Następego dnia gdy wstałam to przypomniało mi się, ze dziś mam wolne. Postaowiłam więc trochę powęszyć na tematy, któryc jeszcze ie przeanalizowałam. Znalazłam się w wielu publicznych miejscach, obserwowałam wielu ludzi. Byli troszeczkę inni od nas. Bardziej rozkoszowali się życiem, jedak.. Nie dało się ukryć, zę to ie prawda. Ten świat miał coś w sobie dziwnego. To na pewno nie było normalne, ze ludzie zachowują się jakby nigdy nic. Nie to było niestety takie podejrzane, tylko fakt, ze to było sztuczne. idać było po ludziach coś w rodzaju: "dasz radę", "musisz dać radę", "boję się, ale wszystko będzie dobrze". Z rozmyśleń nagle dostałam wiadomość.
" Witaj księżiczko, może chcesz dzisiaj wpaść i porozmawiać o dniu wolnym dla twoich rodziców?" - Przeczytałam szybko.
"Co sugerujesz?" - Odpisałam.
" Przyjdź, a się przekonasz." - Odpisał po chwili.
Opuściłam telefon i przygotowałam się metalie na tą rozmowę. Wiedziałam, zę muszę iść bez broni i jeśli to będzie coś do wytrzymania to muszę się zgodzić. Wróciłam natychmiast do pokoju i przebrałam się. Potem szybko znalazłam sie na miejscu i znowu weszłam tam gdzie ostatnio.Mężczyzna pokazał mi z uśmiechem fotel, na którym chciał bym usiadła. Zrobiłam to szybko i spojrzałam na niego z brakiem jakichkolwiek emocji na twarzy, czy w oczach.
- Księżniczko, czy coś jest nie tak? - Uśmiechnął się wrednie gdy ktoś nalewał mi jakiś ciepły napój.
- Do sedna. - Powiedziałam z lekkim zachrypnięciem.
- Bez pośpiechu. Coś się stałoz twoim gardłem, może chcesz leki? - Wziął swoją filiżankę w dłoń.
- Jeśli nie masz mi nic do powiedzenia to wychodzę. - Przymkęłam oczy i chciałam wstać.
- Przez dwa di będziesz bita. - Zaczął, a ja otworzyłam oczy - W tym czasie twoi rodzice będą mieli wolne, ale będą na to patrzeć. Poza tym będziesz miała zabandazowane tylko piersi i zostaną na Tobie majtki. Nie chcemy ubrudzić twojego ubrania. - Napił się. - Zgadzasz się na to? - Spojrzał na mnie swoimi czerwonymi oczyma.
- Kto mnie zabandarzuje? - Zapytałam.
- Linzey. - Wyciągnął dłoń w strone wysokiej blondynki, która patrzyła na mnie z porządaniem.
- Coś o niej. - Mruknęłam.
- Fascynuje się Tobą od dawna, od małego się Tobą opiekowała, uwielbiała Ciebie i twoje ciało. Chce tylko Ciebie dotykać, to wszystko. - Odrzekł z wrednym uśmiechem na ryjcu.
- Kat? - Mówiłam cicho.
- Klark. - Wskazał na postawnego mężczyznę w wieku dość młodym.
- Czyli? - Powiedziałam głośniej, przez co zachrypnęłam.
- Zna Ciebie od szkraba, ma sentyment do Ciebie i dlatego to on to wykona. - Powiedział neico niezadowolony.
- Setyment? - Spojrzałam na niego, a on odwrócił szybko wzrok ze złością.
- Nie wiesz? To on od małego uczył Ciebie wielu rzeczy, był przyjacielem twoich rodziców. Wołałaś na niego wujaszku. Kochałaś go jak rodzinę,a on tak samo Ciebie. Dlatego ma się tego pozbyć. - Odłożył kolorowy przedmiot, z którego wcześniej pił.
- Zgadzam się. - Powiedziałam,a na sali rozległy się okrzyki radości.
Blondynka zaprowadziła mie do jakiegoś pomieszczenia gdzie musiałam zmieić strój.Miała delikatne dłonie, którymi specjalnie przemieszczała sie po moim ciele. Nasmarowała mie czymś i nie z tego i z owego odwróciła do siebie.
- Proszę, uciekaj. - Po jej oczach spływały łzy wielkości grochu.
Położyłam moją dłoń na jej policzku i pogłaskałam kciukiem.
- Dam radę. Daj mi twój numer telefonu. - Powiedziałam.
- Nie masz gdzie schować. - Przyjrzała mi się.
- Napisz na plecach, zapamiętam. - Odparłam.
Szybko to zrobiła i się uspkiła, po czym zaprowadziła do białego pokoju, gdzie z sufitu zwsały łańcuchy na ręce,a na podłodze leżały do nóg. Przymocowała mie i wyszła, za szybą już czekało widowisko, widziałam też moja matkę i ojca, którzy siedzieli na fotelach. Skatowao mnie dosć porządnie. Jedak szybko wypuszczono, po powrocie do domu zastałam wiadomość od Rin. Zjawiałam sie tam gdzie prosiła. Rozmowa ta nie była zbyt przyjemna. Moze i oni wszyscy mieli rację, ale wesprzeć kogoś tak załosnego jak ja? Nie mylili się w tym. Nie uciekałam jednak przed żadą odpowiedzialością. W kocńu też żyłam sama... Nie raz umarłabym z głodu. Jednak muszę odpokutować za nim zbiorę siły. Trzęsąc sie wróciłam do domu. Wzięłam prysznic, przy którym sie popłakałam. Po tym jak wysząłm z łazieki napiłam sie wody i poszłam spać. Następego dnia uznałam, ze muszę zebrać parę informacji o tym niby moim stadzie. Obserwowałam to miejsce i czatowałam tam. Było dość trudno, jednak dałam radę.Złość powoli do mnie dopływała z dość cieżkimi skutkami dla mojej psychiki. Około 3 nad ranem wróciłam do domku i się odświerzyłam, oraz przespałam. Obudził mnie sms około 7 rano. *Witaj ksieżniczko, chcę coś Ci powiedzieć. Wpadnij do mnie.* Uzałam, ze pójdę i mu to napisałam.Poszłam od razu. Jak zwykle w to samo miejsce i bez żadych zmian.
- Witaj. - Uśmiechnął się.
Usiadłam ze spokojem i czekałam a jego kolejną informację.
- Rozumiem, więc chciałem Ci przedstwić moja córkę i TWOJĄ SIOSTRĘ. - Złapał banana na ryju.
- Kogo? - Zapytałam ozięble.
- To Mimi. - Zaa fotelu wyszła dwuastoletnia dziewczynka.
Spojrzałam a nią z obrzydzeniem i mruknęłam: Zgiń.
- To ona chciała Cię poznać. - Mężczyza popchął ją w przód.
- Ja... Miło Cię poznać. - Ukłoiła się w pół.
- Ty? Jesteś niczym. - Mój wzrok przeszył ja na wzkroś.
- Hinoś, ale spokojnie. - Powiedział mężczyzna.
- Jeżeli to coś jest twoim dzieckiem to znaczy, że nie powinno się narodzić. -Powiedziałam.
- Księżniczko, nie strasz jej. Chciałbym by miała normalne życie. - Uśmiechął się.
- Nie interesuje mnie to co ty myślisz i to czego ona chce. Jesteście niczym. - Wstałam i wyszłam.
Zapamiętałam jej wygląd, tej Mimi i postanowiłam ją zabić jak najszybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz