poniedziałek, 25 sierpnia 2014

( Dzielnica Mroku) od Nadii

Odkąd odeszłam od mojego "właściciela" wszystko się zmieniło i ja sama. Z sympatycznej suni stałam się lodowatą istotą, która nic nie czuła i miała wywalone na cały otaczający ją świat.
Po odejściu musiałam znaleźć źródło utrzymania, ale najpierw potrzebowałam wykształcenia a przez fakt iż nie byłam człowiekiem w stu procentach w pewnym stopniu uniemożliwiało mi to.  Wtedy czułam, że życie po prostu się na mnie wyżywało ile wlezie przy czym cały czas naciskało na wątek, że w większej mierze jestem psem a nie wilkiem.
Choć po mimo moich przekonań, los nieś miale  dał znać, że nie ma mnie gdzieś. Otóż udało mi się znaleźć pracę. Może posada nie była najlepsza i zbyt dochodowa ale wystarczało na podstawowe za potrzebowanie. Na dodatek mój szef był na tyle łaskawy i wykupił kawalerkę. Widocznie wpadłam mu w oko, ale mnie związki na razie nie interesują.
***
Właśnie zbierałam brudne i puste naczynia z małych okrągłych drewnianych stoliczków na  szarawą tacę.  Całe pomieszczenie nie było jakieś szczególnie wykończone. Ściany ceglane a na nich jakieś neonowe napisy i obrazy z na w pół gołymi laskami. Podłoga wyłożona ciemnymi panelami.  Ogólnie było trochę ciemnawo bo te lampki co są zamontowane na ścianach dawały słabe światło. No i oczywiście barek a w nim najróżniejsze alkohole, papierosy itp. Prościej mówiąc typowa spelunka.
Zbierałam właśnie ostatnie talerze i "kufle" po piwie, gdy zaczepił mnie Tod - jeden z pracowników.  Był mojego wzrostu, może ciut niższy,  krótkie blond włosy i brązowe oczy. Może i był jakimś tam "ciachem",  ale to typowy babiarz, jemu nie zależy na uczuciu tylko na dobrej zabawie, a jak wiadomo "niebezpieczne" zabawy miewają nieciekawe skutki.
- Hej maleńka, nie masz dzisiaj wolnego wieczoru ? - zapytał uśmiechając się chytrze.
- Wiesz, jakoś nie mam ochoty spotykać się z takim dzieciakiem  jak ty - warknęłam.
- Oho , czyżbyś wyciągała swoje pazurki? -  podszedł bliżej ciągle  uśmiechając się jak ostatni idiota.
- Odwal się ! - odepchnęłam go a on wpadł na stolik, który za nim stał przy czym tłukąc kilka talerzy.
Huk był nieprzyjemny a zwłaszcza dla mnie ze względu na mój czulszy słuch. Po chwili drzwi od kuchni otworzyły się z dość sporawym trzaskiem.Wyłonił się mężczyzna w średnim wieku z łysą głową o zielonych oczach z grymaśnym wyrazem twarzy. Nazywał się Markus.
- Co tu do jasnej cholery dzieje ?! - wrzasnął widząc stłuczone szkło na podłodze.
Oboje milczeliśmy, ale czułam, że Tod zaraz wymyśli jakąś niezłą historyjkę.
- Bo ona mnie popchnęła bez powodu to przez nią - powiedział poważnie przy czym robił minkę jakby miał się zaraz rozbeczeć.
Nie chciałam już nic mówić, po prostu czekałam na rozwój wydarzeń.
- Aha, Nadia ty wynieś naczynia i posprzątaj ten bałagan a jak skończysz przyjdź  do mnie, tylne wejście- rozkazał  już spokojniej - a ty Tod zbierz pozostałe talerze.
Kiedy Markus zniknął za drewnianymi drzwiami od kuchni odczułam pewną ulgę.
- Ojej ktoś tu ma mnóstwo sprzątania - powiedział nadal szczerząc te swoje białe zęby - czyli jednak się nie spotkamy a to szkoda.
Wtedy miałam ochotę zedrzeć ten jego uśmieszek z jego twarzy pod moją drugą postacią ale nie potrafiłabym go skrzywdzić po mimo, że jest takim idiotą z nierównym sufitem.
***
Po skończonej pracy poszłam do Markusa, a ten czekał na mnie w umówionym miejscu. Wiedziałam, że on uznawał mnie za faworytkę bo byłam jedyną  dziewczyną, która u niegp pracuje. I to na dodatek wolną.
Wyszliśmy z budynku, on wyciągnął chudego papierosa i go zapalił.
- Chcesz ? - za proponował wpuszczając dym z ust.
- Nie dzięki, nie palę - odmówiłam.
-  Wiem, że dzisiejsza akcja nie była z twojej winy gdyż znam Tod'a i wiem jaki jest - zapewniał - i wiem, że dobiera się do ciebie.
- I co z tym faktem ?
- Iż masz wiedzieć, że w każdej chwili możesz mi o tym powiedzieć a ja go zwolnię - znów wypuścił dym.
Z całej duszy pragnęłam aby zwolnił tego cudaka ale nie będę jak on i nie będę robić z siebie sześcioletniego bachora.
-Nie musisz, wolę mu osobiście pokazać, że nie jestem jak inne - uśmiechnęłam się.
- Jak chcesz ale pamiętaj, jestem twój - rzekł ale nie zbliżył się do mnie.
Ja tylko kiwnęłam głową, i to w nim lubię ie przystawia się jak jakiś niedorozwój do obcej dziewczyny.
Poszłam do pokoju dla personelu. Zdjęłam robocze ciuchy i włożyłam swoje dżinsy, podkoszulkę z jakimś napisem i na to czarną skórę. Wzięłam torbę oraz strój kelnerki. Pożegnałam się z każdym oprócz Todem bo on kończył wcześniej (byłam niebowzięta) i wyszłam głównymi drzwiami.
Szłam chodnikiem mijając ludzi.  Kiedy mijałam jakiegoś psa ten na patrzył jak na swojego. Po części miał rację, nie byłam wilkiem lecz pso- wilkiem z połączeniem odrobiny ludzkiej krwi. Idealny dziwak ze mnie. A właśnie skoro mowa o dziwadłach to poczułam wyraźny zapach hmm... wygląda na to wilka.
- Ale skąd w mieście miałobyś się wziąć takie stworzenie ? - pomyślałam.
Podążyłam niepewnie za zapachem. Było późne południe a słońce świeciło dość mocno. Prowadził do parku. Moja ciekawość była zbyt wielka abym posłuchała rozsądku. Podążałam jak w hipnozie za wonią aż po chwili doprowadziła mnie ona do dziewczyny. Widać, że spadła z drzewa bo z rąk ciekła jej krew. Jednak ona szybko za bandażowała rany i wstała.
- Hej - przywitała się - Jesteś stąd?
- Witaj, cóż mieszkam w mieście od ponad roku - od powiedziałam powoli podchodząc do niej.
Dziewczyna jedynie spojrzała na mnie jak na jakiegoś dziwaka. I wtedy właśnie przypomniałam sobie, że ta woń płynęła od niej, czyli ona musi czuć, że ja jestem inna.
- Nazywam się Nadia a ty ? - przedstawiłam się, przy czym przerywając cisze.
- Rin - od powiedziała znudzona.
Czułam, że jest czymś innym niż istota ludzka.
- Ty nie jesteś człowiekiem -  stwierdziłam szpecząc..
- Coś mówiłaś ? - spytała  jakby wyrwana ze swojego świata.
- Skąd pochodzisz? - rzuciłam pierwsze lepsze pytanie.
< Rin ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz