Ruszyłam do kuchni i wzięłam broń,a Salai stał w przejściu.
- Co zamierzasz? – Zapytał.
- Wracaj do domu, odezwę się jak wrócę. – Powiedziałam, gdy
oglądałam broń.
- Jasne, znowu pakujesz się w kłopoty. – Westchnął.
- Nie nie wasz biznes, nikogo to nie jest biznes, tylko mój.
– Warknęłam.
- Czyli mam iść? – Podniósł jedną brew.
- Tak. – Mruknęłam.
Gdy usłyszałam trzask drzwi ruszyłam ze spokojem w oczach do
szafy. Wcisnęłam siew czarny kombinezon,
założyłam długie kozaki, pasek z bronią i spojrzałam na posępną kominiarkę,
której nie wzięłam. Wszystko idealnie przygotowałam i wszyłam jakby nigdy nic
na dach. Zmieniłam postać i popędziłam do miejsca spotkania. Dzielnica była
niebezpieczna, jednak to mi nie przeszkadzało. Przed wejściem czekało dwóch
miśków. Otworzyli drzwi i zaprosili mnie ruchem ręki do środka. Przeszłam przez
korytarz, po czym dostałam się na ogromna salę. Było tu mnóstwo czerwieni i
złota. Dywan był krwisto czerwony, podobnie jak ściany. Meble wydawały się
zrobione z bardzo drogiego drewna, wykończone były złotymi drobiazgami. W tym
pokoju stało dużo ludzi ,a na środku
duży czerwony fotel, w którym siedział „Pan D”.
- Witamy kochaniutka. – Rozłożył dłonie i złapał banana na
gębie.
Nic nie odpowiedziałam tylko stałam.
- Nie jesteś już tak rozmowna jak kiedyś. – Zasmucił się.
Nadal stałam bez ruchu.
- Dobrze, no to zacznijmy. Pewnie tęsknisz za rodzicami.
Niestety są zajęci swoją dożywotnią spłatą długów. Nie jestem w stanie sobie
wyobrazić ich ignorancji, gdy uciekali z Tobą przez las. Niestety będą
pokutować tak długo jak trzeba, za to ty… Księżniczko! – Wstał. – Wybaczę Ci
wszystko, możesz wrócić do naszego stada. – Powiedział podniecony.
- Twój egoizm za to mnie rozbawia. Nigdy nie wrócę i pragnę
skromnie zauważyć, że moi rodzice są wygnańcami, tak, więc generalnie wy też możecie
ich wygnać. – Mówiłam spokojnym tonem.
- Księżniczko, chyba nie wiesz wszystkiego. Jesteś
przypisana naszemu stadu, albo wrócisz z własnej woli i będziesz traktowana jak
trzeba, albo na siłę i będziesz traktowana jak matka. Tak przy okazji, nasze
stado nieźle ją rozepchało, twój tatuś też nie wyrabia. Nie rusza Cię to? Może
w końcu ty byś ich odciążyła? – Spojrzał na mnie i się oblizał.
- Czemu ty nie pokażesz innym swojej dupy? Może to ty
powinieneś ich odciążyć? – Na mojej twarzy nie było widać żadnych uczuć.
- Niestety to nie należy do mnie. Pamiętasz nasz pergamin?
Ja bardzo dobrze i niestety to oni skazali Cię na taki los. Księżniczko, wróć
do nas. – Mówił coraz bardziej podniecony.
- Nie mieliście pewności kim będę. – Odgryzłam się.
- Bez znaczenia. – Wzruszył ramionami.
- Ty popieprzony pedofilu, wyobraź sobie, że ten pergamin
nic nie znaczy. Należę już do kogoś innego. – Mruknęłam złowieszczo.
- Należysz do innego? To ciekawe, widocznie musimy iść do
twojej Alfy i to załatwić. – Oznajmił.
- Nikogo nie napotkasz. – Powiedziałam.
- Księżniczko, a kto
Cię prosił byś z kimś przychodziła? Sami znajdziemy te zawodzące przedmioty. –
Wstał i złapał się za ramiona.
- Nikt nie jest twoim pionkiem, jedynie twoje stado. –
Oznajmiłam.
- Poczekamy zobaczymy. Na razie jesteś wolna. Niedługo
przyjdą do ciebie jakieś oferty. Oh! Zapomniałbym, chcesz zobaczyć rodziców? –
Polizał palec.
Nic nie odpowiedziałam, a on od razu ruszył do jakichś
drzwi, poszłam za nim bez wahania. Otworzył je i moim oczom ukazał się pokój z
szybą na dwa pokoje. Zobaczyłam coś co doprowadziło mnie do ciężkiego stanu,
jednak nie dawałam żadnych oznak. Stałam tam i bez mrugnięcia okiem wpatrywałam
się na sceny widziane za szybą. Gdy miałam dość odwróciłam się i wyszłam.
Następnie postanowiłam wyjść z tego budynku za sobą usłyszałam tylko udawane skomlenie
innych wilków i krzyk Pana D.
- Do zobaczenia, Księżniczko!
Gdy wyszłam szybko zmieniłam się w wilka i uciekłam an
dachy, gdy dobiegłam na mój szybko zmieniłam postać i weszłam do domu. Zatrzęsłam
się i zmieniłam postać. Następnym krokiem było oznajmienie Alfie, że jestem domu. Wzięłam telefon i wybrałam numer.
- Tak? – Usłyszałam jego głos.
- Jestem w domu. – Powiedziałam tym spokojnym tonem.
- Coś się stało? – Zapytał.
- Nic. Dałam radę. To wszystko. – Nie zmieniłam sposobu
mówienia.
- Zaczek… - Rozłączyłam się.
Szybko poszłam pod prysznic.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz