienie takiej okazji.
Nadia cofnęła się kilka kroków w tył, a potem odwróciła i zaczęła biec i kilka kroków wpadła na chłopaka. Po raz pierwszy od dłuższego czasu cieszyłam się, że go widzę.
- Przepraszam - powiedziała i chciała dalej uciekać.
Złapał ją za ramię.
- Spokojnie - powiedział uśmiechnięty. - Nic się nie stało. Chciałbym jednak, żebyś popatrzyła, jak powinnaś sobie radzić wśród wilków w takich sytuacjach, więc nie uciekaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz