poniedziałek, 4 sierpnia 2014

(Dzielnica Wody) Od Hinomoto

Ruszyłam do kuchni i wzięłam broń,a Salai stał w przejściu.
- Co zamierzasz? – Zapytał.
- Wracaj do domu, odezwę się jak wrócę. – Powiedziałam, gdy oglądałam broń.
- Jasne, znowu pakujesz się w kłopoty. – Westchnął.
- Nie nie wasz biznes, nikogo to nie jest biznes, tylko mój. – Warknęłam.
- Czyli mam iść? – Podniósł jedną brew.
- Tak. – Mruknęłam.
Gdy usłyszałam trzask drzwi ruszyłam ze spokojem w oczach do szafy. Wcisnęłam siew  czarny kombinezon, założyłam długie kozaki, pasek z bronią i spojrzałam na posępną kominiarkę, której nie wzięłam. Wszystko idealnie przygotowałam i wszyłam jakby nigdy nic na dach. Zmieniłam postać i popędziłam do miejsca spotkania. Dzielnica była niebezpieczna, jednak to mi nie przeszkadzało. Przed wejściem czekało dwóch miśków. Otworzyli drzwi i zaprosili mnie ruchem ręki do środka. Przeszłam przez korytarz, po czym dostałam się na ogromna salę. Było tu mnóstwo czerwieni i złota. Dywan był krwisto czerwony, podobnie jak ściany. Meble wydawały się zrobione z bardzo drogiego drewna, wykończone były złotymi drobiazgami. W tym pokoju stało dużo ludzi ,a  na środku duży czerwony fotel, w którym siedział „Pan D”.
- Witamy kochaniutka. – Rozłożył dłonie i złapał banana na gębie.
Nic nie odpowiedziałam tylko stałam.
- Nie jesteś już tak rozmowna jak kiedyś. – Zasmucił się.
Nadal stałam bez ruchu.
- Dobrze, no to zacznijmy. Pewnie tęsknisz za rodzicami. Niestety są zajęci swoją dożywotnią spłatą długów. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić ich ignorancji, gdy uciekali z Tobą przez las. Niestety będą pokutować tak długo jak trzeba, za to ty… Księżniczko! – Wstał. – Wybaczę Ci wszystko, możesz wrócić do naszego stada. – Powiedział podniecony.
- Twój egoizm za to mnie rozbawia. Nigdy nie wrócę i pragnę skromnie zauważyć, że moi rodzice są wygnańcami, tak, więc generalnie wy też możecie ich wygnać. – Mówiłam spokojnym tonem.
- Księżniczko, chyba nie wiesz wszystkiego. Jesteś przypisana naszemu stadu, albo wrócisz z własnej woli i będziesz traktowana jak trzeba, albo na siłę i będziesz traktowana jak matka. Tak przy okazji, nasze stado nieźle ją rozepchało, twój tatuś też nie wyrabia. Nie rusza Cię to? Może w końcu ty byś ich odciążyła? – Spojrzał na mnie i się oblizał.
- Czemu ty nie pokażesz innym swojej dupy? Może to ty powinieneś ich odciążyć? – Na mojej twarzy nie było widać żadnych uczuć.
- Niestety to nie należy do mnie. Pamiętasz nasz pergamin? Ja bardzo dobrze i niestety to oni skazali Cię na taki los. Księżniczko, wróć do nas. – Mówił coraz bardziej podniecony.
- Nie mieliście pewności kim będę. – Odgryzłam się.
- Bez znaczenia. – Wzruszył ramionami.
- Ty popieprzony pedofilu, wyobraź sobie, że ten pergamin nic nie znaczy. Należę już do kogoś innego. – Mruknęłam złowieszczo.
- Należysz do innego? To ciekawe, widocznie musimy iść do twojej Alfy i to załatwić. – Oznajmił.
- Nikogo nie napotkasz. – Powiedziałam.
- Księżniczko, a  kto Cię prosił byś z kimś przychodziła? Sami znajdziemy te zawodzące przedmioty. – Wstał i złapał się za ramiona.
- Nikt nie jest twoim pionkiem, jedynie twoje stado. – Oznajmiłam.
- Poczekamy zobaczymy. Na razie jesteś wolna. Niedługo przyjdą do ciebie jakieś oferty. Oh! Zapomniałbym, chcesz zobaczyć rodziców? – Polizał palec.
Nic nie odpowiedziałam, a on od razu ruszył do jakichś drzwi, poszłam za nim bez wahania. Otworzył je i moim oczom ukazał się pokój z szybą na dwa pokoje. Zobaczyłam coś co doprowadziło mnie do ciężkiego stanu, jednak nie dawałam żadnych oznak. Stałam tam i bez mrugnięcia okiem wpatrywałam się na sceny widziane za szybą. Gdy miałam dość odwróciłam się i wyszłam. Następnie postanowiłam wyjść z tego budynku  za sobą usłyszałam tylko udawane skomlenie innych wilków i krzyk Pana D.
- Do zobaczenia, Księżniczko!
Gdy wyszłam szybko zmieniłam się w wilka i uciekłam an dachy, gdy dobiegłam na mój szybko zmieniłam postać i weszłam do domu. Zatrzęsłam się i zmieniłam postać. Następnym krokiem było oznajmienie Alfie, że jestem  domu. Wzięłam telefon i wybrałam numer.
- Tak? – Usłyszałam jego głos.
- Jestem w domu. – Powiedziałam tym spokojnym tonem.
- Coś się stało? – Zapytał.
- Nic. Dałam radę. To wszystko. – Nie zmieniłam sposobu mówienia.
- Zaczek… - Rozłączyłam się.

Szybko poszłam pod prysznic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz